Nadia w podróży na Filipiny
Kolejny raz wybieramy się w podróż. Tym razem, nasza już nie taka mała, Nadia zabiera nas na wyspiarskie Filipiny. Dlaczego akurat ten azjatycki kraj? Po prostu od dawna siedziały nam w głowie obrazy przepięknych plaż, niesamowitego życia podwodnego, zielonych pól ryżowych, wulkanów. Jak zawsze chcemy to wszystko zobaczyć, posmakować, doświadczyć. Chcemy poznać Filipińczyków, dowiedzieć się jak żyją, co jedzą, jakie mają marzenia, troski i obawy. Jak zwykle bez zbędnego pośpiechu, wszystko we własnym tempie.
Zapraszamy na podróżowanie razem z nami. Jak tylko będzie dostęp do Internetu to będziemy starali się na bieżąco aktualizować informację z drogi. Zachęcamy do śledzenia cyklu Nadia w Podróży – tym razem z podróży po Filipinach. Będzie się działo!
Spis treści
- 1 2016-02-20, Wrocław – pakowanie
- 2 2016-02-22, Warszawa – w drodze na lotnisko
- 3 2016-02-22, 18:00 Lotnisko w Stambule
- 4 2016-02-23, 22:23 Kuala Lumpur
- 5 2016-02-24, 21:09 Kuala Lumpur, Batu Cave
- 6 2016-02-25, 22:09, Długa droga nad Panagsama Beach (Cebu)
- 7 2016-02-26, 19:09, Panagsama Beach (Cebu) – snorkeling i plażowanie
- 8 2016-02-27, 20:09, Kanioning na Filipinach (Cebu)
- 9 2016-02-28, 19:29, White Beach, Moalboal (Cebu)
- 10 2016-02-29, 18:34, Tumalog Waterfall, Oslob (Cebu)
- 11 2016-02-29, 19:24, Lokalny targ, Oslob (Cebu)
- 12 2016-03-01, 07:00, Rekiny Wielorybie, Oslob (Cebu)
- 13 2016-03-01, 13:20, Przejazd z Oslob (Cebu) – Negros – Apo Island
- 14 2016-03-01, 16:20 Snorkeling na Apo Island
- 15 2016-03-02, 11:00 Pierwsze nurkowanie na Apo Island
- 16 2016-03-03, 8:00 Apo Island – nurkowanie
- 17 2016-03-03, 14:00 Apo Island – plażowanie
- 18 2016-03-03 Apo Island – urodziny na plaży
- 19 2016-03-04, 12:00 Apo Island
- 20 2016-03-05, 10:50 – Damaguete – w oczekiwaniu na prom na Bohol
- 21 2016-03-06 19:37, Skuterem po Boholu
- 22 2016-03-07, 10:00 Loay, Bohol – jedziemy na wyspę Pamilacan
- 23 2016-03-07 15:58, W drodze na wyspę Pamilacan
- 24 2016-03-07 19:58, Zachód słońca na Pamilacan
- 25 2016-03-08, 12:00 Dzień Kobiet na Pamilacan
- 26 2016-03-08 10:24, Przerwa w szkole na Pamilacan
- 27 2016-03-08 16:24, Rybacy na Pamilacan
- 28 2016-03-08, 17:59 Kolejny zachód słońca na Pamilacan
- 29 2016-03-09 08:26, Pamilacan – dar wody
- 30 2016-03-09 13:26, Pamilacan – nicnierobienie
- 31 2016-03-09 21:06, Pamilacan – ostatni wieczór
- 32 2016-03-10 7:06, Pamilacan – delfiny
- 33 2016-03-10, 12:03 Pamilacan – Enas Family
- 34 2016-03-10, 21:14 Panglao, Alona Beach
- 35 2016-03-11, 14:14 Nurkowanie na Balicasag
- 36 2016-03-11, 17:32 Jedzenie na Filipinach
- 37 2016-03-12, 17:36 Panglao skuterem
- 38 2016-03-13, 12:36 Ostatnie nurkowanie na Balicasag
- 39 2016-03-13, 12:36 Walka kogutów
- 40 2016-03-14, 15:24 Dumaluan Beach
- 41 2016-03-15, 22:24 Panglao-Cebu-Kuala Lumpur – Chinatown
- 42 2016-03-16, 22:12 Kuala Lumpur KLCC i Petronas Towers
- 43 2016-03-17, 23:13 Kuala Lumpur – lotnisko
- 44 2016-03-18, 23:13 Wrocław – KONIEC :(
2016-02-20, Wrocław – pakowanie
Sprawa jest prosta – trzeba zapakować trochę gratów do plecaka. Aby nie zapomnieć o niczym od dawna mamy stworzoną listę, którą co jakiś czas aktualizujemy wraz z „rośnięciem” Nadii. Wystarczy to wszystko położyć w jednym miejscu, aby później nie zapomnieć spakować do plecaka. Pomimo, że robiliśmy to setki razy to zawsze jest wesoło. Po dopięciu ostatniej klamry, sprawdzeniu dokumentów, biletów i kasy jesteśmy gotowi. Jutro startujemy w naszą podróż na Filipiny. Możecie śmiało podglądać co się będzie działo, gdyż jak zwykle planujemy w miarę na bieżąco zdawać Wam relację.
2016-02-22, Warszawa – w drodze na lotnisko
Jesteśmy w Warszawie. Jeszcze trochę i wyruszamy na lotnisko skąd czeka nas lot: Warszawa-Stambuł-Kuala Lumpur i wreszcie Azja. Trochę to będzie trwało, no, ale nie wymyślili jeszcze tuneli czasoprzestrzennych :). W okolicach 17: 30 we wtorek czasu malezyjskiego powinniśmy lądować w Kuala Lumpur. Na razie w Warszawie pogoda nie rozpieszcza – zimno i pada, więc deszczowa pogoda żegna nas.
2016-02-22, 18:00 Lotnisko w Stambule
Lot do Stambułu minął bardzo szybko. Nie pamiętaliśmy, aby tureckie linie miały aż tak dobre jedzenie na pokładzie swoich samolotów. Po prostu pycha i zanim się spostrzegliśmy to przelecieliśmy ponad 1300 km.
Niestety lotnisko w Stambule to wielka porażka. Ja rozumiem, że ktoś może nie lubić dzieci, lecz ktoś powinien zwrócić uwagę na etapie projektowania, że ludzie jednak często podróżują z dziećmi i wypadałoby, gdyby mali podróżnicy mieli choć trochę miejsca do zabawy w oczekiwaniu na lot. Tutaj nie ma nawet jednego miejsca, gdzie można by się pobawić.
Oczekiwaliśmy na następny lot ponad 6 godzin, a czas ciągnął się jak guma w majtkach. Całe szczęście Nadia była dosyć wyrozumiała i sama znalazła sobie miejsce do zabaw na odległym terminalu: ruchome podłogi, zabawa w chowanego, rysowanie, czytanie itd.
Dosyć mocno zmęczeni oczekiwaniem mogliśmy wsiąść do kolejnego samolotu, aby spędzić w nim ponad 10 godzin w drodze do Kuala Lumpur.
Lot upłynął bez najmniejszych zakłóceń (poza kilkuminutowym fragmentem lekkich turbulencji). Szybka kolacja i wszyscy poszliśmy spać. Obudziliśmy się dopiero na śniadanie – tak to można latać, nawet w fotelach, gdzie na nogi nie ma zbyt wiele miejsca.
2016-02-23, 22:23 Kuala Lumpur
Krótkie oczekiwanie w kolejce do pani urzędnik, skanowanie naszych odcisków i mamy świeżą pieczątkę w paszporcie.
Pomimo, że byliśmy tu ponad 2 lata temu to wspomnienia odżyły. W oddali majaczą wieże Petronas Tower, a po wyjściu z autobusu wszędzie czuć przyjemny zapach jedzenia. Szybka kolacja na ulicy: tom yum, smażony makaron, owocowe soki, banany, mangostany itd. Mniam, mniam, mniam. Jutro przyjdzie czas na mojego ulubionego kurczaka tandori, bo dzisiaj było zdecydowanie za późno, aby włóczyć się po mieście.
Zatem tą szybką informacją chcę przekazać, że bezpiecznie dolecieliśmy do Kuala Lumpur. Mamy już swój pokoik w Chinatown, jesteśmy najedzeni i idziemy na zasłużony odpoczynek po długiej podróży. Dobranoc.
2016-02-24, 21:09 Kuala Lumpur, Batu Cave
Nie wiem jak to się stało, lecz obudził nas w guesthousie śpiew obsługi dobiegający z korytarza. Myślę sobie – co jest grane – jak to w środku nocy ktoś sobie śpiewa przy sprzątaniu – nie za wcześnie? Okazało się, że była 11: 58, czyli przespaliśmy całe przedpołudnie. Dalej potoczyło się równie leniwie. Powolne śniadanie i spacer do najbliższej stacji kolejki, gdyż postanowiliśmy zobaczyć znajdującą się niedaleko Batu Cave.
Szybka jazda kolejką i już byliśmy na miejscu. Miejsce dosyć fajne. Dookoła mnóstwo małpek, które tylko czekają aż turyści rzucą im jakieś łakocie. Aby dostać się do świątyni należy pokonać ponad 250 stromych stopni i już jesteśmy w wielkiej jaskini, w której znajduje się parę malutkich świątyń, ołtarzyków. Niby niewiele, ale klimat jaskini jest fajny.
Dla podróżujących z dziećmi: uważajcie na małpy, bo są bardzo zaczepne i mocno wymuszają, aby im coś dać i potrafią skoczyć wprost na dziecko.
2016-02-25, 22:09, Długa droga nad Panagsama Beach (Cebu)
Już zapomnieliśmy jak to jest być w drodze. Wczesna pobudka, aby zdążyć na autobus na lotnisko KLIA2 o 7:00, później 4 godziny w samolocie w kierunku Cebu, taksówka na dworzec autobusowy South Terminal w Cebu i kolejne cztery godziny autobusem do Moalboal, który jedzie żółwim tempem.. Do tego Nadia mówi, że jest w nim zimno jak w lodówce :) ponieważ klimatyzacja jest nastawiona na max. Na koniec tylko kilka minut motorikszą – taki przerobiony mały motorek, aby pomieścił 3-4 osoby i bagaże i jesteśmy na plaży Panagsama!
Niby nie jest późno, lecz miasteczko i plaża wymarły. Ludzi jak na lekarstwo, a w oddali słychać tylko pianie koguta, świerszcze i gekony. Brak jakiejkolwiek muzyki dochodzącej z barów. Brzmi nieźle, prawda? Nam już się podoba, co prawda nie wiemy jeszcze jak wygląda plaża, bo po ciemku widać było tylko odpływ, lecz podobno snorkeling z ławicami sardynek można robić prosto z brzegu. Głównie dla tych ławic przyjechaliśmy do tego miejsca, więc mam nadzieję, że nie zawiedziemy się. Przekonamy się jutro.
Kilka spostrzeżeń na szybko:
- Filipińczycy są bardzo otwarci i pomocni. Niestety nie zawsze wiedzą gdzie dany autobus jedzie, ale nadal chcą pomóc.
- Tych, co dzisiaj widzieliśmy na drodze to oszczędzają na oświetleniu. Nieważne czy jedzie rowerem, motorem, samochodem, rikszą czy idzie na nogach, po zmroku nikt absolutnie nie jest tu oświetlony.
- Autobusy jeżdżą tempem żółwia.
- Mango jest przepyszne!
2016-02-26, 19:09, Panagsama Beach (Cebu) – snorkeling i plażowanie
Nasz mały kogut – czyli Nadia – zgotowała nam pobudkę przed 7:00, gdyż już chciała iść nad morze. Zjedliśmy szybko śniadanie i poszliśmy na najbliższą plażę.
Od rana był duży odpływ, więc było widać szczątki tutejszej rafy. Plaża nie należy do zbyt szerokich i dzięki temu oprócz nas była jeszcze jedna para i Włoch, zatem klimaty jak lubimy. Pierwsze wejście do wody, aby zobaczyć, czy faktycznie można spotkać tu ławice sardynek. Niestety miałem pecha, bo nie zabrałem ze sobą aparatu, a spotkałem pierwszy raz w swoim życiu żółwia morskiego. Przepływał w niewielkiej odległości ode mnie. Później nie miałem już tyle szczęścia.
Rafa bardzo fajna, różnorodna i różnokolorowa. Rybek też całkiem sporo, od malutkich po trochę większe i całkiem sporo barakud. Jeżeli chodzi o ławice sardynek to faktycznie występują. Może nie są tak liczne jak na filmach, lecz wyglądają ciekawie.
W euforii tej rafy, rybek, sardynek nie przyłożyliśmy starannie uwagi do nałożenia odpowiedniej ilości kremu z filtrem. Niby była nałożona warstwa filtru 30 i byliśmy częściowo w cieniu, to jednak nieźle nas zaczerwieniło. No nic, jutro będzie trzeba jeszcze bardziej uważać.
2016-02-27, 20:09, Kanioning na Filipinach (Cebu)
Pomimo, że zaliczyłem już trochę kanionów w życiu to Filipiny kompletnie nie kojarzyły mi się z kanionami. Okazuje się, że na Cebu jest ich trochę i jest to bardzo popularna atrakcja dla turystów. Biorąc pod uwagę, że to impreza przeznaczona dla statystycznego Kowalskiego namówionego na ulicy, to nie ma mowy o jakichkolwiek trudnościach, ale czy dla samych trudności człowiek doświadcza różnych przeżyć?
Kanion bardzo prosty – całkowicie bez sprzętu poza kamizelką i kaskiem. Może nie jest dla bardzo początkujących, bo jest tu kilka fajnych skoków tak max. 7-8 metrów, ale część z nich można skoczyć z niższej wysokości. Do tego dużo pływania w ciepłej, idealnie błękitnej wodzie pośród tropikalnej roślinności, kilka toboganów (skalnych ślizgawek) i malownicze wodospady. Czy trzeba jeszcze bardziej zachęcać? Już sam dojazd w trzy osoby na jednym małym motorze pośród palm kokosowych na śliskiej, błotnistej drodze z ostrymi zjazdami przyprawiał o dreszcze. Jedno jest pewne, jak ktoś wybiera się na Cebu to koniecznie powinien spróbować kanioningu.
2016-02-28, 19:29, White Beach, Moalboal (Cebu)
Chcieliśmy zobaczyć jak wygląda polecana przez wszystkich plaża w okolicach Moalboal, czyli White Beach. Pokonaliśmy kilka kilometrów motorikszą, co w zestawieniu z mocno dziurawymi drogami stanowi niezłą podskakującą atrakcję dla dzieci. Trzeba się mocno trzymać, ale zabawa jest niezła – grunt, że to tylko kilka kilometrów.
Plaża White Beach faktycznie jest szersza i bardziej piaszczysta. To bardzo przyjazna plaża dla dzieci, bo po piasku można zejść do wody i do głębokości metra na dnie jest sam piasek. Później zaczynają się połacie traw i kamieni, aby po kilkunastu metrach pojawiła się piękna rafa. Około 20-30 metrów od brzegu jest duży uskok z jeszcze lepszą rafą koralową z egzotycznymi rybkami.
Nie wiem czy przez to, że dzisiaj jest niedziela, czy po prostu zawsze jest tu więcej ludzi w porównaniu z Pasagnana Beach.
Głównie miejscowi przyjeżdżają całymi rodzinami, wynajmują wiaty z ławkami i krzesłami i biesiadują wprost na plaży. Drinki, grill, jedzenie – spotkanie rodzinne.
Woda nie jest gorąca – jest po prostu idealnie orzeźwiająca o niebieskim kolorze, a orzeźwienie się przyda, bo z nieba leje się żar. Pomimo, że jest tu trochę gwarno to spędziliśmy miły dzień na snorkelingu, budowaniu zamków z piasku i kąpaniu się.
Nadia stanowiła główną atrakcję dla miejscowych. Każdy zatrzymywał się na dłużej, aby zagadać choćby parę słów. Miejscowe dzieci ochoczo cały czas bawiły się w wodzie, a my niestety z naszą jasną karnacją dużo czasu spędziliśmy w cieniu rozłożystego drzewa, aby nie spiec się na skwarki.
Kolejne obserwacje:
- Słońce – nie wiem jak to jest, ale byliśmy już w kilku azjatyckich krajach o różnych porach roku, gdzie było bardzo gorąco i słońce mocno smażyło, lecz tutaj na Filipinach jest inaczej. Wystarczy, że słońce wyjdzie zza chmury to czuć ewidentne SMAŻENIE. Tak intensywnego słońca jeszcze nigdzie wcześniej nie doświadczyliśmy.
- Snorkeling – jak wiecie zawsze mało mi podwodnego świata. Mimo tego, że byliśmy dopiero w dwóch miejscach „snorkelingowych”, to wydaje mi się, że tak jak tutaj na Filipinach, to już chyba nigdzie nie nasycę się w pełni pięknem podwodnego świata.Po prostu, co założę maskę i fajkę jest przepięknie. Nie mogę doczekać się kolejnego snorkelingu :)
2016-02-29, 18:34, Tumalog Waterfall, Oslob (Cebu)
Przemieściliśmy się na chwilę do Oslob. W tych okolicach występują rekiny wielorybie, które można podziwiać w ich naturalnym środowisku. Niestety słyszy się coraz częściej, że miejscowi dopuszczają się procederu dokarmiania. Mam nadzieję, że to nie jest prawda – tak czy inaczej zobaczę to jutro, gdyż o 5:30 rano wyruszam w stronę wioski rybackiej skąd wypływają łodzie na miejsce występowania rekinów. Liczę, że nie będzie to wyglądało tak jak poranek z delfinami w Lovinie (Bali). No cóż, dużo obaw, lecz chcę je zweryfikować na własne oczy. Dziewczyny zostają w swoich łóżeczkach, bo nie mają zamiaru wstawać w środku nocy.
Dzisiaj wybraliśmy się na sympatyczny mały wodospad, a właściwie kurtynę wodną o nazwie Tumalog Waterfall. Ostra jazda na skuterze pod górę. Każdy jechał na skuterze – Nadia z mamą i kierowcą i ja na drugim. Skutery nie mają tu łatwo, bo trudne podjazdy były cały czas. Sam wodospad jest bardzo delikatnym ciekiem, gdzie u podnóża można zaznać orzeźwiającej kąpieli w naturalnym basenie. Nie wiem jak to jest, że tu woda ma tak intensywnie błękitny kolor.
Kolejny raz jedliśmy w knajpce i kolejny raz jedliśmy bardzo dobre rzeczy. Może momentami ciut za słone jak na nasz gust, lecz kurczak, wieprzowina, makaron i inne dania były bardzo smaczne. Zatem na razie absolutnie nie potwierdzamy negatywnych informacji o filipińskiej kuchni.
2016-02-29, 19:24, Lokalny targ, Oslob (Cebu)
Jak wiecie uwielbiamy kręcić się kompletnie bez celu, po lokalnych targach. Zawsze można zobaczyć coś innego niż u nas. Kompletnie nieznane odmiany bananów, super dojrzałe mango, ananasy. Niesamowite wrażenie zawsze robią stoiska z suszonymi rybami i mięsem, koło których nie da się przejść obojętnie. Widok rzeźnika, który porcjował wieprzowinę zostaje na długo w pamięci. Zwłaszcza, że chwilę wcześniej na obiad mieliśmy wieprzowinkę :) Czy ona była dzielona w podobnych warunkach? Tego chyba nie chcemy wiedzieć.
2016-03-01, 07:00, Rekiny Wielorybie, Oslob (Cebu)
Pobudka o 5:10. Chwilę później siedzę na siedzeniu skutera i jedziemy w stronę miejsca, gdzie jest możliwość zobaczenia rekinów wielorybich w ich naturalnym środowisku.
Najpierw omówienie czego nie wolno absolutnie robić: dotykać, zbliżać się zbyt blisko, karmić, robić zdjęć z flashem itd. Następnie każdy obowiązkowo kupuje bilet, zakłada kamizelkę i płyniemy kilkadziesiąt metrów od brzegu, gdzie czekają rekiny. Nauczone, że codziennie rano dostają tu jedzenie. Turyści nie mogą karmić, a tutejsza obsługa pod nadzorem biologów morskich, organizacji ekologicznych itd. podobno robią to zgodnie ze sztuką – tylko jaką sztuką skoro dokarmia się tu dzikie zwierzęta? Na razie zbyt mało wiem, aby się wypowiedzieć na ten temat. Zapewnienia ze strony organizatora „pokazów” są zbyt jednostronne i zbyt dobrze brzmią. Muszę to zestawić z innymi danymi.
Faktem jest, że dzisiaj widziałem 5 sztuk rekinów wielorybich. Dwa z nich były naprawdę wielkie, tak na oko 5-8 metrów może trochę więcej. Wyglądają niesamowicie – ogromne skrzela, wielki otwór gębowy, charakterystyczna skóra w białe plamki.
[UAKTUALNIENIE] Po powrocie napisałem ważny tekst o rekinach wielorybich w Oslob – zachęcam do uważnego przeczytania, aby każdy mógł w pełni świadomie podejmować własne decyzje.
2016-03-01, 13:20, Przejazd z Oslob (Cebu) – Negros – Apo Island
Musieliśmy się przenieść, lecz w warunkach filipińskich zajmuje to trochę czasu i trzeba często zmieniać środek lokomocji. Najpierw autobus z Oslob do Lilo-an, skąd szybką łodzią przedostaliśmy się na wyspę Negros. Później jeepney’em (mały samochód z przerobioną paką na ławki) pojechaliśmy na dworzec autobusowy skąd klimatyzowanym autobusem pojechaliśmy do Malatapay. Tutaj zaczęły się poszukiwania łódki, którądopłyniemy na niedaleko położoną malutką wyspę Apo Island. Przy tej okazji poznaliśmy sympatyczną parę Polaków – Alicję i Karola.
Wszystkie bagaże zostały włożone do luku pod podłogę, bo reszta, która pozostała na pokładzie włącznie z nami, co jakiś czas była oblewana solidną falą. Zatem przepłynięcie na Apo Island było niezłą i przede wszystkim mokrą przygodą.
2016-03-01, 16:20 Snorkeling na Apo Island
Wysepka jest niewielka. Kilka miejsc do spania dla turystów, lokalna wioska, mały sklepik i kościółek. Dookoła rafa koralowa i rybackie łódki, które są gotowe, aby popłynąć z nurkami w dowolne miejsce.
Pierwsze zanurzenie pod wodę i naszym oczom ukazuje się dosyć ładna rafa. Dużo małych i średnich rybek. Nawet można było spotkać niewielką murenę. Kawałek dalej pierwszy raz w życiu z tak niewielkiej odległości widziałem ŻÓŁWIA. Przypłynął w okolice plaży na kolację. Skubał okoliczne wodorosty aż miło.
Czytając te słowa nie brzmią one zbyt wyniośle, ale powiem Wam, że zobaczyć żółwia w naturalnym środowisku to jest coś i zrobiło na mnie ogromne wrażenie. Popływałem z nim trochę i zostawiłem go w spokoju.
Chwilę później udało namówić się Agę, aby snorkelowała, lecz niestety żółwia już nie zobaczyła :(
2016-03-02, 11:00 Pierwsze nurkowanie na Apo Island
3,2,1 i lecimy w dół. Nurkowanie bardzo rekreacyjne, bez pośpiechu, bez napinki, po prostu dla przyjemności. Super rafa, bardzo wiele kolorowych rybek: małe, duże, średnie, pojedyncze i całe ławice. Jest co oglądać. Jedynie, co przeszkadza to woda nie jest krystaliczne przejrzysta – widoczność tak ok 10-15 metrów, ale w zupełności wystarczy, aby zobaczyć piękno podwodnego świata Filipin.
Niestety podczas nurkowania zeszliśmy na ponad 25 metrów, więc nie mogłem zabrać ze sobą aparatu, przez co nie mam zdjęć z nurkowania, więc musicie zadowolić się kadrami ze snorkelingu :).
Nie miałem dosyć podwodnych krajobrazów, więc założyłem jeszcze raz maskę i fajkę i poszedłem w inną część plaży, aby zobaczyć jak tu wyglądają warunki do snorkelingu. Przy zachodniej części znajduje się „Turtle Sancturay”, gdzie spotkałem aż trzy żółwie. Kolejny raz cieszyłem się jak dziecko. Kolejny raz sprawiło mi to niezwykłą przyjemność.
2016-03-03, 8:00 Apo Island – nurkowanie
Dzisiejszy dzień zaczął się od nurkowania. Coconut to według tutejszych przewodników najlepsze miejsce pod względem „zabawy”. Startuje się w na samej północy wyspy, gdzie nurkowie są porywani przez przyjemny prąd, który otacza większą część wyspy. Prąd jest zmienny: raz przyciska do wyspy, aby po chwili zmienić kierunek i teraz już próbuje nurka wynieść na pełne morze. Trzeba cały czas się pilnować. Dookoła całe mnóstwo dosyć dużych ławic ryb. Spotkać można także spore okazy ryb, węże wodne itd., ale zabawa jest niezła. Człowiek czuje się jakby wskoczył na autostradę i rozpędzony driftuje przez całą długość nurkowania. Polecam.
Po krótkiej przerwie postanowiliśmy zrobić bardzo rekreacyjny, lecz podobno jeden z najładniejszych pod względem widoków, nurek. Niewielka, max. 18 metrów głębokość, aby móc podziwiać przepiękne okazy rafy koralowej pełnej twardych i miękkich korali. Spotkaliśmy aż cztery żółwie morskie, wiele kolorowych rybek i mnóstwo, mnóstwo korali :). Przepiękne miejsce!
2016-03-03, 14:00 Apo Island – plażowanie
Słońce bardzo mocno praży, więc trzeba uciekać do cienia. Woda jest przyjemnie orzeźwiająca i pięknego koloru. Właściwie nie ma co opisywać, bo generalnie nuda u nas. Plaża, kąpiel, opalanie, nawadnianie, kąpanie, opalanie, ucieczka do cienia, powrót do pokoju pod prysznic. Odpoczynek. Nuda prawda? Ale jaka przyjemna ta nuda :).
Apo Island – Nadia w podróży.
2016-03-03 Apo Island – urodziny na plaży
Dokładnie nie zdążyliśmy się zorientować, lecz wieczorem odbywały się urodziny jednej z ważnych Pań na wyspie– Liberty Rodges.Na plaży została postawiona kolorowa scena, przyniesiono mnóstwo jedzenia i picia dla całej społeczności wyspy, a także turyści się załapali na pysznego lechona – pieczoną świnię.
Po uczcie były występy lokalnych zespołów dziecięcych i przedstawienie prowadzone przez Lady Boy’a o dużym nacechowaniu erotycznym. Na widowni najwięcej zasiadało dzieci i nikomu to nie przeszkadzało. Niezła impreza.
2016-03-04, 12:00 Apo Island
Poranek rozpoczął się ostatnim moim nurkiem na Apo Island. Popłynęliśmy na wschodnią cześć wyspy skąd wystartowaliśmy kolejny raz w przyjemnym prądzie. Widoczność była dobra, lecz nie rewelacyjna. Spotkaliśmy ogromną ławicę tuńczyków i kilka wielkich ryb, których nazw nawet nie znam. Fajnie płynie się w sprzyjającym prądzie – praktycznie trzeba nadawać tylko kierunek i nie przeszkadzać.
Po południu nie mieliśmy dosyć żółwi, więc kolejny raz z aparatem wybraliśmy się do sanktuarium. Spotkałem kilkanaście różnych osobników, które były strasznie głodne i zajadały się jakimiś wodorostami. Wspaniale jest móc zobaczyć te zwierzęta w naturalnym środowisku.
Szkoda, że musimy pożegnać wyspę, bo bardzo nam się spodobała. Niesamowicie ciepli ludzie, przez cały czas uśmiechnięci i chętni do pomocy lub do zamienienia choćby kilku słów.
Nadia niestety nie była zbyt skora do nawiązywania znajomości i na każde zaczepki reagowała grymasem na twarzy. Nawet dzieci ją specjalnie nie interesowały. Widocznie taki wiek :).
Na Apo Island elektryczność włączają dopiero po zachodzie słońca na kilka godzin. W okolicach 22:00 cała wyspa gaśnie i panuje kompletna ciemność, przez co można oglądać wspaniale ugwieżdżone niebo.
2016-03-05, 10:50 – Damaguete – w oczekiwaniu na prom na Bohol
Wystartowaliśmy małą łódką z Apo Island na Negros. Trochę mniejsza fala, lecz równie mokrzy byliśmy jak ostatnio. Później wynajęliśmy motoriksze, który zawiózł nas wprost na przystań skąd odchodzą promy na Bohol. Niestety musimy tu czekać prawie sześć godzin, co nigdy nie jest przyjemne. Z dużymi plecakami i w olbrzymi upał nie chcemy się nigdzie ruszać. Zjedliśmy pyszny wczesny lunch i odpoczywamy.
Na Boholu powinno być łatwiej o WiFi, więc będziemy częściej się odzywać.
2016-03-06 19:37, Skuterem po Boholu
Postanowiliśmy, że najlepszą formą zwiedzania zielonej części Boholu, będzie wynajęcie skutera na cały dzień. Byłem kierowcą, za mną siedziała Nadia i na końcu Aga.
Na początek wybraliśmy się w stronę Corelli, aby zobaczyć jedną z wizytówek Boholu, a mianowicie malutkie i sympatyczne wyraki (tarsier). Niewielkie stworzenia, które mają olbrzymie oczy, siedzą spokojnie lub śpią na gałęziach. Niesamowite.Oczy mają po prostu przepiękne. Nadii bardzo przypadły do gustu, ale było widać, że i dorośli bawili się jak dzieci widząc sympatyczne stworzenia.
Następnym celem były znane Chocolate Hills. Pomimo, że ładnie się prezentują, to jednak spodziewaliśmy się więcej charakterystycznych kopuł w krajobrazie Boholu. Oczywiście tworzą ładny widok, lecz chciałoby się więcej.
W międzyczasie Nadia postanowiła się zdrzemnąć w trakcie jazdy motorem. Absolutnie jej to nie przeszkadzało, że jedziemy cały czas. Ta to ma kamienny sen :)
Ostatnia część to wymagająca jazda pod górę pośród malowniczych pól ryżowych i wioseczek. Bardzo fajna trasa i na każdym kroku jak tylko spotykaliśmy miejscową ludność były pozdrowienia i machanie rękami na powitanie. Nie lubię generalizowania, ale absolutnie wszyscy Filipińczycy, których do tej pory spotkaliśmy to bardzo sympatyczni ludzie, pełni optymizmu i ciekawości drugiego człowieka.
Mocno zmęczeni zahaczyliśmy o tutejszą specjalność, czyli kurczaka z rożna, którego z bułkami wprost z piekarni zjedliśmy na kolację.
W sumie pokonaliśmy ponad 165 kilometrów przez 8 godzin. Bohol jest bardzo pagórkowaty i część dróg jest kamienista i piaszczysta, więc trzeba dosyć wolno jeździć, ale to doskonała forma, aby zobaczyć malutkie wioski położone pośród pól i palm.
2016-03-07, 10:00 Loay, Bohol – jedziemy na wyspę Pamilacan
U Was jest środek nocy a my już jesteśmy po małym śniadaniu i prawie zwarci i gotowi na kolejną zmianę miejsca. Płyniemy na malutką wyspę Pamilacan. Nie ma tam absolutnie nic poza kawałkiem plaży, bungalowu z bambusa, lokalnej społeczności i otaczającego morza. Nie będziemy pisać, bo nie będzie takiej możliwości, więc do następnego kontaktu za kilka dni.
2016-03-07 15:58, W drodze na wyspę Pamilacan
Postanowiliśmy znów zmienić lokalizację i wybraliśmy się jeepney’em do Baclayon skąd mieliśmy już umówioną łódkę na Pamilacan. Duża i wygodna, a my sami plus obsługa. Nadia czuła się jak w niebie i wyglądała niczym gwiazda filmowa. Niecałą godzinę później dobiliśmy do piaszczystego brzegu wyspy. Dookoła turkusowy kolor wody. Wygląda wprost bajecznie. Delikatny biały piaseczek i cudowna bardzo ciepła woda. W zasięgu wzroku turystów brak.
Mamy bardzo przyjemną chatkę 5 metrów od plaży. Tym razem mamy coś w stylu all-inclusive, czyli spanie + całodniowe wyżywienie przygotowywane przez żonę Enasa. Jedzenie będzie podawane w bambusowej altance na plaży.
Lunch był przepyszny: małe grillowane tuńczyki, sałatka, ryż i mango na deser, a później długie leżakowanie na plaży – oczywiście w cieniu, bo słońce nie odpuszcza.
Dookoła nas całe mnóstwo dzieciaków. Nie odstępowały nas na krok i bawiły się z nami w budowli zamku z piasku. Nadia powoli akceptuje tutejsze dzieciaki. W sumie stanowimy atrakcję turystyczną wyspy.
Powoli, nieśpiesznie spędzimy tu kilka dni.
2016-03-07 19:58, Zachód słońca na Pamilacan
Sądzę, że napiszę wiele takich postów, bo zachody słońca są bardzo przyjemne. Niestety bardzo szybko przemijają, więc człowiek musi się spieszyć z kadrami. Zostawiamy Was z poniższym kadrem. Dobranoc.
2016-03-08, 12:00 Dzień Kobiet na Pamilacan
Dzisiaj przypada Międzynarodowy Dzień Kobiet. Z racji braku Wifi dostaniecie troszkę spóźnione życzenia, ale za to lecą wprost ze spokojnej wyspy Pamilacan. Aby każdy Wasz dzień, był tak wyjątkowy jak dzisiejszy i aby Wasi mężczyźni pamiętali o Was nie tylko 8 marca :).
2016-03-08 10:24, Przerwa w szkole na Pamilacan
Niewielka wyspa zamieszkiwana przez około 1000 osób musi mieć szkołę, bo inaczej dzieci nie miałyby się gdzie uczyć. Tutaj jest przedszkole, podstawówka i liceum. Niektóre klasy są liczne, nawet do 45 dzieci.
Jak zapewne domyślacie się przerwy w szkole wyglądają wszędzie podobnie. Nawet na malutkiej wyspie Pamilacan, każde dziecko musi załatwić swoje sprawy. Nadrobić zaległości w odrobieniu zadania domowego, pobawić się z kolegami i koleżankami, zjeść coś słodkiego, posłuchać plotek o tym, co się wydarzyło przez ostatnią lekcję itd. Może wystrój i wyposażenie klas różnią się trochę od tego, co znamy z naszych polskich szkół, lecz reszta pozostaje niezmienna.
2016-03-08 16:24, Rybacy na Pamilacan
Grupa młodych chłopaków szła plażą z kuszami wodnymi i maską do nurkowania na popołudniowe polowanie. Zabrałem się z nimi, aby zobaczyć jak to wygląda. Jedna ekipa na łódce rozkładała sieci wzdłuż rafy koralowej, a z pozostałymi wchodziliśmy od brzegu. Nikt nie miał płetw, poza ręcznie wykrojoną deską na jedną nogę.
Kilkadziesiąt metrów od brzegu zaczęło się polowanie. Wstrzymanie oddechu i poszukiwanie ryb chowających się pośród rafy. Trzeba mieć niezłe płuca, bo wytrzymywali bardzo długo pod wodą. Tym razem owoców polowania nie było zbyt wielu: kilka małych, kolorowych rybek.
Wczoraj wieczorem już po zachodzie słońca kilku z nich wracało zadowolonych, bo niosło w ręku wielką, ponad półmetrową rybę upolowaną kuszą.
2016-03-08, 17:59 Kolejny zachód słońca na Pamilacan
Jak na razie nie miałem szczęścia do wschodów słońca. Warunki nie były zbyt dobre, ale za to na zachody słońca nie mogę narzekać. Dzisiaj także wybraliśmy się wspólnie na uwiecznienie zachodu słońca. Nadia bardzo mocno chciała mi pomóc przytrzymując statyw, przez co cała konstrukcja chwiała się. Warunki były całkiem ok. Sami ocenicie, czy było warto wyciągnąć aparat z plecaka.
2016-03-09 08:26, Pamilacan – dar wody
Czy każdy z Was docenia wszystko, co ma? Czy dostrzegacie jak mamy się dobrze, że wstajemy rano, odkręcamy kran i leci z niego słodka woda? Oczywiście możemy narzekać, że jest za twarda, za dużo kamienia, lecz to, że każdy z nas ma w domu bieżącą wodę to niesamowity przywilej.
Jesteśmy na wyspie Pamilacan u rodziny Enas’a, gdzie nie ma takiego komfortu jak bieżąca woda w kranie. Słodka woda dostarczana jest tu łódkami z odległego o godzinę drogi Boholu w plastikowych pojemnikach. Każdy mieszkaniec bardzo mocno zwraca uwagę na wykorzystywanie wody, bo wie jak ciężko ją dostarczyć.
Dopiero tutaj uświadomiliśmy sobie jak wielkim darem jest woda w kranie, bo w normalnym, codziennym życiu zapomnieliśmy o tym. Oczywistości są najtrudniejsze do zaobserwowania. Zatem proszę pamiętajcie przy każdym myciu zębów o zakręcaniu wody i o tym, aby jej używać rozsądnie, bo nie wszyscy na świecie mają ten przywilej, co my.
2016-03-09 13:26, Pamilacan – nicnierobienie
Na Apo Island gorąco było odczuwane bardzo mocno, lecz mamy wrażenie, że tutaj jest jeszcze bardziej ciepło. Gdyby nie przyjemna bryza znad morza to byłoby bardzo ciężko wytrzymać te temperatury. Dobrze, że niebo przykrywają piękne śnieżnobiałe chmury, które dodatkowo dają troszkę wytchnienia. Jednak wystarczy odejść od brzegu i wejść w głąb wyspy, gdzie nie ma wiatru, a czujemy się jak w piekarniku. Aby dojść do szkoły trzeba pokonać ostrą górkę i po chwili człowiek jest cały mokry.
Dookoła nas zawsze znajdą się jakieś dzieciaki, które chcą się pobawić z Nadią. Zabawa przy łódce, w piasku, muszelkami, figurkami z Świnką Peppą. Nie ma problemu, że nie rozumieją się. Czym dziwniejsze zachowanie tym bardziej rozśmiesza pozostałą część grupy. Dzieci mają międzynarodowy język, którym porozumiewają się na całym świecie.
Hamak na samej plaży w cieniu drzewa doskonale się sprawdza do popołudniowej drzemki. Woda ma niesamowity kolor i zachęca do przykładania oka do wizjera aparatu. W międzyczasie lunch z widokiem na morze i znów kąpiel i snorkeling. Wolno mija tu czas, bo też nikomu się nigdzie nie śpieszy.
Przy zachodnim brzegu wyspy, w okolicach ruin budowli z kamienia znajduje się rewelacyjne miejsce do snorkelingu. Trzeba odpłynąć kilkadziesiąt metrów od brzegu, lecz to, co oferuje tutaj podwodny świat jest chyba najlepszym miejscem, jakie do tej pory widziałem. Ogromne ilości przepięknych korali: twardych i miękkich. Dookoła wiele kolorowych rybek, a wszystko w doskonałej przejrzystości. Rafa kończy się uskokiem i ciągnie się po ścianie w głąb morza. Sądzę, że nurkowie także mają tu wiele do zobaczenia. Niestety na wyspie nie ma żadnej bazy nurkowej. Pewnie z Boholu lub Panglao można tu przypłynąć, aby ponurkować. Miejsce jest obłędne.
2016-03-09 21:06, Pamilacan – ostatni wieczór
Pamilacan to niesamowite miejsce. Bardzo nam się tu podobał klimat, niesamowity kolor wody, super snorkeling, duży cień na plaży i bardzo przyjazna rodzina Enas’a. Jutro już stąd wyjeżdżamy, bo chcemy zobaczyć jeszcze kawałek Boholu, lecz to miejsce na pewno na długo zagości w naszej pamięci. Jeżeli szukacie ciszy, spokoju, lokalnej społeczności to Pamilacan będzie strzałem w dziesiątkę.
2016-03-10 7:06, Pamilacan – delfiny
Enas namówił mnie abyśmy rano popłynęli zobaczyć delfiny. Sceptycznie nastawiony do takiej imprezy po doświadczeniach z Loviny na Bali, dałem się jednak namówić. Aga była twardsza i nie chciała dać się przekonać, więc spała dzisiaj dłużej.
Teraz strasznie żałuje, bo oglądanie delfinów w taki sposób to doskonałe przeżycie. Tylko jedna łódka, w której płynąłem z Enasem i jego pomocnikiem. Dookoła nie było nikogo, żadnej innej łódki, cisza i spokój (oczywiście poza delikatnym pyrkaniem silnika). Delfinów widzieliśmy przynajmniej kilkadziesiąt i to nie gdzieś daleko, ale często płynęły przy łódce, zaraz obok nas. Super sprawa!!! Polecam.
2016-03-10, 12:03 Pamilacan – Enas Family
Jak już wcześniej pisaliśmy zatrzymaliśmy się u rodziny Enasa. Wspaniali ludzie, niesamowita rodzina, dzięki czemu czuliśmy się jak u babci na wakacjach. Żona Enasa doskonale gotuje, codziennie inne posiłki, wszystko podawane na plaży. Aż żal było odpływać. Dziękujemy za rodzinną atmosferę i wspaniale spędzony czas.
2016-03-10, 21:14 Panglao, Alona Beach
Spędziliśmy dużo czasu we wioskach, mało popularnych wyspach i różnych miejscach. Na koniec postanowiliśmy pojechać na wyspę Panglao – na jedną z najczęściej odwiedzanych plaż a mianowicie Alona Beach, aby zobaczyć jak wygląda ta część Filipin.
Knajpa przy knajpie, sklep przy sklepie, baza nurkowa koło bazy nurkowej. Mnóstwo ludzi, mnóstwo riksz, motorów, samochodów i pokus. Jedzenie, picie, lody, owoce morza, mięso, kurczak, świnia itd. generalnie, czego dusza zapragnie.
Miało być głośno i gwarnie. Faktycznie na plaży tak jest, lecz 2-3 minuty od niej jest już cisza i spokój, której szukaliśmy.
Alona Beach będzie stanowiła naszą bazę wypadową, aby zobaczyć jeszcze przez kilka dni Filipiny :).
2016-03-11, 14:14 Nurkowanie na Balicasag
Sądzę, że nie będzie ani krzty przesady w tym, że dzisiaj odbyłem moje jedne z najlepszych nurkowań. Okolice wyspy Balicasag to niesamowite miejsce. Doskonała rafa koralowa z niezliczoną ilością ryb różnego rodzaju. Małe, duże, kolorowe, jednolite – po prostu mnóstwo wszystkiego. Dobra przejrzystość wody – mogłaby być lepsza i wtedy byłby ideał, ale i tak było mega.
2016-03-11, 17:32 Jedzenie na Filipinach
Już pisaliśmy parę razy, że informacje w Internecie na temat tego, że na Filipinach jest niedobre lub paskudne jedzenie, jest co najmniej przesadzone. Jesteśmy tu już trochę czasu i jeszcze nigdzie nie zjedliśmy niesmacznego posiłku. Jedliśmy w knajpach dla turystów, na ulicy, w lokalnych garkuchniach, u rodzin i wszędzie było pysznie!!!
Dzisiaj kalmary, krewetki, ryba, sok z mango, piwo San Miguel, smażone banany, lody na bazie mleczka kokosowego o smaku słodkiego ziemniaka i pandan (pandanowiec wonny) – wszystko palce lizać, że ledwo doszliśmy do hostelu. Nadia rozsmakowała się w krewetkach i kalmarach, że musieliśmy domawiać kolejne porcje.
2016-03-12, 17:36 Panglao skuterem
Wynajęliśmy dzisiaj skuter, aby wybrać się na krótką przejażdżkę po wyspie Panglao. Chcieliśmy zobaczyć jakieś bezludne plaże i generalnie jak wygląda ta bardzo popularna pośród turystów wyspa. Szczerze to nie wiemy, z jakiego powodu ludzie się zachwycają, bo o ile można znaleźć tu odizolowaną (jeszcze, bo w planach jest wybudowanie w tym miejscu drogiego resortu) plażę, koło Doljo, bez turystów tylko dla siebie i kilku lokalnych dzieciaków, to z atrakcji jest tu niewiele.
Co na pewno warto zobaczyć i doświadczyć to kąpiel w jaskini Hinang-danan Cave, która składa się z jednej dużej komnaty, gdzie część jest zalana bardzo orzeźwiającą wodą. Super sprawa.
Na obiad koniecznie warto wybrać się do Bee Farm. Jedzenie jest tu po prostu przepyszne, a porcje bardzo duże. Niestety na duży minus zaliczamy obowiązkowe 10% napiwku doliczanego do rachunku, o czym nikt nie informuje na wejściu. Miejsce chwali się, że używa samych eko produktów, w większości własnej produkcji.
Dziwne jest to, że w sklepie oferowane produkty, głównie na bazie miodu, już nie są tak dobre. Przynajmniej to, co jest wystawione, aby sobie spróbować. Nawet miód jest jakiś taki „inny”, a ten, który nam zaserwowano w ramach przekąski był wyśmienity.
Na koniec dnia poszliśmy jeszcze na pyszne kalmary i umówić się na jutrzejsze nurkowanie. Balicasag uzależnia, więc płynę zobaczyć inne miejsca nurkowe w okolicy tej wyspy.
2016-03-13, 12:36 Ostatnie nurkowanie na Balicasag
Niestety wszystko, co dobre musi się kiedyś skończyć. Dzisiaj odbyłem ostatnie moje nurkowanie na tym wyjeździe. Popłynąłem raz jeszcze na Balicasag. Kolejny raz widoczność była dobra, choć nie rewelacyjna, lecz znów pod wodą wiele się działo. Żółwie, niezliczone ilości ryb, nawet takich, które skojarzyłem ze skałą,, a dopiero przewodnik mi pokazał oraz spotkaliśmy olbrzymią ławicę Jackfish. Robi to niesamowite wrażenie, jak wielkie ryby tak ok. pół metrowej długości wirują w wielkiej ławicy. O super rafie nawet nie będę wspominał.
Nie wiem, co jest ze mną nie tak, ale pomimo tak dużej ilości wspaniałego życia podwodnego, jakie mogłem tu podziwiać, to nadal nie nasyciłem się rafą i kolorowymi rybkami. Nadal mam niedosyt – chyba ten stan nigdy się nie zmieni :)
Uważam, że nurkowanie na Balicasag to jedno z moich najlepszych nurkowań, jakie do tej pory odbyłem. Jeżeli będziecie mieli okazję to bardzo polecam wszystkim.
2016-03-13, 12:36 Walka kogutów
Pod wieczór wybraliśmy się do okolicznej wioski Panglao na walkę kogutów. Podobno oficjalna arena gdzie to zawsze się odbywa była nieczynna, więc miejscowi zorganizowali sobie na poczekaniu arenę pośród drzew z dala od miejscowości.
Wyglądało to trochę jak festyn, gdzie główną atrakcją był hazard, bo każda walka to długie obstawianie i zakładanie się o wygraną, choć stawki raczej nie były zbyt wysokie. W wielkim skrócie: 95% czasu to oczekiwanie, umawianie się i obstawianie, a 5% czasu to walka kogutów. Trzeba dodać, że bardzo krwawa walka na śmierć i życie. W przypadku, gdy oba ptaki padną – nikt nie wygrywa. Generalnie nic przyjemnego.
Dookoła dużo dzieci, rodzin i pysznego jedzenia, podczas gdy mężczyźni zajmują się swoją rozrywką.
Wszyscy poboczni, czyli niezainteresowani walką kogutów, byli zainteresowani Nadią. Każdy chciał się przywitać i dowiedzieć się co tu robimy.
2016-03-14, 15:24 Dumaluan Beach
Ostatni dzień na Filipinach postanowiliśmy spędzić bardzo, ale to bardzo leniwie. Patrząc na pogodę w Polsce wybraliśmy plażowanie i napromieniowanie się słońcem ile tylko damy radę, aby przyjemne poczucie ciepła zostało w nas jak najdłużej.
Pojechaliśmy na przepiękną plażę Dumaluan Beach. Piękny, drobny, biały piasek, przepiękny kolor wody i niewiele ludzi. Wzdłuż plaży mają swoje siedziby piękne resorty. Doskonale przystrzyżona i nawodniona trawa, parasole, hamaki, leżaki itd. wygląda całkiem nieźle.
Niestety na tej plaży nie ma niczego pod wodą. Nieliczne rybki, rafy koralowej praktycznie nie ma poza jakimiś niewielkimi fragmentami. Ale jak ktoś lubi to są skutery wodne, przejażdżka na bananie, kajaki itp. Jedno jest pewne, to doskonała plaża na spędzenie jednego dnia, bo później to już nuda. Zatem zostawiamy was z nasłonecznionym widokiem.
Dzisiaj spędziliśmy ostatni pełny dzień na Filipinach. Jutro czeka nas przeprawa na Cebu i lot do Kuala Lumpur. Niestety wszystko, co dobre powoli się kończy.
2016-03-15, 22:24 Panglao-Cebu-Kuala Lumpur – Chinatown
To był długi dzień. Najpierw motoriksza do przystani w Tagbalaran, później statek na Cebu, później taksówka na lotnisko, lot do Kuala Lumpur, autobus do Chinatown i w końcu hostel. Całość ok. 13 godzin, więc długi dzień.
Wieczorem już nie mieliśmy siły na włóczenie się po dzielnicy, więc tylko skoczyliśmy kupić coś do jedzenia i spać :).
2016-03-16, 22:12 Kuala Lumpur KLCC i Petronas Towers
Postanowiliśmy nic nie robić, a dokładniej nic konkretnego tylko trochę powłóczyć się i odpocząć. Leniwe śniadanie, po czym pojechaliśmy do centrum przy Petronas Towers, aby spędzić dzień. Z drugiej strony centrum handlowego jest super miejsce dla dzieci. Malowniczy park z fontannami i mini basenikiem, gdzie dzieci mogą się kąpać, lecz trzeba bardzo uważać, bo jest mnóstwo strażników z gwizdkami, którzy bardzo pilnują porządku.
Kawałek dalej jest duży plac zabaw, więc niczego więcej nie było nam potrzeba. Nadia była przeszczęśliwa, że mogliśmy tam spędzić większą część dnia.
W KLCC znajduje się coś na kształt parku nauki, gdzie można wszystkich eksponatów dotknąć, pobawić się, zobaczyć jak działają. Do tego liczne eksperymenty na żywo prezentowane przez obsługę. Naprawdę fajne miejsce doskonałe dla dzieci i dorosłych.
Wieczorem oczywiście chcieliśmy być pod wieżami, aby zrobić kilka zdjęć po zachodzie słońca. Już myślałem, że nic z tego nie będzie, bo trafiło się olbrzymie oberwanie chmury oraz burza. Całe szczęście wszystko trwało ok 15 minut i tak szybko jak się zaczęło, tak się skończyło. Później nastąpił piękny zachód słońca.
Wieczorem przed KLCC jest mini pokaz fontann. Do wrocławskiego wiele im brakuje, lecz i tak jest przyjemnie.
Zatem dzisiejszy dzień także był bardzo długi. Nadia wykończona, lecz szczęśliwa, bo takiego placu zabaw to dawno nie widziała, padła spać. Dobranoc.
2016-03-17, 23:13 Kuala Lumpur – lotnisko
Niestety to już jest początek końca. WRACAMY!!!
Za dwie godzinki lecimy do Stambułu, później do Warszawy, jeszcze trochę czasu w pociągu, później taksówka i będziemy w domku po bardzo długiej drodze. Sam lot do Turcji to „tylko” ponad 11 godzin.
2016-03-18, 23:13 Wrocław – KONIEC :(
Po około 30 godzinach, po dwóch lotach, po autobusie, pociągu i taksówce jesteśmy wreszcie w domku, zatem możemy oficjalnie napisać, że dojechaliśmy na miejsce docelowe. Ci, którzy się denerwowali i bali o nas mogą już rozluźnić się i w spokoju przejrzeć nasze zapiski z podróży, gdyż praktyczna część naszego wyjazdu się zakończyła.
Co dalej? Nasza „podróż” będzie jeszcze trwała wiele miesięcy, gdyż na dysk powoli kopiują się niezliczone ilości megabajtów zdjęć i filmików, biurko pokrywają liczne kartki z notatkami i zapiskami z wyjazdu na Filipiny, a w głowie wiele pomysłów na wpisy i relacje z naszej podróży – obiecujemy, że na bieżąco będziemy publikować nowe treści z odbytej podróży.
Pozdrawiamy i dziękujemy za liczne komentarze, wiadomości i emaile. Fajnie się z Wami podróżuje. Do następnego razu.
PS. Jeżeli ktoś planuje wyjazd na Filipoiny to warto zapoznać się z praktycznym wpisem – Filipiny informacje praktyczne.