Tajlandia z maluchem u boku – zapiski z podróży

nadia w podróży - tajlandia z maluchemDługo zastanawialiśmy się, gdzie tym razem nasza mała, dzielna podróżniczka zaciągnie nas w ramach cyklu Nadia w Podróży. Po kilku długich i poważnych rozmowach wybór okazał się oczywisty – „Mamo, tato gdzie byliście w podróży poślubnej?” – nieoczekiwanie padło z jej ust – „W Tajlandii.” grzecznie odpowiedzieliśmy. „To właśnie tam chcę pojechać.” Koniec i kropka – tak powstał pomysł na wyjazd „Tajlandia z maluchem u boku” .

Poniżej będziemy starali się zamieszczać (w miarę na bieżąco w zależności od dostępności internetu) zapiski z podróży, o tym jak mijają nasze rodzinne wakacje usytuowane głównie w Tajlandii.

Spis treści

2014-01-18, 22:23 Pakowanie

To jeden z ważniejszych elementów wyjazdu. Trzeba pamiętać, co ze sobą zabrać, i o niczym nie zapomnieć, a także spróbować włożyć wszystko do dwóch plecaków głównych. Ćwiczyliśmy już to kilka razy i pomimo tego, zawsze jest ciekawie. Nadia, pomimo, że jest najmniejsza, to jej rzeczy i jedzonko zajmują stosunkowo najwięcej miejsca. Koniec końców udało się – plecaki są zapakowane, a na stole nic nie zostało. Jest sukces. Jeszcze chwila, jeszcze trochę i lecimy :) – rozpoczyna się wyjazd pod pięknym tytułem Tajlandia z maluchem u boku.

pakowanie plecaków
Pakowanie plecaków. Wszystko zmieściło się w dwóch nadawanych plecakach do tego wózek i podręczny.

2014-01-20, 06:53 Kuala Lumpur – lotnisko

Wylądowaliśmy w Malezji. To był bardzo długi lot – raptem niby 11 godzin, lecz dłużył się strasznie. Nadii nie przypadły do gustu malezyjskie linie lotnicze i nie chciała pójść spać. Jedzenie całkiem ok, lecz obsługa taka sobie. Uciekamy teraz do ostatniej odprawy do Bangkoku.

2014-01-20, 15:34 Bangkok – pierwszy szok

Wylądowaliśmy punktualnie o 9:00 miejscowego czasu. Linie Lotnicze Thai Airlines (lot z Kuala Lumpur do Bangkoku) zrobiły na nas mega pozytywne wrażenie. Pasażerów było bardzo mało – praktycznie wychodziło, że każdy pasażer miał jedną stewardesę dla siebie. Jeszcze dobrze nie wystartowaliśmy to jedzenie, picie, poduszka, kocyk itd. a dla Nadii cały pakiet zabawek: kredki, książeczki, malowanki itp. Wyszliśmy z lotniska i pierwszy szok. Gdzie ta dobrze znana szara, mokra, stara szmata, którą zawsze dostawało się w twarz po wyjściu z klimatyzowanego pomieszczenia? Gdzieś zniknęła? Po prostu nie ma. Człowiek dziwnie się czuje, bo nie jest mega wilgotno jak zawsze, jest przyjemnie ciepło, ale nie za gorąco. Normalnie dziwnie się czuję, ale jest to przyjemne uczucie, gdy po pokonaniu kilku kroków z plecakiem, człowiek nie ocieka cały potem. Musimy się mentalnie przestawić. Pojechaliśmy na dobrze nam znaną Khao San Road, czyli mekkę backpackerów – tutaj też nie ma zmian. Nadal jest nasze kochane pad thai (tajski makaron), są naleśniki z bananami oraz owocowe soki. Oj tego mi brakowało. Jest klimat i specyficzna, tłoczna atmosfera. Po długim i ciężkim locie przychodzi czas na sen, bo wieczorem znowu w drogę, na rajską wyspę Ko Tao.

tajlandia pad thai
Przygotowanie Pad Thai na Khao San Road – czy może być coś pyszniejszego?

2014-01-20, 19:45 Transport na Koh Tao

Człowiek wyrwany z więzów korporacji, przyzwyczajony do europejskich zwyczajów, uwikłany w ciągły bieg, za czymś lub za kimś musi przestawić swój rodzaj myślenia. Teoretycznie na bilecie autobusowym było napisane, że odjeżdża o 21:00, a miał być podstawiony minimum 30 minut wcześniej. Europejczyk za 5 min w pół do dziewiątej nerwowo zerka na zegarek, gdyż w jego otoczeniu wprowadzany jest niepokój. Za 15 min 21 denerwuje się, że jest opóźnienie. O 21:00 przebiera z nogi na nogę, bo przecież już dawno powinien siedzieć w autobusie, 15 min po 21:00 szuka obsługi, aby wyjaśnić to jawne opóźnienie. A co robi w tym czasie Taj? Kompletnie nic – jest spokojny, opanowany, cieszy się miłym wieczorem, czując specyficzny, pyszny zapach jedzenia unoszący się w powietrzu. Idzie do sklepu po kolejną butelkę wody i po drodze kupuje owoce. Gdy autobus o 21:30 niespiesznie przyjeżdża, pakuje swoje bagaże i zajmuje miejsce.

tajlandia banana pancake
Naleśniki z bananami. Pewnie często będę o nich wspominał bo po prostu są tak dobre.

Chwilę po 22:00 wolno jedziemy w stronę przystani w Chumplon. Po drodze jeszcze przystanek na jedzenie w okolicznym barze i po kilku godzinach w środku nocy wysiadamy na przystani. Tutaj tylko 2 godzinki czekania, odprawa, ładowanie się na duży i szybki katamaran. Kolejne minuty opóźnienia, bo ktoś jeszcze dokupuje bilet, bo ktoś tam jeszcze czegoś zapomniał.
Płyniemy, najpierw powoli, a później kapitan wprowadził silniki na wysokie obroty. Niestety po dłuższej chwili przymusowy, nieplanowany przystanek. W wirniki wkręciły się sieci i obsługa musi zanurkować, aby nas z tego wyplątać.
Morze jest wzburzone, a przynajmniej naszym katamaranem nieźle buja, co słychać dookoła i widać, po ludziach z głowami w czarnych workach, wydającymi specyficzne odgłosy. Po prostu mocno się uzewnętrzniają :) Raptem z godzinnym opóźnieniem wychodzimy na ląd.

I które podejście jest lepsze? Po co się denerwować? Jest chill-out, zatem przestawiamy się na tutejszy rodzaj myślenia.

2014-01-21, 21:04 Koh Tao – pierwsze wrażenia.

Wielkie pickupy służą tu za taksówki. Człowiek siedzi na odkrytej pace i trzyma się budy, aby nie wypaść. Wysepka jest dosyć mała, dlatego wszędobylskie skutery są doskonałym środkiem lokomocji. Co jakiś czas mijamy knajpkę, szkołę nurkową lub bungalowy czekające na turystów. Znajdujemy jeden z nich z widokiem na zatoczkę i plażę. Do brzegu mamy jakieś 20 metrów omijając hamak rozpięty pomiędzy palmami i drewniany leżaczek. Woda przyjemnie ciepła, a biały piasek delikatnie „chrupie” między palcami. Czas na jedzenie. Przypominamy sobie pyszny smak tajskich zupek oraz makaronów i ryżu w różnych wersjach. Kurcze, człowiek zapomniał jak doskonale potrafią smakować krewetki z dodatkiem czosnku i pieprzu. Cholera jakie to dobre. Do popicia nic innego jak pyszny soczek z mango – jakie to dobre. Na podwieczorek oczywiście naleśniki z bananami.

tajlandia koh tao
Koh Tao. Plaża w zatoce Chalok Baan.

Teraz mamy chłodny wieczór (około 25 stopni). Siedzimy sobie na ławeczce, na plaży, w oddali słychać szum morza, a w powietrzu unoszą się zapachy jedzenia. Czy można tak żyć? Coraz częściej do mnie dociera, że właśnie w taki sposób widziałbym siebie na emeryturze :) Ile to jeszcze lat.

Mamy ogromne plany na jutro – po prostu cały dzień nicnierobienia – a co należy się…

2014-01-22 Koh Tao – nicnierobienie

Delikatny zefirek smaga ciała, słoneczko co jakiś czas chowa się za chmurami. Co prawda nie ma idealnie błękitnego nieba i krystalicznie białych chmurek, plaża też nie ma 100 metrów szerokości lecz w miejscu gdzie jesteśmy jest najważniejsza sprawa – cisza i spokój i zaledwie kilka, kilkanaście osób w zasięgu wzroku. Woda doskonale orzeźwia, fali praktycznie nie ma, w końcu to zatoka. Jedzenie, picie i leżenie. Tak to ja rozumiem odpoczynek. Gdzieś tam w zaciszy palmowych miejscowi grają w pokera, karta jak widać po ich minie całkiem nieźle idzie, kawałek dalej chłopaki grają w chinlone (specyficzna odmiana piłki, gdzie gra się nogami na polu z siatką trochę mniejszą niż do siatkówki, gra pochodząca z Birmy), mnóstwo farangów (czyli obcych) szkoli się w okolicznych centrach nurkowych aby uzyskać papiery.

tajlandia chinlone
Chinlone. Birmańska gra w „zośkę”. Nieźle to wygląda prawda?

Wieczorem oczekiwanie na spektakularny zachód słońca – niestety nie doczekałem się. Słońce schowało się szczelnie za chmurami i nic z tego nie wyszło.

Jutro wycieczka na snorkeling trip w okolice Koh Tao. Podobno jedne z najlepszych miejsc w tych okolicach. Oczekiwania są duże. Zobaczymy jak wypadnie to w rzeczywistości.

2014-01-23, 19:03 Koh Tao – snorkeling

Mam wrażenie, że powoli dochodzimy do takiego stanu, że zaczynamy wszystko porównywać do siebie. Podobnie było dzisiaj z wycieczką na snorkeling. Niby wszystko fajnie, jest łódź która zabiera w najlepsze miejsca do snorkelingu w okolicach Koh Tao. Niestety te najlepsze miejsca są tylko takie sobie. Kolorowych rybek jakoś mało, woda bardzo słabo przejrzysta, a rafa praktycznie martwa. Gdzieniegdzie pojawiły się większe skupiska podwodnych szkieletów, lecz to nie to co dywany, które widzieliśmy w okolicach Gili Trawangan (Indonezja). Może tak to już będzie, że człowiek za każdym razem będzie automatycznie porównywał? Nawet snorkeling z plaży na Tioman (Malezja), który wcale nie był rewelacyjny, okazał się lepszy. Będziemy poszukiwali innych miejscówek do snorkelu w Tajlandii. Zobaczymy jakie będę tego owoce.
Jedno jest pewne słoneczko niby za warstwą chmur, lecz grzało strasznie i całe plecy są zjarane.

koh tao snorkeling
Koh Tao. Snorkeling – niby jest co oglądać, lecz jakoś nie zachwyca.

Jutro bardzo wczesna pobudka, bo o 6:00 mamy katamaran do Surah Thani a dalej przemieszczamy się na południe w okolice Krabi. Zobaczymy jak tam wygląda pogoda i tamtejsze wysepki.

nadia w podróży tajlandia
Koh Tao. Wieczorny, chłodny spacer do sklepu po wodę. Oczywiście przystanek na wąchanie kwiatków.

Ogromnym zaskoczeniem nie tylko dla nas jest tutejsza pogoda. Niby ciepło i świeci słońce, lecz to nie to czego się spodziewaliśmy. Gdzie jest krystalicznie czyste, błękitne niebo i zawieszone na nim idealnie białe chmurki? Może na południu? Zobaczymy.

2014-01-24, 15:03 Transport z Koh Tao do zatoki Ton Sai

Po 3 godzinach na katamaranie, kilku godzinach w autobusie, później bus do Ao Nang, skąd taxi łódką koniec końców dotarliśmy do zatoki Ton Sai. Teraz wystarczyło tylko pobłądzić na różnych plażach w celu wyszukania noclegu i wreszcie można odpocząć. To tak w wielkim skrócie, że wreszcie dotarliśmy na miejsce.

tajlandia ton sai
Zatoka Ton sai. Plaża. Zacumowane longboat’y czekają na klientów.

2014-01-25, 14:03 Zatoka Tonsai – wspinaczu, lepiej tu nie przyjeżdżaj

Nastał nowy dzień i nowa odsłona tego miejsca. Od razu napiszę – bardzo żałuję, że tu przyjechałem. Od rana słyszę znajomy dźwięk pobrzękiwania sprzętu wspinaczkowego, co jakiś czas mijamy ludzi z liną przewieszoną przez szyję z rękoma usmarowanymi magnezją.

tajlandia ton sai wspinanie
Zatoka Tonsai. Mekka dla wspinaczy. Ach jakie tu piękne ściany z rewelacyjną rzeźbą. Kto ma ochotę się powspinać?

Dookoła wspaniałe wapienne, mocno urzeźbione ściany. Od kaloryferów, stalaktytów, żeberek i charakterystycznych dziurek, po piękne przewieszenia startujące z samej plaży. Ściany wyrastają czasami z morza, więc aby rozpocząć drogę trzeba przypłynąć łódką. Do tego całość zaprezentowane w pięknej tropikalnej scenerii. Zatem powtarzam raz jeszcze – jeżeli jesteś wspinaczem i nie masz ze sobą sprzętu to będziesz żałował, że tu przyjechałeś i że nie możesz nic załoić. Zapisuje sobie na mojej wirtualnej mapie, że kiedyś muszą tu wrócić ze sprzętem i przystawić się do paru dróg.

2014-01-25, 18:24 Zatoka Ton Sai – plażowanie

Plaża jest bardzo fajna. Ładny piaseczek, może nie tak drobny i delikatny jak w innych miejscach, lecz nadal przyjemny. Dookoła klimatyczni, wytatuowani z dredami i kolczykami w różnych miejscach ludzie. Ktoś kręci hula-hop, ktoś skacze na slacku, ktoś inny wymachuje linką, jakaś para siedząca pod palmą śpiewa i gra na gitarze. Jest klimat, który strasznie nam się podoba. Nikt tu nigdzie się nie spieszy, każdy ma swoje pięć minut na przemyślenia, na przystanie i pogadanie o czymkolwiek.

Tajlandia Zatoka Ton Sai
Tajlandia. Zatoka Ton Sai.

Nadia powoli oswaja się z wodą i plażą. Na Koh Tao jakoś jej nie przypasowało, lecz teraz się przełamała. Obiadek na plaży – nie ma problemu, zwłaszcza gdy gdzieś na horyzoncie biegają dzieci. W drodze do naszego bungalowa zawsze możemy spotkać jakąś małpkę biegającą po palmach lub kotki, zatem nie może być przyjemniej.
Jedyny minus tej plaży to całkiem spore ilości komarów. Trzeba się oganiać. Jednak tom yum czy curry smakuje wyśmienicie.

nadia w podróży tajlandia
Wreszcie można się wyciągnąć i położyć. Ach co to za ciężkie życie :)

Zobacz jak Nadia się plażowała w Zatoce Ton Sai

2014-01-26, 16:24 Zatoka Ton Sai – odpoczywanie

Noce są stosunkowo chłodne, czyli trzeba przykryć się cienkim prześcieradłem, aby mieć stu procentowy komfort snu. Termometry podają, że jest ok. 25 stopni, lecz wydaje mi się, że tutaj w lesie jest troszkę mniej.
Nie wiem jak to się dzieje, lecz mamy ogromne problemy ze wstawaniem rano. Dzisiaj odnieśliśmy sukces bo chwilę po 10:00 udało nam się wstać z łóżka i rozpocząć standardową procedurę. Szybka toaleta, kaszka dla Nadii i w strojach kąpielowych idziemy do baru na śniadanie dla rodziców: soki owocowe, naleśniki z bananami i curry z ryżem. Jakie to pyszne, choć bywa mocno ostre. W międzyczasie jest poszukiwanie przez Nadię kotków i zabawa w Mastermind.

tajlandia ton sai
Zatoka Tonsai. Magiczne ściany do wspinania.

Później udajemy się na plażę drogą pośród palm, gdzie biegają czarne małpy z białymi otoczkami w okolicach oczu, wyszukujemy odpowiedniego zacienionego miejsca na rozłożenie saronga. Tutaj spędzamy kolejną część dnia, aż do obiadku Nadii.
Dookoła część ludzi się wspina, inni odpoczywają, ktoś tam rozwiesił slackline pomiędzy dwoma skałami nad wodą i były próby jego przejścia. Ciekawe jak nazwać tą dyscyplinę? Może Water Deep Slackline? Prawda, że pasuje?
Dzisiaj był duży odpływ, zatem prawie gołą stopą można było przy plaży przejść na Railway West. Było bardzo gorąco, więc Nadia postanowiła zdrzemnąć się na plaży. A co – jak wakacje to wakacje.

tajlandia ton sai plaża
Zatoka Tonsai. Nadia powoli, bardzo powoli przekonuje się do tutejszej wody. Temperatura jak w wannie.

Teraz czas na popołudniowy spacer i soczek z owoców, a także drobną przekąskę. Idziemy do jedynego baru, gdzie podobno jest wifi, z którego mam zamiar skorzystać aby umieścić te słowa na blogu.
Pozdrowienia z gorącej plaży – całe szczęście, że jest lód w tych soczkach, bo ciężko wytrzymać te ponad 35 stopni bez chwili wytchnienia.

2014-01-27, 18:58 Ugryzienie Nadii

Dostaliśmy ostatnio od Was bardzo wiele zapytań co ugryzło Nadię – ślady było widać na jednym z pokazanych zdjęć. Dziękujemy za troskę i już śpieszymy wyjaśnić. Specjalny spec oddział tajskiej policji został postawiony na nogi, aby złapać delikwenta. Na nasze szczęście akcja została przeprowadzona bardzo sprawnie i zwieńczona sukcesem. Niebezpieczny przestępca o pseudonimie „Komar” został przesłuchiwany non stop przez 48 godzin. Z tego, co udało nam się ustalić, nie wszystkie metody spec służb były zgodne z prawem, jednak nie udało się ustalić jego tożsamości, ani motywów działania. W drodze na rozprawę sądową zginął wpadając pod rozpędzoną łapkę na muchy. Innymi słowy sprawca został unicestwiony, a sprawiedliwości stało się zadość. Niestety w oficjalnym komunikacie komendanta miejskiej policji można było usłyszeć, że przestępca ma swoich naśladowców w całym kraju i trzeba mieć się na baczności. Nikt, nawet miejscowi, nie może czuć się bezpieczny.
Nadia czuje się całkiem dobrze, a ślady fizyczne po tym haniebnym czynie praktycznie zniknęły.

tajlandia ton sai sunset
Zatoka Tonsai – klimatyczny zachód słońca

Jeszcze raz dziękujemy w imieniu Nadii za okazaną troskę i następnym razem będziemy o wszystkim meldować na bieżąco. :)

2014-01-27, 21:24 Zatoka Hat Phra Nang

Dzisiaj po kolejnym późnym przebudzeniu postanowiliśmy, że pójdziemy zobaczyć jak wygląda jedna z najładniejszych plaż tego rejonu, czyli Hat Phra Nang. Pierwotnie chcieliśmy zabrać wózek i pójść drogą przez las do zatoki Hat Rai Leh East. Dosłownie po kilku minutach ostrego podejścia wątpliwej jakości ścieżką daliśmy za wygraną i odstawiliśmy wózek do bungalowa. Drugie podejście nastąpiło plażą. Akurat mieliśmy szczęście i odpływ był jeszcze całkiem duży, dzięki czemu mogliśmy po nadbrzeżnych kamolach udać się na plażę Hat Rai Leh West, skąd już było blisko wygodną ścieżką do celu.Plaża rzeczywiście wspaniała, ale jak zawsze jest jedno ALE – TŁUMY LUDZI. Pod względem krajobrazu to piękny drobny piaseczek i wspaniałe bardzo wysokie wapienne skały po wschodniej stronie, a całość otulona przez czyściutką niebiesko szafirową wodę. Zatem gdyby nie było tu ludzi to na pewno jedna z najfajniejszych plaż jakie widzieliśmy. Niestety tłumy podobnych do nas oraz drugie tyle wycieczkowiczów, którzy przypłynęli łodziami w ramach zorganizowanych grup, psują cały klimat. Jedno jest pewne – wolimy mniej piękne plaże, a jednak takie które mamy prawie na wyłączność, dla siebie.

tajlandia hat phra nang
Plaża Hat Phra Nang

Rozłożyliśmy się zaraz obok jaskini Księżniczki, w której oprócz malutkiej pagody znajduje się kilkadziesiąt, jak nie kilkaset fallusów.
Nadii pomimo tłumów bardzo spodobała się plaża. Co prawda jak przystało na prawdziwą damę, piasek jej bardzo nie odpowiada, jednak bawiła się doskonale. Do wody już tak ochoczo nie chciała wchodzić, lecz w końcu się przekonała.
Obowiązkowy punkt programu czyli wejście na View Point, z którego doskonale widać naszą zatoczkę Ton Sai oraz odwiedzenie laguny, której przez odpływ praktycznie nie było, zaliczony.
Na koniec, tym razem łódką, dostaliśmy się z powrotem na naszą plażę i dzień zakończyliśmy prawdziwym obżarstwem. Na pierwszy ogień poszły naleśniki z bananami i nutellą, do tego soki z mango i papai, aby na główne danie zaserwować sobie krewetki na słodko-kwaśno oraz penang (krewetki w mleczku kokosowym i warzywami). W drodze powrotnej kolejna porcja naleśników i teraz umieramy z przejedzenia.

tajlandia hat phra nang
Plaża Hat Phra Nang. Łodzie długorufowe.

Podsumowując, bo to nasz ostatni wieczór na tej plaży, zatokę Ton Sai polecamy każdemu, a zwłaszcza wspinaczom. Już teraz rezerwuję sobie w pamięci czas, w którym tu pojawię się z liną.

Jutro uciekamy w kompletnie – inne miejsce, do innego kraju. Przerywamy nasze zwiedzanie tajskich wysp i plaż i udajemy się zobaczyć trochę prastarej kultury khmerskiej, zatem lecimy do Siem Reap (Kambodża), aby zobaczyć podobno jedne z najlepszych świątyń Świata – ANGOR.

2014-01-28, 13:24 Zatoka Ton Sai – lotnisko w Krabi – transport

Długi transportowy dzień, lecz i takie muszą być, aby człowiek mógł się przemieścić z jednego miejsca w drugie. Startowaliśmy z zatoki Ton Sai, gdzie łodzią długolufową udaliśmy się do Ao Nang. Dalej busem na lotnisko w Krabi skąd za parę chwil mamy lot do Bangkoku. Internet działa strasznie więc bez zdjęć.

2014-01-28, 18:28 Bangkok – Muang International Airport

Lot z Krabi przebiegł dosyć szybko. Teraz chwile oczekiwania i kolejny lot do Siem Reap. Gdyby nie to dziwne samopoczucie to byłoby wszystko extra. Pokarało mnie wczorajsze obżarstwo i teraz nic od rana nie jem, bo miałem kilka niemiłych wizyt w toalecie. Kurcze jak pech to pech – pierwszy raz mi się zdarzyło.
Za to na lotnisku jest specjalna strefa dla dzieci i Nadia jest przeszczęśliwa. Bawi się w plastikowych domkach.
Lądujemy koło 21:00, najpierw wiza, później bagaże i transport do miasta, aby znaleźć jakiś nocleg. Mam nadzieję, że nie będzie problemu, bo jakoś nie chce mi się dzisiaj długo szukać lokum.

tajlandia łódka
Wodne taxi z Ton Sai do Ao Nang – Nadia była przeszczęśliwa.

Trzymajcie się ciepło w tej zimnej Polsce. Niech ta zima jeszcze chwilę będzie, a od połowy lutego niech znika i rozpoczyna się wiosna. :)

2014-01-28, 23:45 Siem Reap – poszukiwanie noclegu

Oj nie było łatwo się tu dostać. Najpierw delikatne opóźnienie w Bangkoku, później oczekiwanie w kolejce na wizę, choć tu poszło w miarę sprawnie, następnie kolejka po taksówkę. Okazuje się, że kolesie z tuk-tukami są przed lotniskiem, więc trzeba do nich wyjść. Jeden z nich nas odnalazł i powiedział, że zawiezie do centrum. Było już po 22, a my nie mieliśmy zarezerwowanego hoteliku. Kierowca zawiózł nas pod jeden adres – pełno, pod drugi również wszystko zajęte. Podnieśliśmy trochę cenę, jaką jesteśmy w stanie zapłacić więc pojechaliśmy do trzeciego – też nie ma miejsc. Koniec końców znaleźliśmy całkiem fajny nocleg, trochę na uboczu, lecz wygodny wielki pokój z łazienką z ciepłym prysznicem za 15$.
Uff. Możemy zaprzestać poszukiwania i pójść spać.
Nadia była super wytrzymała. Nic nie marudziła, a wręcz leżała spokojnie na kolanach, czekając kiedy ci wspaniali rodzice zawiozą mnie do łóżka, dadzą jeść i położą spać :).

2014-01-29, 21:45 Siem Reap – pływająca wioska Kampong Phluk

Trochę musieliśmy odespać wczorajszy dzień, zatem wstaliśmy przed 10:00 i koło południa pojechaliśmy na wycieczkę do pływających wiosek. Przed przyjazdem czytałem różne opinie o tych miejscach, duża część z nich była bardzo negatywna, a część całkiem ok. Postanowiliśmy to sprawdzić na własnej skórze.

kampong phluk dziecko
Kambodża. Kampong Phluk. Każde dziecko musi na siebie zapracować

Wybraliśmy wioskę trochę dalej położoną o nazwie Kampong Phluk, która miała być ładniejsza i spokojniejsza. Rzeczywiście było całkiem fajnie. Ludzie mieszkają w wysokich, postawionych na palach, domach z drewna, a życie toczy się przy brzegu lub na wodzie. Nie ma żebractwa czy wymuszania zakupów dla dzieci z okolicznych szkół.

kambodza kampong phluk
Kambodża. Kampong Phluk. Codzienne życie na brzegu.

Jednak jeden obrazek mi pozostanie na długo w głowie. Na razie zostawię go bez komentarza, bo musi mi się to ułożyć w głowie.
Płyniemy łódką, a z naprzeciwka płynie wielka łódź wypełniona wschodnimi turystami (tak na oko Japończykami) i zza burty wyrzucają do wody malutkie paczuszki chipsów. Okoliczne dzieci wskakiwały do rzeki i wyławiały „dary”.

Później pojechaliśmy na krótką wycieczkę malutką łódką w miejsce gdzie cały las namorzynowy jest zalany do pewnej wysokości wodą. Wygląda iście niesamowicie. Pokręcone konary wyrastają z wody, aby szczelnie zakryć powierzchnię koroną swoich drzew i wpuścić w te okolice niewiele światła.

kambodża floating forest
Floating forest, czyli „pływający las” ma to coś w sobie.

Wieczorem zmęczeni, nie mieliśmy już siły pozostać na zachód słońca w jednej ze świątyń, więc wróciliśmy do hotelu.
Pomimo, że to Kambodża i ceny jedzenia są tu bardzo przyjemne np. sok z mango, papai, banana 1$, krewetki słodko kwaśne 3$, smażony imbir 2$, itd. to wycieczka i wszystkie łódki całkiem sporo nas kosztowały. Do tego 3-dniowy bilet wstępu do świątyń Angkor 40$ boli.
Jutro wczesna pobudka, bo o 5:30 uderzamy na najczęściej obfotografowany wschód słońca na świecie, czyli Angkor Wat Sunrise.

2014-01-30, 21:37 Angkor Wat – sunrise

Pobudka o barbarzyńskiej porze czyli godz. 5:00, szybki jogurt bo kierowca tuk-tuka już czeka. Jedziemy w wiadome miejsce. Cel jest jeden – wykonać standardowy, do bólu oklepany kadr (a może uda się złowić coś swojego) wschodu słońca nad Angkor Wat.
Na razie powiem tyle – wschód słońca był – był. Chmurki były – były. Magiczne kolorki były – raczej nie. Czy udało mi się ustrzelić coś niesamowitego? Raczej nie, lecz ogólnie nie jest źle. W domku na lepszym monitorze niż ten od netbooka zobaczę co z tego udało się zarejestrować.

sunrise angkor wat
Wschód słońca nad Angkor Wat, jeszcze przed „zaświeceniem” kolorków.

Dalej nastał czas na powolne oglądanie Angkor Wat od środka, a jest co oglądać. Dużo zdobień, kolumn, tarasów i innych ozdobników.

Później pojechaliśmy zobaczyć to co najlepszego w okolicy oferuje Angkor czyli majestatyczne twarze świątyni Bayon oraz miejsce rozgrywania scen filmu Tomb Rider – świątynia Ta Prohm. Każda z nich ma coś niesamowitego w sobie i warto każdej z osobna poświęcić trochę czasu.
Tak na gorąco – wschód słońca całkiem ok, a same świątynie ciekawe i interesujące, jednak po wszystkich „ochach” i „achach” i wielkich nadziejach spodziewałem się czegoś większego, czegoś lepszego niż w Bagan, a tam było przecież magicznie. Nie wiem czemu myślałem, że wieże Angkor Wat są wielkie, a bajońskie twarze olbrzymie. W rzeczywistości są rzeczywiście piękne, lecz nie aż tak duże.

angkor wat jedzenie
Śniadanie w Angkor Wat? Czemu nie.

Drugi mit, o którym wiele osób pisało, że są tu tłumy, tłumy i jeszcze raz tłumy ludzi, a dopiero później świątynie. Obalam go – wcale nie ma aż tak dużo ludzi. Oczywiście jest dużo turystów, lecz to nic w porównaniu z galeriami handlowymi czy ulicą Świdnicką we Wrocławiu podczas słonecznego wieczoru latem.

2014-01-30, 22:37 Siem Reap – miłe spotkanie „na końcu świata”

Zawsze powtarzałem, że świat jest mały i dzisiaj po raz kolejny urzeczywistniło się to w realu. Los sprawił, że dwie rodzinki podróżujące ze swoimi córeczkami, które wcześniej się nie znały i nigdy się nie spotkały, musiały dotrzeć aż do Kambodży, aż do Siem Reap, żeby się poznać. Tak właśnie się stało.
Dzisiaj Nadia mogła poznać swoją troszkę starszą, trzy i pół letnią koleżankę Anię. Nowa koleżanka jest właśnie w trakcie podróży dookoła świata. Nieźle prawda?
Nie wiem, co tam sobie opowiadały podczas zabawy na trawie i gry w piłkę, lecz aż boję się co nam Nadia powie po powrocie do domu, gdzie tym razem chce pojechać :)Jedno jest pewne – podróże i Internet, a także podróżujące dzieci jednoczą!!! Ania, Domi i Piotrek będziemy was podglądać podczas Waszej wspaniałej podróży i do następnego zobaczenia.

kambodża spotkanie
Nadia i nowa koleżanka Ania z mamami.

2014-01-31, 22:57 Kambodża – Zwiedzanie świątyń

Dzisiaj postanowiliśmy zobaczyć troszkę inne świątynie. Tym razem wybór padł na daleko oddaloną Banteay Srei Wiele osób polecało ją ze względu na przepięknej jakości płaskorzeźby. Sama świątynia nie jest zbyt duża, lecz naprawdę warto ją odwiedzić.

kambodża banteay srei
Banteay Srei. Malutka, lecz przepięknie urzeźbiona świątynia.

Później udaliśmy się do świątyni Kbal Spean, czyli takiej do której trzeba podejść jakieś 30 min spacerkiem przez las. Wędrówka sama w sobie całkiem przyjemna – nawet z Nadią na rękach, bo wózek nie wchodził w rachubę, lecz sama świątynia, a właściwie jej pozostałości, które są zatopione w wodzie to jak dla mnie porażka. Strasznie to słabo się prezentuje. Parę kamieni z płaskorzeźbą zanurzone w wodzie. Do tego fajny wodospad w którym można się wykąpać. Dla samej świątyni wg mnie nie warto tu przyjeżdżać.

Na koniec świątynia niedaleko położona od Angkor Wat o nazwie Banteay Samre. Super sprawa. Bardzo ciekawa, ładnie zachowana. Można spędzić tu trochę czasu na podziwianie piękna khmerskiej kultury.
Wieczorkiem jeszcze shopping na old markecie i kolacyjka – tym sposobem żegnamy się z Siem Reap i Kambodżą, którą jej pozostałą część zostawiamy na następny raz. Jutro uciekamy do Tajlandii na wyspę Koh Chang. Pobyczymy się trochę na plaży i mamy parę rzeczy do zrobienia. Niestety w tyle głowy gdzieś tam siedzi, że wakacje powoli dobiegają końca i będzie trzeba się zderzyć w polską zimą. A może zdąży minąć, gdy my wrócimy?

2014-02-01, 22:50 Długi przejazd Siem Reap (Kambodża) – Koh Chang (Tajlandia)

Mieliśmy nadzieję się, że relacje w Internecie są mocno przesadzone i że ten przejazd nie potrwa aż tyle. Jednak myliliśmy się.
Wystartowaliśmy o 8:00 spod naszego hotelu tuk-tukiem, później autobus do granicy jakieś 3 godz. następnie granica kambodżańska, później długie oczekiwanie na granicy tajskiej, następnie czekanie na busa, później oczekiwanie na prom, następnie bus i raptem w okolicach 21:00 już byliśmy na plaży Kai Bae na Koh Chang. Teraz rozpoczął się proces poszukiwania noclegu. Niestety w Buzzas Bungalows mieli już komplet, a wyglądało bardzo fajnie, lecz znaleźliśmy ostatni bungalow w Siam Cottage. Późnym wieczorem, gdzie wszędzie jest ciemno ciężko określić czy jest fajnie położony czy nie. Zobaczymy rano. Szybka kaszka dla Nadii i spać. To był długi i męczący dzień pełen wrażeń.

tajlandia prom
Jeden z ostatnich transportów tego długiego dnia – prom na Koh Chang.

W tym miejscu pragnę zaznaczyć jedną rzecz. Nadia powinna dostać odznakę „wzorowego malucha w podróży” gdyż była po prostu wspaniała. Ani chwili nie marudziła, zawsze wykazywała zainteresowanie zmieniającą się sytuacją, czasami drzemała, a w innym czasie biegała po pokładzie promu na wyspę. Po prostu dziecko na medal – ale po takich grzecznych rodzicach to co się dziwić :).

2014-02-02, 12:50 Koh Chang – plaża Kai Bae

Długo zastanawialiśmy się którą plażę wybrać na tej wyspie. Na pewno nie chcieliśmy żadnej imprezowni z głośnymi barami. W przewodniku było opisane, że Kai Bae jest przeznaczona głównie dla spokojnych rodzin z dziećmi. I tak jest w rzeczywistości. Bardzo dużo tu par z dzieciakami. Jest cisza i spokój. Plaża dosyć wąska, lecz prawie na wyłączność. Woda czyściutka i ciepła. Bardzo przyjemnie można tu wypocząć. Czego chcieć więcej na wakacjach z maluchem?

nadia w podróży
Koh Chang. Czas płynie bardzo powoli.

Huśtawka i hamak to dwa elementy, które na pewno pomogą wypocząć. Nadia uwielbia się bujać, a hamak zawsze przyda się na drzemkę rodzica. Na razie w planach mamy po prostu NIC – duże okrągłe NICNIEROBIENIE. Chociaż takie plażowanie to ciężka robota, ponieważ trzeba rano wstać, pójść na pyszne, tajskie śniadanie, później kupić wodę, aby się nie odwodnić, a następnie powtarzać cykl w postaci woda – plaża – smarowanie kremem z filtrem i tak w kółko. W międzyczasie jedzenie, a wieczorkiem znowu jedzenie. Można się zmęczyć. Wszystko to odbywa się w pełnym słońcu, a temperatura jest grubo powyżej 35 stopni.

nadia w podróży
Tajlandia z maluchem u boku na wyspie Koh Chang.

Dobra idę się schłodzić do wody.

2014-02-03, 16:50 Koh Chang – szarości dnia codziennego

Tak jak sobie obiecaliśmy tak też się stało. Nicnierobienie na plaży na wyspie Koh Chang. Jednak to nie jest takie łatwe, jak mogłoby się komuś wydawać, bo przecież nie uciekniemy przed czynnościami dnia codziennego, prawa?

nadia w podróży
Nadia upodobała sobie różnego rodzaju plaże na swoje drzemki. Wspaniałe miejsce.

Trzeba wstać, zjeść śniadanie, później udać się na plażę, poleżeć troszkę, popływać, budowanie zamku z piasku, pluskanie w wodzie, później znowu otrzepać się z wszędobylskiego piasku.

tajlandia bungalow
Jest także czas na kibelek – tym razem na tarasie naszego bungalowa.

Mała przerwa w nicnierobieniu na parę zdjęć i huśtaniu się i znowu nic. Dochodzi pora obiadowa, brzuszek już prawie pusty więc trzeba przejść te parę, paręnaście metrów do knajpki na plaży, a tu znowu czeka nas wyzwanie. Trzeba przeczytać menu i coś z niego wybrać. Później jest proces jedzenia, a po jedzenie wiadomo – kibelek. Później jeszcze kolacja, deser i inne atrakcje…

nadia w podróży
Kolacja Nadii – żółte curry z ryżem.

Zatem jakby się człowiek nie starał, jakby nie chciał nic nie robić to się po prostu nie da.
Jednak wychodzi mi na no, że bardzo łatwo nam się zmusić do tych paru czynności: porannych czy obiadowych dylematów. Mogłoby tak być na dłużej :) Oby człowiek miał tylko takie problemy :)

2014-02-03, 22:50 Koh Chang – trochę ciepła

Starałem się, naprawdę starałem się lecz nic z tego nie wyszło. Najpierw próbowałem wysłać SMS’em, później MMS’em też bez skutku. Gdy miałem połączenie z Internetem to chciałem wysłać poprzez email, lecz wiadomość była za duża i serwer pocztowy ją blokował. Ostatecznie zrezygnowałem z wszystkich możliwości i zrobiłem po prostu jedno zdjęcie i tym sposobem przesyłam Wam, wszystkim czytelnikom bloga, trochę CIEPŁA od nas do Was do zimnej Polski, bo wszyscy o to prosicie.

tajlandia koh chang plaża
Koh Chang – plaża Kai Bae – nie jest źle, prawda?

Dajcie znać czy się udało? Pozdrowienia z gorącej plaży Kai Bae.

2014-02-04, 19:20 Koh Chang Marine Park – snorkeling trip

Dzisiaj postanowiłem sprawdzić tą miejscówkę pod kątem snorkelingu. Standardowo wykupiłem wycieczkę w jednym z licznych biur podróży. Rano odebrali mnie z hoteliku i popłynęliśmy wielką łodzią w okolice jakiś malutkich wysepek.

tajlandia rafa koralowa
Koh Chang Marine Park – piękny snorkeling.

Pierwsze zanurzenie i ogromne zdziwienie. Mamy wreszcie do czynienia z naprawdę fajną rafą i mnóstwem kolorowych rybek. Aż chce się tu pływać i zaglądać w każde miejsce. Może rafa nie jest ogromna i bardzo kolorowa, lecz co najważniejsze jest żywa. Wygląda to wspaniale. Delikatne, malutkie pomarańczowe ukwiały kołyszą się w wodzie, a pomiędzy nimi pływają rybki szukające pożywienia. Zaraz obok przepływa ławica barakud, a na dnie czai się mnóstwo kolczatek, na które trzeba mocno uważać.

tajlandia rafa koralowa
Koh Chang Marine Park – piękny snorkeling.

Woda cieplutka, słońce grzeje, więc można tak spędzić miło cały dzień, aż człowiek ma odmoczone stopy i dłonie i nie ma siły poruszać rękoma.
Niestety mój aparacik trochę zgłupiał od zanurzeń na dosłownie parę metrów głębokości (ciekawe niby wodoodporność do 10 metrów) i w połowie odmówił posłuszeństwa. Szkoda.

tajlandia rafa koralowa
Koh Chang Marine Park – piękny snorkeling.

Podsumowując to w porównaniu do snorkelingu w okolicach Koh Tao to sto razy lepszy, a porównaniu do tego na Gili Trawangan, to jeszcze nie mam zdania. Był równie ciekawy, lecz trochę inny.

2014-02-05, 19:20 Koh Chang White Sand Beach

Postanowiliśmy sprawdzić jak wygląda podobno największa i najładniejsza plaża na wyspie. Bierzemy songthaew’a (rodzaj picku’pa przystosowanego do przewożenia ludzi na pace) i jedziemy w stronę White Sand Beach. Pierwsze wrażenie raczej średnie: jest długa ulica wokół której sklepiki, restauracje i bazary z ciuchami oraz pamiątkami. Wchodzimy na plażę i… fakt jest szeroka, biały piasek, woda bardzo płytka, jednak ludzie – dużo ludzi psuje w naszej opinii klimat.

koh chang white sand beach
Koh Chang. White Sand Beach.

Wolimy naszą wąską plażę Kai Bae kilkanaście metrów od bungalowa – gdzie niewielki skrawek piasku mamy prawie tylko dla siebie. Do tego cisza i spokój. Tak to już jest, że każdy wybiera, co lubi.

nadia w podróży
Mamo, tato właśnie zjadłam śniadanie, a teraz chcę się bawić.

2014-02-06, 13:20 Koh Chang – jazda na słoniu

!!! AKTUALIZACJA!!!

Na Koh Chang jedną z głównych atrakcji jest jazda na słoniu. Niestety byliśmy zupełnie nieświadomi i naiwni i daliśmy się namówić. Nie wiem jak to jest możliwe, że pomimo tego że podróżujemy nie od wczoraj i staramy się robić to świadomie, to popełniliśmy ten błąd – przejechaliśmy się na słoniu :(. Teraz mamy olbrzymiego kaca moralnego!

Po wyjeździe napisaliśmy specjalny artykuł o tym – abyście mogli w pełni świadomie podjąć właściwą z pełną świadomością i odpowiedzialnością decyzję czy przykładacie swoje pieniądze do tego procederu czy nie.

tajlandia jazda na słoniu STOP

2014-02-07, 13:20 Koh Chang – ostatni dzień plażowy

Ten dzień musiał kiedyś nastąpić. Dzisiaj ostatnie plażowanie tego wyjazdu. Jutro uciekamy na ostatnie parę dni do stolicy – Bangkoku. Pogoda piękna, choć rano troszkę padało, teraz czasami słoneczko skrywa się za chmurkami, lecz nie za często. Nadia uwielbia huśtawkę na plaży do tego stopnia, że działa na nią doskonale usypiająco.

nadia w podróży
Najlepiej u taty na hamaku prawda?

Jest już po swojej południowej drzemce, a teraz zje z nami obiadek: żółte curry z krewetkami oraz krewetki z orzechami nerkowca. Ostatnio bardzo polubiła tutejsze krewetki – są delikatniejsze od kurczaka i takie pyszne. Podobnie z owocami: od dłuższego czasu papaja i banany są jej ulubionymi owocami.

2014-02-08, 21:30 Koh Chang – Bangkok – transport

Transport z Koh Chang do Bangkoku minął dosyć sprawnie. Najpierw odebrał nas fajny busik z guesthousa, później prom i dalej tym samym busikiem, aby po ok. 6,5 godz. być na Khao San Road. Szybko znaleźliśmy guesthouse, szybki obiadek dla Nadii i włóczęga jedną z najbardziej znanych backpackerskich ulic świata. Dobra kolacyjka – zakupy zostawiamy na jutro :)

tajlandia khao san road
Bangkok. Khao San Road – zagłębie backpackerów.

Dzisiaj pierwszy raz spotkaliśmy się z niemiłą sytuacją. Wróciliśmy do guesthousa i Nadia była trochę marudna i płakała, że coś tam chce i dosłownie po 5 minutach przyszedł koleś z recepcji powiedzieć swoją łamaną angielszczyzną, że jesteśmy za głośno i że może zmienimy pokój lub uśpimy dziecko na zewnątrz, bo jest za głośno. Przypomnę tylko, że jeszcze nie było 21:00 i nikogo poza nami nie ma w guesthousie. Jestem wstrząśnięty i oniemiały tą sytuacją i to jeszcze w Tajlandii? No nic. Nadia już teraz grzecznie śpi i mam nadzieję, że tym razem nam nikt nie będzie przeszkadzał w nocy, jak będą wracali z nocnych imprez :)

2014-02-09, 22:30 Bangkok – Chatuchak Market

Dzisiaj spędziliśmy czas na kręceniu się po jednym z największych (chyba) targowisk Bangkoku. Byliśmy tu parę lat temu i nic się nie zmieniło. Po prostu mnóstwo stoisk, mnóstwo ludzi i ogrom towaru do kupienia. Nawet zasięgnęliśmy języka, aby dowiedzieć się jak się sprawy mają, gdyby tak chcieć coś wysłać statkiem do Polski i nie jest tak źle: metr sześcienny ładunku, bez limitu kilogramów kosztuje 1000 zł i płynie 30 dni z transportem do Poznania. Było gwarnie, gorąco i duszno ale i tak daliśmy radę nabyć sobie parę „souvenirów”.

tajlandia chatuchak market
Bangkok. Chatuchak market – kto kupuje?

Na koniec chcieliśmy pójść z Nadią do Discovery Museum for Children, lecz niestety było zamknięte.
Wieczorem udaliśmy się na sławny targ kwiatów. Spodziewaliśmy się wielkiego wow, a było tak sobie. W sumie był targ – był, były kwiaty – były, zatem niby wszystkie warunki spełnione, lecz człowiek spodziewał się czegoś więcej.
No tak jutro ostatni dzień w stolicy Tajlandii i kończą się wakacje.

2014-02-10, 23:30 Bangkok – Dusit Zoo

Ostatni dzień w Bangkoku postanowiliśmy spędzić w ogrodzie zoologicznym. W sumie to trochę podobny do tego naszego wrocławskiego. No ale trochę zwierzątek pooglądaliśmy. Nadii oczywiście najbardziej podobały się małpy.

tajlandia tygrys w zoo
Bangkok. Dusit Zoo – tygrys.

Później zakupy różnych przypraw i dobroci, aby można było trochę pogotować w domku no i tyle… Wyjazd dobiega końca. Jutro wylatujemy do domu. Przed nami długa droga.

2014-02-11, 09:30 Bangkok – pakowanie

U was jest jeszcze środek nocy, a my już wstajemy, bo trzeba spakować plecaki, później jedzenie i transport na lotnisko. Powoli kończy się nasz wyjazd pt. „Tajlandia z maluchem u boku”.
Na zewnątrz jest 31 stopni, a we Wrocławiu jakieś 5, więc czeka nas niezły szok. Niestety z planu oszukania zimy nic nie wyszło :( Wyciągniemy z tego wnioski i może następnym razem się uda :). Pozdrawiamy i będziemy na bieżąco informować o postępach naszego powrotu.

2014-02-11, 22:10 Kuala Lumpur – lotnisko

Hej wszystkim czytającym.
Dzisiejszy rozkład dnia:
1. Pakowanie i upychanie całego dobytku do plecaków.
2. Transport na lotnisko w Bangkoku – nie obyło się bez małej nerwówki, bo busik spóźnił się raptem 30 min.
3. Lot z Bangkoku do Kuala Lumpur mamy już za sobą
4. Jesteśmy już w Malezji, a dokładniej w stolicy. Mamy teraz dłuższą chwilę czekania na najdłuższy lot, czyli ten do Frankfurtu. Pomimo, że to dopiero początek powrotu to wszyscy powoli są zmęczeni i zasmuceni, że wakacje kończą się.
Za dwie godzinki będziemy już siedzieć w samolocie i przed nami trochę ponad 13 godzin lotu :) Mam nadzieję, że po kolacji wszyscy ochoczo (zwłaszcza Nadia) pójdą spać.
Pozdrawiamy.

2014-02-12, 08:10 Frankfurt – lotnisko

Jeden z ostatnich wpisów na tej stronie… Jesteśmy już w Niemczech. Teraz mam nadzieję, że szybko miną 3 godziny oczekiwania na lot. Siedzimy na placu zabaw. Niestety niemiecka dokładność wszelkich kontroli obudziła nam Nadię, gdy przechodziliśmy przez kolejne bramki i teraz jest mocno niewyspana, co słychać na całym lotnisku. :)
Nam też już się chce zjeść polską kanapkę, popijając zwykłą herbatą siedząc na kanapie w salonie. Jeszcze troszkę.

frankfurt lotnisko
Lotnisko we Frankfurcie. Plac zabaw.

2014-02-12, 20:25 Wrocław – mieszkanko…

Po wielu godzinach, kilku lotach dotarliśmy do domu. Udało się wypakować wszystkie plecaki, puścić dwie pralki, zjeść duże, późne śniadanie i wziąć gorącą i długą kąpiel. To chyba na tyle.
Dziękujemy wszystkim za śledzenie naszych poczynań, za komentarze i miłe wiadomości. Teraz przyjdzie czas na ogarnięcie materiału zdjęciowego, poukładanie notatek i podejście do wpisów na blogu, do których już teraz zapraszamy.
Zatem oficjalnie możemy uznać wyjazd Tajlandia z maluchem u boku za zakończony.

Newsletter

Podobał Ci się artykuł i zdjęcia? Chcesz być zawsze na bieżąco i jako pierwsza/y otrzymywać powiadomienia o nowych wpisach na blogu? Zapisz się do newsletter'a. Obiecuję zero spam'u

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Podobają Ci się artykuły i zdjęcia?

Chcesz być zawsze na bieżąco?
Chcesz jako pierwsza/y otrzymywać powiadomienia o nowych wpisach na blogu? Zapisz się na newsletter. Obiecuję zero spam'u