Lofoty magiczne miejsce na końcu świata

Lofoty były jednym z miejsc, o których wiedziałem, że prędzej czy później odwiedzę. Każdy, kto lubi fotografię krajobrazu ma w głowie piękne kadry ukazujące strzeliste szczyty przyprószone delikatnie śniegiem wyrastające wprost z wody. Malownicze zatoczki, fiordy i niesamowite widoki. Chciałem je zobaczyć i przelać na matrycę aparatu. W teorii – łatwizna, po prostu bajka, lecz niestety rzeczywistość bardzo często mocno rewiduje nasze plany i uniemożliwia to, co sobie zaplanowaliśmy.

Niestety głównym problemem na Lofotach jest pogoda – a właściwie jej brak. Trzeba mieć dużo szczęścia, aby trafić piękne warunki pogodowe, które będą sprzyjały zdjęciom. My mieliśmy szczęście przez 1,5 dnia i na tym zakończył się nasz wyjazd. Plany i chciejstwa były wielkie – jedziemy na cały tydzień, aby mieć czas i spokój na przywiezienie dobrego materiału. Niestety kapryśna pogoda mocno zrewidowała nasze plany.
Po pokonaniu prawie 1900 km samochodem, jadąc ponad 23 godziny, co kilka godzin zmieniając się za kierownicą – dzięki Paweł za super towarzystwo, w końcu dojechaliśmy na miejsce do malutkiej osady Å, która jest położona na samym końcu drogi E10. Szybko zaparkowaliśmy samochód, zabraliśmy sprzęt i biegiem popędziliśmy na skraj wyspy, aby ustrzelić zachodzące słońce. Pierwsze barwy zachodzącego słońca udało się przenieść na matryce naszych aparatów.
Sprawdzamy prognozę pogody, która będzie naszą wyrocznią przez najbliższe kilka dni. W nocy zapowiadają pełne zachmurzenie, a poziom KP (odpowiedzialny za widoczność zorzy polarnej) jest bardzo niski, więc bez wyrzutów sumienia idziemy spać, aby wypocząć po długiej drodze. Dopiero prognoza pogody na następny dzień była bardzo sprzyjająca, więc nastawiliśmy budzik na 7:00.
Mamy końcówkę stycznia, więc wschód słońca na Lofotach jest o 10:15, natomiast słońce zachodzi, o 14:05, czyli dzień trwa zaledwie 4 godziny. Rozstawiamy statyw w miejscu, z którego widać piękną panoramę malutkiej miejscowości Reine. Obok stoi już kilku fotografów, co jakiś czas kadrując. Zagaduję do jednego, że całkiem fajne warunki, tylko magicznego światła na razie brak. W odpowiedzi dowiaduję się, że przyleciał z Australii i jest tu już od tygodnia i dopiero dzisiaj pogoda pozwoliła mu wyjść na zewnątrz, aby zrobić zdjęcia. Później rozmawiam jeszcze wielokrotnie z innymi osobami i wszystkie potwierdzają tę opowieść i powtarzają „You are really lucky”.
Niestety to tylko jeden dzień dobrej, fotograficznej pogody. Od jutra pogoda ma się diametralnie zmienić. Ma powrócić bardzo silny wiatr, ma być duży opad śniegu i deszczu, niebo szczelnie pokryją gęste, płaskie chmury i widoczność spadnie do kilku metrów. Liczymy na to, że jednak będziemy mieli szczęście i warunki pozwolą przywieźć piękne fotografie.
Mając w tyle głowy, że to może nasz jedyny dzień z dobrym światłem, jeździmy po całej końcówce Lofotów – od miasteczka do miasteczka, od mostu do mostu, biegamy, zatrzymujemy się i robimy zdjęcia cały czas trochę w pośpiechu, cały czas z wizją, że jutro już nie będzie, czego robić.
Prognozy pogody niewiele się poprawiły. Zmieniły się na gorsze. Kolejne dni to silny wiatr, śnieg z deszczem, który padał w najróżniejszych kierunkach. Nie sposób się przed nim schronić i nie sposób tak osłonić obiektyw, aby na niego nie napadało. Do tego olbrzymie zachmurzenie i widoczność max kilka metrów. Tragedia.
Przedstawiam poniższą galerię zdjęć, które dane mi było zarejestrować, które mam nadzieję, że choć w części ukażą piękno zimowych Lofotów i ich niepowtarzalny klimat, surowość gór, malowniczych zatok i porozrzucanych malutkich, czerwonych domków. Już teraz wiem, że muszę tam powrócić. Być może o innej porze roku, aby zobaczyć Lofoty w pełni lata i bardzo długiego dnia, lecz na pewno także chciałbym raz jeszcze spróbować pojechać tam zimą. Może Natura kolejnym razem będzie bardziej sprzyjająca?norwegia lofoty zima norwegia lofoty zima norwegia lofoty zima norwegia lofoty zima norwegia lofoty zima norwegia lofoty zima norwegia lofoty zima norwegia lofoty zima norwegia lofoty zima norwegia lofoty zima norwegia lofoty zima norwegia lofoty zima norwegia lofoty zima norwegia lofoty zima norwegia lofoty zima norwegia lofoty zima norwegia lofoty zima norwegia lofoty zima norwegia lofoty zima norwegia lofoty zima norwegia lofoty zima norwegia lofoty zima

Lofoty informacje praktyczne

Trzeba sobie jasno powiedzieć – Lofoty jak cała Norwegi do tanich nie należą. Podczas krótkiego pobytu spaliśmy w tradycyjnych, czerwonych domkach (rorbuer) w mieście Å – położonym na końcu archipelagu Lofotów. W Å-Hamna Rorbuer mieliśmy do dyspozycji mały salon z wyposażonym aneksem kuchennym, łazienkę z ciepłym prysznicem i sypialnię. Z okna piękny widok na zatokę. Koszt to ok. 420 zł za domek za noc. Bardzo polecamy!

Newsletter

Podobał Ci się artykuł i zdjęcia? Chcesz być zawsze na bieżąco i jako pierwsza/y otrzymywać powiadomienia o nowych wpisach na blogu? Zapisz się do newsletter'a. Obiecuję zero spam'u

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Podobają Ci się artykuły i zdjęcia?

Chcesz być zawsze na bieżąco?
Chcesz jako pierwsza/y otrzymywać powiadomienia o nowych wpisach na blogu? Zapisz się na newsletter. Obiecuję zero spam'u