Na żaglach po Bałtyku – zapiski z podróży

Plan był prosty – wynajmujemy jacht, zbieramy ekipę, obieramy azymut na Kopenhagę i codziennie prosimy Neptuna o dobre wiatry, aby móc zrealizować obrany cel i spokojnie wrócić.
Po ostatnim rejsie na Bornholm nie do końca byłem zdecydowany czy żeglowanie po Bałtyku podoba mi się czy nie. Czy generalnie żeglowanie to coś dla mnie, czy jednak kompletnie nie moja bajka? Postanowiłem dać sobie kolejną szansę, spróbować i sprawdzić, co żagle mogą mi zaoferować.
Zapiski z podróży tym razem powstawały w wersji analogowej, całkowicie bez elektroniki, wi-fi i innych gadżetów. Po prostu na kawałku papieru codziennie wieczorem przelewałem kilka myśli, sytuacji, emocji, które posłużą do powstania kolejnych wpisów na blogu.

Skład ekipy: Witek (kapitan), Magda, Alina i autor bloga, czyli Łukasz.

2015-05-30 Breege – odbiór jachtu

Na tym wyjeździe troszkę zmieniła się moja opinia o Niemcach. Zawsze ich miałem za poukładanych, uporządkowanych, gdzie wszystko mają na tip top, precyzyjnie co do milimetra. Twierdziłem, że stare niemieckie powiedzenie „Ordnung muss sein” obowiązuje zawsze i wszędzie. Jednak przekonaliśmy się, że są wyjątki od reguły.
Mieliśmy zamówiony nowiutki jacht Sun Oddysei 349 z 2015 roku, a został nam przekazany ten sam, lecz już kilkuletni model, który raczej nie pachniał świeżością. Dodatkowo nie był odpowiednio posprzątany.. Po rozmowie z obsługą zamienili nam jacht na nowiutką Bawarię Cruiser 37. Niestety, jak zawsze, było jedno „ale” – na wyposażeniu nie było samosteru (taki autopilot w jachtach), który oczywiście zamówiliśmy.
Ostatecznie nie mieliśmy innego wyjścia i zdecydowaliśmy się na ten jacht. Jednak opinia o Niemcach, gdzie porządek rzecz święta została mocno nadszarpnięta.

żeglowanie po bałtyku
Przystań w Breege skąd odbieraliśmy wyczarterowany jacht.

Po przeniesieniu całego bagażu i jedzenia rzuciliśmy cumy i mogliśmy delikatnie rozpocząć naszą morską przygodę.

2015-05-30 Breege – Kloster: silnikowanie

Byliśmy trochę zmęczeni nocną podróżą z Polski, a prognozy wiatrów nie były zbyt sprzyjające, więc zdecydowaliśmy, że pierwszego dnia popłyniemy prawie na sam południowo-zachodni cypel Rugii, a mianowicie na malutką wyspę Hiddensee, gdzie znajduje się porcik Kloster.
Droga, którą musieliśmy pokonać, wiodła bardzo płytkim akwenem wodnym, z licznymi mieliznami. Pośrodku był wykopany niezbyt szeroki rów o głębokości 3-4 metrów, którym to nawigowani przez czerwone i zielone bojki musieliśmy płynąć na silniku, aby nie ryzykować wpadnięcia na mieliznę.
Pogoda wręcz idealna: piękne słoneczko, błękitne niebo z cudownymi śnieżnobiałymi chmurkami. Wiatr dosyć mocny, bo 30 węzłów, jednak fali praktycznie brak, zatem doskonałe warunki jak na pierwsze przywitanie z morzem.

żeglowanie po bałtyku
Krótki przelot Breege – Kloster po wąskim kanale.

Po trzech godzinach zacumowaliśmy w niewielkim porcie w Kloster.

2015-05-30 Krajobraz o zachodzie słońca w Kloster

Wieś jest bardzo mała. Sprawia wrażenie, że istnieje tu tylko kilka zabudowań na stale zamieszkiwanych, a pozostałe domki są do wynajęcia. Postanowiliśmy wybrać się na krótki spacer. Delikatnie pofałdowany teren pastwisk, gdzie ochoczo skubią trawę konie i owce, gdzieniegdzie skupiska drzew. Warunki pogodowe były wprost wymarzone – piękne, obfite i kłębiaste chmury zostały niesamowicie podświetlone zachodzącym słońcem. W międzyczasie pojawiała się na horyzoncie tęcza. Po prostu bajka.
Miejsce ma ogromny potencjał dla lanszaftowców. Niestety „gapek” ze mnie, bo zapomniałem zabrać ze sobą statywu na wyjazd, jednak jak to mówią „udało się coś złowić”.

żeglowanie po bałtyku zachód słońca kloster
Magiczny zachód słońca w malutkim miasteczku Kloster na wyspie Hiddensee.

2015-05-31 Przelot na wyspę Mon

Dzień zaczął się bardzo pozytywnie. Przepyszne śniadanie, dobre prognozy, jasne niebo za oknem i słoneczko. Przygotowaliśmy jacht i siebie do wypłynięcia, butelka z whisky została napoczęta. Pierwszy łyk symbolicznie otrzymał Neptun, aby był łaskawy podczas tego dnia, później załoga na powodzenie przelotu i płyniemy.
Zaczęliśmy rejs kierując się w stronę duńskiej wyspy Mon. Przyjemny, nie za silny boczny wiatr w okolicach 20 węzłów, pozwolił po chwili postawić grota (główny żagiel) i genuę (przedni żagiel). Mała fala, po której nasz jacht płynął bez zbędnego bujania, mulenia i wymiotowania. Humory i kondycja wszystkim dopisują.
Niestety po południu tak jakby ktoś wyciągnął wtyczkę od zasilania wiatraka, bo wiatr kompletnie ucichł. Nawet niewielka bandera nie chciała się poruszyć. Byliśmy zmuszeni włączyć silnik, aby kawałek podpłynąć w stronę wyspy Mon. Na grymasy pogody nic nie poradzisz.

żeglowanie po bałtyku
Zachody słońca na jachcie mają swój urok prawda?

Późnym wieczorem dopłynęliśmy do małego, duńskiego portu Klintholm. Typowa duńska, malownicza zabudowa malutkimi, drewnianymi domkami. Cisza, spokój i fajny klimacik.

2015-06-01 Møns Klint – bajeczne klify

Przypłynęliśmy na małą duńską wyspę Mon, gdyż słynie ona z niesamowitych, śnieżnobiałych wapiennych klifów opadających wprost do morza. Wynajęliśmy rowery, aby podjechać na wschodnie wybrzeże wyspy i móc zobaczyć znane klify na wyspie mons.
Mieliśmy szczęście do pogody, gdyż znowu było bardzo ciepło i piękne niebieskie niebo z białymi chmurkami. W takich sceneriach mogliśmy przespacerować się szlakiem, który biegnie górą wzdłuż wybrzeża, z którego można podziwiać wspaniałości tutejszej przyrody. Idealnie biały wapień wspaniale kontrastuje z intensywnie zielono-niebieską barwą Morza Bałtyckiego. Jest to niesamowite miejsce. Miejsce typu „must see”.
Na koniec postanowiliśmy zamknąć pętlę i wrócić kamienistą plażą, aby zobaczyć klify od dołu, z poziomu morza.
Jeżeli, ktoś jeszcze zastanawia się, czy warto tu przypłynąć, to mam nadzieję, że poniższe zdjęcie (a w przyszłości opublikuję na blogu specjalny wpis poświęcony klifom na wyspie Mon) rozwieje wszelkie wątpliwości. Po prostu magia.

żeglowanie po bałtyku monst klint klify na mon
Słynne klify na wyspie Mon robią ogromne wrażenie.

2015-06-02 Przelot do Kopenhagi

Pogoda ma jednak olbrzymie znaczenie w żeglowaniu po Bałtyku i czerpaniu (lub nie) z tego przyjemności. Dzisiaj mieliśmy zaplanowany długi, bo ponad 70 mil morskich, przelot do Kopenhagi.
Od samego początku było bardzo pochmurnie, więc oglądanie klifów z jachtu było mocno utrudnione. Całe niebo zaciągnęło się szarymi chmurami, więc dlapodziwiania widoków i robienia zdjęć to bardzo niesprzyjające warunki.
Do tego dzisiejsza fala nie była zbyt łaskawa dla załogi. Bujało, trzęsło i pomimo porannego tradycyjnego strzemiennego dla Neptuna, tym razem postanowił przypomnieć o sobie i o tym, kto tu panuje. Jedna fala, druga fala, bujnie i żołądek nie wytrzymał. Oddałem, co Neptunowi się należało i po długich namowach kapitana Witka, postanowiłem zaryzykować i zejść do „jaskini lwa” jak nazywam moją kajutę podczas żeglowania i przespać się.
W mojej głowie algorytm postępowania był prosty: jak jestem na pokładzie i poczuję się źle, to podbiegam do rufy, wpinam lonż do wanty, przewinięcie ciała przez burtę i mogę się uzewnętrzniać. Natomiast droga z kajuty i pokonanie kilku schodków, aby dopiero znaleźć się na pokładzie może być zbyt długa, aby nie nabrudzić.

żeglowanie po bałtyku
Pogoda na Bałtyku nie zawsze rozpieszcza.

Tym razem wszystko skończyło się bez żadnej awarii – usnąłem jak dziecko, a obudziłem się dopiero, gdy przypłynęliśmy w okolice wejścia do portu w Kopenhadze i przydałem się przy zrzucaniu grota. Po 13 godzinach rejsu zacumowaliśmy w samym środku stolicy Danii, w dzielnicy Christiania. Kopenhaga przywitała nas deszczem. Nie powstrzymało nas to przed wybraniem się wieczorem na obchód starego miasta i odwiedziny baru przy nadbrzeżu.

2015-06-03 Zwiedzanie Kopenhagi

Kopenhaga, a zwłaszcza jej centrum, jest stworzone do zwiedzania jej na nogach. Oczywiście na lewo i prawo mijają nas rowerzyści, lecz warto tu pospacerować, aby wolnym krokiem mieć czas na podziwianie.
Schodziliśmy praktycznie całe centrum: główne uliczki handlowe z renomowanymi butikami projektantów, zagłębie jedzenia i bibelotów, charakterystyczne kościoły i budynki. Dookoła dużo szkła i metalu, chodników i bardzo szerokich ścieżek rowerowych, które są bardzo mocno uczęszczane.
Jedna rzecz, jaka nas mocno zaskoczyła… cała stolica Danii jest praktycznie w remoncie. Na każdym kroku coś jest odnawiane, przebudowywane, niszczone. Kopenhaga się buduje i to widać na każdym kroku.
Najciekawsze miejsca zawsze są przy wodzie: malownicze budynki, knajpki, bary, które w wieczornym świetle neonów i sztucznych lamp pięknie odbijają się w okolicznych kanałach, gdzie zacumowane są duże łodzie. Niektóre z nich to restauracje, bary czy teatry.
Jedno jest pewne, Kopenhaga w pigułce to za mało, żeby poczuć to miasto. Trzeba spędzić tu minimum kilka dni i nieśpiesznie powłóczyć się po mieście.

żeglowanie po bałtyku christianshavn kopenhaga
Przystań w samym centrum Kopenhagi – Christainshavn.

Możliwość mieszkania na jachcie w tak malowniczej dzielnicy Christiania zaraz obok zacumowanych, przerobionych na domy łodzi, to dodatkowy atut. Fajnie jest obudzić się rano w środku miasta i móc wyjść złapać kilka pierwszych promieni słońca na pokładzie jachtu. Niesamowity klimat.Polecam. Wydaje się, że bardzo fajnie jest mieć taki weekendowy domek na wodzie. Ach…

2015-06-04 Nieplanowany przelot do Szwecji

Żeglowanie to próba znalezienia wspólnego języka z Neptunem i wiatrem. Tym razem nie mieliśmy za dużo szczęścia, bo o ile dzisiaj wiatr jest sprzyjający to prognozy na dzień jutrzejszy są fatalne. Będzie mocno pod wiatr i trzeba będzie ostro halsować (płynąć pod wiatr stosując zakosy), co mocno wydłuży nasz przelot i będzie nieprzyjemnie.
Kapitan podjął decyzję, że zamiast planowanego przelotu do Klintholmu popłyniemy z pięknym bocznym wiatrem to Ystad w Szwecji, a następnego dnia też z bocznym wiatrem będzie łatwo i przyjemnie dopłynąć do Breege.

żeglowanie po bałtyku
W piękną pogodę to i za sterem przyjemnie się stoi.

Ponieważ mieliśmy do przepłynięcia ponad 60 mil to musieliśmy wstać dosyć wcześnie, bo około 6 rano, gdyż zwodzony most, który umożliwiał wypłynięcie z kanału, przy którym mieliśmy zacumowany jacht był podnoszony o 7:00, a następny raz następował dopiero o 9:00.
Dzisiejsza pogoda była wprost wymarzona na żagle. Przyjemny o sile 20 węzłów wiatr, przepiękne błękitne niebo z śnieżnobiałymi chmurkami oraz mała fala na morzu. Jednak najważniejsze to doskonałe samopoczucie. Pomimo, że wcześniej czułem się całkiem dobrze, poza krótkim incydentem w drodze do Kopenhagi, to jednak do pełnego komfortu trochę brakowało. A dzisiaj? Mój komfort i samopoczucie na 200%. Czułem się doskonale i pozostała część załogi także. Takie pływanie to ja rozumiem – dopiero teraz odczuwałem prawdziwą, szczerą przyjemność z żeglowania.
Niesamowity przelot, przyjemne sterowanie i poczucie, że jacht mnie słucha no i zabawy na linach i żaglach – to jest to. Udało nam się wyciągnąć z naszej łajby ponad 8 węzłów, co jest całkiem niezłym wynikiem jak na taki jacht.

żeglowanie po bałtyku port w Ystad
Port w Ystad.

Wieczorem dopłynęliśmy do Ystad i mogliśmy wybrać się na spacer. Niestety po zachodzie słońca, praktycznie nie uświadczyliśmy człowieka w mieście. Wszyscy siedzą w domach?

2015-06-05 Idealny przelot do Breege

Prognozy się sprawdziły. Wiatr zgodnie z zapowiedziami zmienił się, więc wczorajsza decyzja Witka była doskonała. Teraz płyniemy na średniej fali, wieje dobre 20 węzłów, więc po postawieniu grota i przedniego żagla płyniemy w średnim przechyle ponad 7-8 węzłów. Przygoda z wczoraj się powtarza. Idealne warunki i niesamowite samopoczucie.Czego chcieć więcej? Mocne słońce, duży wiatr troszkę mnie zmęczyły, więc poszedłem zdrzemnąć się pod pokład. Wtedy dopiero przywiało i kapitan sunął momentami 9,5 węzła. Nieźle.
Takie przeloty to ja mogę mieć, a nie jakieś chmury, martwa fala, która zmuli prawie każdego, deszcz i pochmurnie.

żeglowanie po bałtyku
Silny wiatr dochodzący do 30 węzłów i suniemy naszą bavarią 9,5 węzła.

Żeglowanie jest przyjemne jak tylko jest odpowiednia pogoda. W przepięknych warunkach dopłynęliśmy w okolice wyspy Hiddensee, gdzie musieliśmy zwinąć wszystkie żagle i uruchomić silnik, aby skutecznie pokonać tor wodny kierując się na marinę w Breege. Po trzech godzinach na silniku zacumowaliśmy jacht i tym sposobem zakończyła się nasza niesamowita przygoda z Neptunem i żeglowaniem.

żeglowanie po bałtyku
Pożegnanie z Neptunem.

2015-06-06 Sassnitz

Rano wyprowadziliśmy się z jachtu, oddaliśmy do czarterowni i mogliśmy spokojnie pojechać do małego Sassnitz, aby spędzić miłe popołudnie przed powrotem do Polski.
W głównym porcie jest zacumowany okręt podwodny HMS Otus, który można zwiedzać. Nigdy wcześniej nie miałem okazji zobaczyć od środka na własne oczy tego rodzaju jednostki pływającej, więc wybraliśmy się z Witkiem na zwiedzanie. Środek jest niesamowity: mnóstwo pokręteł, zaworów i zegarów. Robi ogromne wrażenie i czas w nim strasznie szybko płynie. Wydawało się, że dopiero co weszliśmy na pokład Otusa, a spędziliśmy w nim prawie 1,5 godziny. Jest co oglądać. Super miejsce – czułem się jak w sklepie z zabawkami i oczy biegały mi dookoła głowy. Jak ktoś nie zwiedzał tego typu okrętu, to gorąco polecam. Rewelacja.

żeglowanie po bałtyku
HMS Otus (S18) – okręt podwodny Royal Navy typu Oberon w Sassnitz.

Żeglowanie po Bałtyku – podsumowanie

Po pokonaniu prawie 300 mil morskich i spędzeniu prawie 60 godzin na morzu jest co wspominać, a karty pamięci są mocno zapełnione. Trzymasz ster w rękach, fala lekko buja jachtem, wypatrujesz jakiegoś punktu orientacyjnego na horyzoncie i utrzymujesz kurs. Do tego słoneczko świeci, wiatr wieje, czasami jakaś fala opryska twarz. Piękne chwile.
Tym razem Morze Bałtyckie okazało się dla całej naszej załogi litościwe. Pokazało się od dobrej strony. Neptuna także udało nam się udobruchać, a wiatry, fale i pogoda były doskonałe. Podczas tego rejsu uświadomiłem sobie, że żeglowanie naprawdę może być przyjemne. Jest to zwykła funkcja pogody, wiatrów, fali, bujania i przede wszystkim samopoczucia. Jeżeli człowiek odczuwa pełen komfort „braku wylewności”, a do tego jest piękna pogoda i doskonałe krajobrazy to żagle są doskonałą formą spędzania wolnego czasu. Dodatkowo jak jeszcze połączymy to z interesującymi miejscami, gdzie trudno się dostać drogą lądową to jacht stanowi doskonały środek transportu i noclegu.
Nie wiem czy spróbuję kiedyś żeglować dla samego żeglowania – to chyba nie moja bajka, lecz wybranie sobie kilku interesujących wysp, które chce się zobaczyć i przemieszczać się pomiędzy nimi jachtem to doskonałe połączenie. Jeżeli ktoś jeszcze nie próbował to zachęcam, bo trzeba w życiu wszystkiego spróbować.

Newsletter

Podobał Ci się artykuł i zdjęcia? Chcesz być zawsze na bieżąco i jako pierwsza/y otrzymywać powiadomienia o nowych wpisach na blogu? Zapisz się do newsletter'a. Obiecuję zero spam'u

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Podobają Ci się artykuły i zdjęcia?

Chcesz być zawsze na bieżąco?
Chcesz jako pierwsza/y otrzymywać powiadomienia o nowych wpisach na blogu? Zapisz się na newsletter. Obiecuję zero spam'u