Polowanie na ryby z kuszą na Pamilacan

Grupka kilku chłopaków przemierza plażę. Uśmiechnięci od ucha do ucha rozmawiają ze sobą ciesząc się z czegoś. W jednej ręce trzymają dziwne drewniane koło z dwoma sznurkami, maskę i fajkę, a w drugiej długi, metalowy pręt zakończony ostrzem. Na drugim końcu pręta znajduje się kawałek gumy i drewna – to ręcznej roboty kusza. Rozpoznałem ich z daleka – wcześniej poznałem ich na plaży. Siedzieli na brzegu koło wyciągniętej łódki i raczyli się winem palmowym oraz palili ręcznie skręcane papierosy.

filipiny pamilacan rybacy polowanie na ryby
Pamilacan. Rybacy z kuszą.

– Gdzie się wybieracie? – zapytałem zaczepnie.
– Idziemy na polowanie na ryby – łamanym angielskim odpowiedział jeden z nich.
– A gdzie?
– Tam koło ruin twierdzy.
– Mogę iść z Wami popatrzeć?
– Pewnie.

Od teraz miałem już swojego opiekuna. Był bardzo zainteresowany moją osobą. Chciał się dowiedzieć skąd jestem, co tu robię i takie standardowe pytania lokalnych mieszkańców. Co jakiś czas tłumaczył pozostałym, a wszyscy z aprobatą kiwali głowami. Od teraz czuł się ważniejszy od kumpli.
Zatrzymaliśmy się na plaży koło ruin. „Nie boisz się?” – padło pytanie od mojego opiekuna. Troszkę się zdziwiłem, bo czego mam się bać. Pływać umiem, maskę mam, będę trzymał się z daleka i obserwował jak przebiega polowanie na ryby. Kusze nie strzelają przecież aż tak daleko. „Nie, nie ma czego” – odpowiedziałem i założyłem maskę na twarz, choć w tyle głowy pojawiła się dziwna konsternacja – o co mogło mu chodzić? Może faktycznie to jest niebezpieczne?
Wchodzimy do wody. Kamienie, rośliny i całe mnóstwo jeżowców. Nikt z nich nie patrzy po czym stąpa bosymi stopami. Pewnie nie raz już wyciągali kolce jeżowców ze stóp. Położyłem się od razu na wodzie, aby nie musieć chodzić i uważać na te ostre kolce. Odpłynęliśmy kilkadziesiąt metrów od brzegu. Mój opiekun kolejny raz upewnił się, czy aby wszystko ok i tłumaczy, że teraz będą rozpoczynali polowanie.
Zakładają maski na twarze a na nogi to dziwne koło z drewna – to taka lokalna wersja płetw. Każdy z nich ma kawałek sznurka przewiązany w pasie. Kilka kontrolnych wdechów i dają nura.
Pod powierzchnią wody, kilka metrów niżej znajduje się rafa koralowa do której dopływają chłopaki. Powoli, niespiesznie obserwują dokładnie wielkiego korala w poszukiwaniu ryb. Najpierw z jednej strony, później z drugiej, zaglądają w każdy najmniejszy zakamarek. Po dłuższym czasie spokojnie wynurzają się bez zdobyczy. Poprawiają maskę, kilka wdechów i znów nurkują.
Jeden z nich chyba znalazł jakąś rybę. Włożył swoją dzidę w środek otworu w rafie i wynurza się. Rozmawia z kolega i razem ponownie nurkują. Opływają rafę i z drugiej strony wbijają drugi metalowy pręt. Tym razem mają pierwszą zdobycz. Z przebitą na wylot rybą wynurzają się. Chwyta rybę w ręce i zębami przegryza rdzeń kręgowy. Przez dziurę po kuszy przewleka sznurek i zawiązuje wokół swojego pasa. Kolejne kilka wdechów i znów zanurzają się w poszukiwaniu kolejnych ryb.
Kilka razy próbowałem zejść z nimi pod wodę. Zanurzam się i dopływam do dna po którym oni „biegają”. Robię dwa, trzy zdjęcia i muszę się wynurzyć, bo brakuje mi powietrza. Pośpiesznie łapię powietrze i ponownie zanurzam się – kolejne zdjęcia i znów płynę do powierzchni. Kilka wdechów i kolejny raz schodzę na dno. Podczas tych moich kilku zanurzeń, oni cały czas są pod wodą, cały czas obserwują rafę i polują. Nie potrzebują tak często wynurzać się – robią to od dzieciństwa, więc ich płuca przyzwyczajone są do częstego nurkowania na bezdechu. Praktycznie codziennie schodzą pod wodę, aby upolować coś na obiad czy kolację. Czasami mają dużo szczęścia, a czasami wracają z pustymi rękoma.
Dzisiaj większość z nich złapała kilka malutkich ryb – w sam raz na popołudniową przekąskę. Mój „opiekun” pokazuje, że już kończą i że wracamy na brzeg. Stoimy na plaży, czekamy na resztę i rozmawiamy w pełnym słońcu. Chłopak dziękuje mi za to, że wybrałem się z nimi. Ale jak to on mi dziękuje za moje towarzystwo? To ja jestem bardzo wdzięczny, że mogłem z nimi popływać i zobaczyć jak wygląda bezdechowe polowanie na ryby. Wracamy na plażę – czas na obiad.filipiny pamilacan rybacy polowanie na ryby filipiny pamilacan rybacy polowanie na ryby filipiny pamilacan rybacy polowanie na ryby filipiny pamilacan rybacy polowanie na ryby filipiny pamilacan rybacy polowanie na ryby filipiny pamilacan rybacy polowanie na ryby filipiny pamilacan rybacy polowanie na ryby filipiny pamilacan rybacy polowanie na ryby filipiny pamilacan rybacy polowanie na ryby filipiny pamilacan rybacy polowanie na ryby filipiny pamilacan rybacy polowanie na ryby filipiny pamilacan rybacy polowanie na ryby filipiny pamilacan rybacy polowanie na ryby filipiny pamilacan rybacy polowanie na ryby filipiny pamilacan rybacy polowanie na ryby filipiny pamilacan rybacy polowanie na ryby filipiny pamilacan rybacy polowanie na ryby filipiny pamilacan rybacy polowanie na ryby filipiny pamilacan rybacy polowanie na ryby filipiny pamilacan rybacy polowanie na ryby

PS. Nasza podróż odbyła się w terminie 25.02-15.03.2016 roku. Zapraszam do zapoznania się z Nadia w podróży na Filipiny – zapiski z podróży, które są relacją pisaną na gorąco podczas podróży oraz do wpisu Filipiny informacje praktyczne, gdzie znajdziecie wiele przydatnych informacji.

Newsletter

Podobał Ci się artykuł i zdjęcia? Chcesz być zawsze na bieżąco i jako pierwsza/y otrzymywać powiadomienia o nowych wpisach na blogu? Zapisz się do newsletter'a. Obiecuję zero spam'u

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Podobają Ci się artykuły i zdjęcia?

Chcesz być zawsze na bieżąco?
Chcesz jako pierwsza/y otrzymywać powiadomienia o nowych wpisach na blogu? Zapisz się na newsletter. Obiecuję zero spam'u