Czy można uprawiać kanioning na Filipinach?
Przed każdym wyjazdem zawsze staram się poczytać o danym miejscu, pooglądać trochę zdjęć, przeglądam blogi osób, które były tam wcześniej oraz wertuję przewodniki. Wybierając się na Filipiny, było podobnie – zwłaszcza, że to ponad 7000 wysp a my mieliśmy zaledwie 3 tygodnie, więc mocno musieliśmy się ograniczyć i wybrać niewielki teren. Podczas poszukiwań w Internecie znalazłem kilka zdjęć osób (w kaskach, kamizelkach i piankach) skaczących z wodospadów, pływających w wartkich potokach. Okazało się, że można uprawiać kanioning na Filipinach.
Znajdujemy się na wyspie Cebu i stoimy pod wiatą agencji organizującej atrakcję kanioningu na Filipinach. Jesteśmy we czwórkę: sympatyczna para Filipińczyków z wyspy Luzon, nasz bardzo młody przewodnik oraz ja. Ubieramy stroje kąpielowe, koszulki, kamizelkę oraz kask. Dla moich towarzyszy będzie to pierwszy raz. Nigdy wcześniej nie byli w kanionie, nigdy wcześniej nie mieli do czynienia z kanioningiem i sportami ekstremalnymi stąd nie budzi mojego zaskoczenia brak uprzęży, liny i specjalistycznego sprzętu. Wybrany kanion prowadzący rzeką Kanloab. Jest banalnie łatwy, specjalnie dobrany do poziomu klientów.
Ma być prosto, bezpiecznie, ale z dużą ilością atrakcji. W sam raz dla kogoś, kto znudzony plażowaniem chce doświadczyć czegoś innego, czegoś ekstremalnego.
Wsiadamy na habal-habal (motor z przedłużonym siedzeniem, aby pomieścić więcej osób) i jedziemy w stronę parku gdzie znajduje się kanion. Przystanek w budynku, gdzie trzeba podpisać się na liście i dalej już leśną, śliską drogą jedziemy pod górę. Czeka nas całkiem duży podjazd. Motorem trzęsie na lewo i prawo, przejeżdżamy po kamieniach, gałęziach i wielkich kałużach, aby dojechać do niewielkiej osady.
Tutaj jest już gwarnie. Oprócz nas na miejscu spotykamy wiele osób, które przyjechały tu w tym samym celu, co my – aby spróbować kanioningu na Filipinach. Dookoła kręci się sporo ludzi. Wszyscy mają na sobie kamizelki i kaski. Niektórzy mają założone pianki, inni tylko koszulki lub stroje kąpielowe. Niektórzy idą boso, a jeszcze inni w japonkach lub zwykłych adidasach. Po strojach widać, że to nie może być trudny kanion.
Dochodzimy do brzegu potoku. Pierwsza przeszkoda – skok z małego, kilkumetrowego wodospadu. Część ludzi omija tę atrakcję, część skacze z najniższego miejsca, a część wybiera najwyższy punkt. Przewodnicy pokazują skąd i gdzie klient ma skoczyć. Prosta sprawa.
Powietrze jest ciężkie, wilgotne i bardzo ciepłe. Woda jest przyjemnie orzeźwiająca i każdy z wielką ochotą w nią wchodzi, aby choć trochę schłodzić swoje ciało. 1,2,3 duży okrzyk i skok do wody. Wynurzam się i pokazuję, że wszystko ok. Teraz czas na pozostałych kompanów mojej grupy. Płyniemy dalej.
Tropikalna przyroda otacza cały bogato rzeźbiony kanion, woda ma magicznie niebieski kolor, na zewnątrz pomimo pochmurnej pogody panuje temperatura powyżej 30 stopni, a do pokonania są liczne, komfortowe skoki i trochę pływania. Co jakiś czas słychać chlupot wody, okrzyki, wrzaski i chichoty – tak, to niezła zabawa.
Pomimo, że dookoła jest mnóstwo grup,wydaje się tłoczno i czasami trzeba poczekać na swoją kolej w przewężeniach kanionów to jest jakoś tak przyjemnie. Większość to amatorzy, którzy pierwszy raz w życiu doświadczają kanioningu, jednak każdy cieszy się jak dziecko i dopinguje innych, namawia i bije brawo po udanym skoku.
Niesamowite jest to zestawienie intensywnie zielonej roślinności z niebieską, ciepłą wodą. Kompletnie inaczej niż w Europie – lepiej, gorzej? Po prostu inaczej. W jednym miejscu widzimy duże nagromadzenie ludzi. W powietrzu unosi się woń jedzenia i dym znad grilli. Myślę sobie, że to koniec kanionu. Okazuje się, że miejscowi w środku kanionu urządzili malutki stragan, na którym można posilić się pysznym mięskiem z grilla. Z jednej strony to coś tak nienaturalnego, że aż dziwnie było na to patrzeć, z drugiej strony kiełbaska z grilla smakowała wyśmienicie.
Płyniemy dalej, cały czas z nurtem. Co jakiś czas główny potok ma boczne dopływy, które czasami wpadają wysokim wodospadem. Z poziomu ponad 10 metrów skaczą tylko doświadczeni śmiałkowie i przewodnicy, aby pokazać, że można. Efektowne skoki guide’ów stanowią niezła atrakcję.
Dochodzimy do końca. Ostatni 8 metrowy skok z pięknego wodospadu do wielkiego, błękitnego jeziorka. W oddali widać zabudowania, knajpkę i mnóstwo ludzi. Doszliśmy do jednej z najpopularniejszej atrakcji regionu, czyli wodospadów Kawasan. Zaczyna padać tropikalny, rzęsisty deszcz. Wielkie krople uderzają o powierzchnię jeziora, o przycumowaną bambusową tratwę. Nikt jednak nie chowa się przed deszczem. Wszyscy nadal ochoczo pławią sie w rzece. W jednej chwili ulewa kończy się i wychodzi słońce zza chmur.
Powrót do bazy również był na siedzeniu habal-habal, pomimo, że ścieżka była bardzo błotniska i śliska, dojechaliśmy bez wywrotki.
To był intensywny i ciekawy dzień. Liczne skoki, pływanie w ciekawej scenerii i fajna atmosfera powoduje, że kanioning na Filipinach to warta rozważenia atrakcja dla każdego – zwłaszcza dla tych osób, które nigdy wcześniej nie miały możliwości brania udziału w czymś takim.
Na koniec filmik – niestety nie z naszego przejścia, ale pokazujący jak to mniej więcej wyglądało w ruchu :)
Kanioning na Filipinach informacje praktyczne
W okolicach Brgy na Cebu jest bardzo dużo firm organizujących wyjścia kanioningowe. Skorzystałem z oferty firmy Highland Adventures. Młody przewodnik był kompetentny, pomocny i bardzo dobrze się nami zajął. Koszt to ok. 1300 PHP od osoby (zależy od wielkości grupy) – zawiera transport do/z kanionu, wszystkie opłaty parkowe, kask, kamizelkę, buty i wodę.
PS. Podróż odbyła się w terminie 25.02-15.03.2016 roku. Zapraszam do zapoznania się z Nadia w podróży na Filipiny – zapiski z podróży, które są relacją pisaną na gorąco podczas podróży oraz do wpisu Filipiny informacje praktyczne, gdzie znajdziecie wiele przydatnych informacji.