Czy każdy może ukończyć Wrocław maraton?

Nigdy nie lubiłem biegać, ba nadal nie lubię. Jednak pod koniec poprzedniego roku postanowiłem sobie, że chcę ukończyć maraton, jakikolwiek, ot taka zachcianka i pomysł podczas składania sobie noworocznych życzeń. W końcu trzeba stawiać sobie wyzwania.

Oczywiście nigdy w życiu nie potrafiłbym znaleźć w sobie wystarczającej motywacji, aby samemu, regularnie biegać. Zawsze znalazłbym doskonałą wymówkę, aby tego nie robić: a to za zimno lub za ciepło, a to muszę skosić trawę, poleżeć na tarasie, pójść na zakupy i inne. Dlatego potrzebowałem pomocy i tak trafiłem do programu I Ty Możesz Zostać Maratończykiem, który pomógł mi przygotować się do XXXI Wrocław Maraton.

Etap przygotowań do XXXI Wrocław Maraton

Spotkania odbywały się dwa razy w tygodniu: wtorek (trening szybkościowy) i niedziela (zdobywanie kilometrów). Wszystko pod okiem profesjonalnych trenerów, którzy ułożyli cały cykl treningowy, tak aby taka osoba jak ja, która nigdy w życiu nie biegała, była w stanie w ciągu 6 miesięcy przygotować się do przebiegnięcia maratonu poniżej sześciu godzin. Niemożliwe? Też mi się tak na początku wydawało.

szczytnicka 5
Szczytnicka Piątka (25:59:00) – nie jest źle.

Wszystko zaczęło się od pewnego mroźnego marcowego poranka. Wtedy to o 8:00 gromada ponad 400 osób przystąpiła do pierwszego sprawdzianu – biegu na astronomicznym dla mnie wówczas dystansie 5 kilometrów. Ostatni raz przebiegłem jakąkolwiek odległość w podstawówce, jednak nigdy w życiu nie pokonałem aż tak długiego dystansu. I tym razem nie było inaczej. Ponad połowę przeszedłem. Mój czas ponad 40 minut zakwalifikował mnie do grupy początkującej. Jest nieźle.

park wschodni trasa biegowa
Otwarcie trasy biegowej w Parku Wschodnim.

Każde spotkanie treningowe wymuszało na mnie przełamywanie kolejnych barier. Nigdy w życiu nie podejrzewałbym siebie o to, że jestem w stanie przebiec ponad 10 km. A jednak – zaufałem trenerom i słuchałem tego, co mam robić i do dzisiaj nie wiem, jak to było, że zawsze się udawało. Co trening odległości do przebiegnięcia się zwiększały. Początek to 4 kilometry, a już pod koniec, podczas niedzielnych biegów, pokonywaliśmy odległości ponad 20 kilometrów. Co prawda powolutku, bez pośpiechu, ale zawsze biegiem. Jednak grupa strasznie mobilizuje i cały czas wspiera.

wroclawska 30-tka
Wrocławska 30-tka. Czas 03:09:24 /fot. Sławomir Wiśniewski/

Podczas kryzysów w biegu najnormalniej w świecie było mi głupio zatrzymać się, patrząc jak inni biegną, więc sobie obiecywałem i przekonywałem sam siebie, że to przecież jeszcze tylko kilka kilometrów, że zaraz będzie ulubiony wał z drzewami, a na nim to już wystarczy odliczyć 100 drzew i będzie most, a za nim koniec.
Pierwszy sprawdzian to test Coopera z początku maja – dystans 2350 m co po kilku treningach uznaję za bardzo dobry wynik. Kolejne zmierzenie się z samym sobą to bieg w Siechnicach na dystansie 10 km – czas: 55:02. Super. I tak krok po kroku zdobywałem kolejne kilometry. Ciężko w to uwierzyć, lecz sam ruch, bieg nie sprawia mi przyjemności. Od pierwszych metrów, liczę czas i mobilizuję się, aby ukończyć zakładany dystans. Później przyszedł czas na Szczytnicką 5 (25:59:00), po niej otwarcie ścieżki w Parku Wschodnim, aż wielkimi krokami zbliżyliśmy się do poważnego sprawdzianu: bieg na 30 km, który w założeniach miał oddzielić „mężczyzn od chłopców”. Udało się ukończyć bieg w czasie 03:09:24, czyli jak na mnie całkiem ok.

wrocławska 30-tka
Wrocławska 30-tka, /fot. Karol Korczyński /

wrocławska 30-tka
Wrocławska 30-tka, /fot. Karol Korczyński /

Od tego momentu moja pewność siebie wzrosła. Wcześniej dystans 42195 metrów uważałem, za jakieś szaleństwo, a ludzi, którzy go potrafili pokonać za herosów. Jednak po pokonaniu ponad 470 km w ramach treningów nadszedł TEN dzień, czyli XXXI Wrocław Maraton.

XXXI Wrocław Maraton

Jest wcześnie rano, wydaje się, że za oknem jest zimno. Zjadam dwie kanapki, popijam gorącą herbatą. Koszulka z przypiętym numerkiem jest już założona, buty zawiązane. Jadę na stadion olimpijski, gdzie ponad 4000 ludzi czeka na start.

wroclaw maraton przed startem
XXXI Wrocław Maraton – numerek już odebrany – teraz nie ma odwrotu.

Razem z Darkiem i Magdą ustawiamy się za pacemakerem z balonikiem z napisem 4:30, czyli czas z jakim powinniśmy znaleźć się na mecie. W sumie to nie wiem czemu taki wybraliśmy, skoro mój cel był trochę inny:

  1. Pokonać całą trasę Wrocław maraton ciągłym biegiem, bez marszów i odpoczynków.
  2. Celować w czas poniżej 5 godzin.

Wystartowaliśmy. Początek wydawał się przyjemnością. Tłum ludzi zmierza w jednym kierunku, nikt się nie spieszy, każdy zaczyna powoli, rozważnie. Czuję się jak na porannym treningu, na rozgrzewce. Pogoda idealna, nie ma słońca, nie jest zimno, temperatura w okolicach 17-18 stopni. Czego chcieć więcej? Biegniemy ulicami miasta, ludzie machają i dopingują. Stoiska z wodą i jedzeniem traktujemy jak oazę na pustyni – można się posilić i napoić.

Po 10 kilometrze (01:03:38) pogoda postanawia nas troszkę ochłodzić, więc most Milenijny przebiegamy w deszczu i z bocznym wiatrem, lecz czas niezły i humory nadal dopisują. Przestało padać. Co jakiś czas mijamy ekipy, które specjalnie dla nas przygotowały rewelacyjny doping. Najlepiej będę wspominał grupkę nastolatków, którzy rozstawili się swoim zespołem w pełnej krasie: perkusja, bas, gitara i wokal i dali nam piękny koncert.
Zbliża się półmetek, czyli z czasem 02:13:22 pokonuję półmaraton. Jest jeszcze daleko, lecz jest już bliżej niż dalej. Humory nadal dopisują, ktoś w tyle opowiada dowcipy, konwersujemy z kibicami. Bieg ulicą Legnicką minął jakoś strasznie szybko. Pokonujemy ulicę Ruską, gdzie spotykam znajomego, jednak nie ma czasu na rozmowy i teraz dopiero zaczyna się prawdziwy Wrocław maraton.

xxxi trasa wrocław maratonu
XXXI Wrocław Maraton – trasa biegu /za zgodą organizatorów www.wroclawmaraton.pl/

Jesteśmy na cholernie długiej Grabiszyńskiej. Mam wrażenie, że nie chce się ona skończyć. Nie wiem jak to się stało, lecz w międzyczasie zgubiłem mój balonik z czasem 4:30. Teraz zaczyna się walka z samym sobą. Znacznik 30 km znajduje się już na Hallera, jednak mijam go (czas: 03:11:20) ze średnio zadowoloną miną. Dziwne myśli plączą się po głowie, miliony pomysłów i wymówek.
Dobiegam do punktu żywieniowego w okolicy Ślężnej (znacznik 32,5 km) i jak ręką odjął. Minęły wątpliwości i złe pokusy. Teraz już wiem, że ukończenie maratonu jest tylko kwestią czasu. Wiem, że mam go już w garści, że muszę się jeszcze trochę skoncentrować na najbliższych kilometrach i będzie dobrze. Mijam coraz więcej ludzi, którzy maszerują lub zatrzymują się na chodniku. Jednak teraz już nie są dla mnie zagrożeniem, wiem, że podołam wszystkim wymówkom i nie dam się „namówić” na rezygnację. Zbyt wiele czasu, potu i kilogramów poświęciłem, aby przygotować się na ten dzień.
Na Borowskiej powoli zbieram w sobie ostatnie siły. Uśmiech pojawia się na mojej twarzy, gdy mijam znacznik z 35 km (03:46:21). Za chwilę będę biegł przez Wrocławski Rynek, więc muszę dobrze wypaść. Tam czekają tysiące ludzi, którzy przygotowali wspaniały doping, więc nie mogę dać plamy. Wciągam ostatnią porcję żelu energetycznego, zapijam izotonikiem i przegryzam kawałek banana.

wrocław maraton po ukończeniu
XXXI Wrocław Maraton – tak wyglądałem po 04:34:02.

Zbliżam się do Rynku, a tu ogromne rozczarowanie. Biegnę sam, ludzi praktycznie brak, gdzieniegdzie ktoś klaszcze i skanduje, ktoś robi zdjęcia. Generalnie pustki. Oj nie tego się spodziewałem – wielki zawód. Jednak zostało już zaledwie 5 kilometrów do upragnionego celu. Tyle to na rozgrzewkę biegałem na treningach, przecież to pryszcz. Spoglądam na zegarek i jest nieźle. Odliczam w głowie kolejne minuty biegu, aby dotrzeć do 40 kilometra, gdzie dalej to już będzie czysta formalność.
Mijam upragniony 40 kilometr (04:19:41) i dzieje się coś dziwnego. Czuję jakby moje buty zamieniły się w ciężkie trapery, jakby każdy metr był długości co najmniej stu. Trochę zwalniam i czuję, że moje paliwo powoli się kończy i jadę na oparach, jednak nie dam sobie w tym miejscu odebrać tej przyjemności ukończenia maratonu.
Wydawało mi się, że jak już będę biegł aleją Różyckiego to ostatnie metry będą formalnością, lecz ta droga nie chciała się skończyć. Całe szczęście nie jest ona tak strasznie długa jak Grabiszyńska. Mijam rondo i wbiegam na teren stadionu. Ludzie dookoła skandują,wiwatują i gratulują. Ktoś w tłumie krzyczy – gratuluję maratończyku – z czasem 04:34:02 przekraczam linię METY XXXI WROCŁAW MARATON – i tym sposobem ukończyłem 2 maratony w swoim życiu – PIERWSZY i OSTATNI!!!.

xxxi wrocław maraton certyfikat
XXXI Wrocław Maraton – certyfikat

Całej ekipie trenerów z programu I Ty Możesz Zostać Maratończykiem należą się ogromne podziękowania, bo dzięki nim udało mi się osiągnąć cel, czyli ukończyć maraton. Wielkie dzięki.

Newsletter

Podobał Ci się artykuł i zdjęcia? Chcesz być zawsze na bieżąco i jako pierwsza/y otrzymywać powiadomienia o nowych wpisach na blogu? Zapisz się do newsletter'a. Obiecuję zero spam'u

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Podobają Ci się artykuły i zdjęcia?

Chcesz być zawsze na bieżąco?
Chcesz jako pierwsza/y otrzymywać powiadomienia o nowych wpisach na blogu? Zapisz się na newsletter. Obiecuję zero spam'u