Malownicze Svaneke – ulubione miejsce na wyspie
Szczerze to nie wiem dlaczego, akurat to niewielkie miasteczko wywarło na nas największe wrażenie. Początek znajomości mieliśmy dosyć wymagający. Svaneke przyjęło nas deszczem, wiatrem i chłodem. Pamiętając wspaniały poranek, jaki przygotowała nam Matka Natura kilka dni wcześniej w tych okolicach, wybraliśmy się na spacer po uliczkach miasta.
Asfalt i brukowane chodniki lśnią od kropli deszczu, czarne, drewniane szkielety budynków przepięknie kontrastują z pastelowymi kolorami ścian, a szyld ręcznej fabryki cukierków Svaneke Bolcher zachęca, aby wejść do środka.
Charakterystyczny dzwonek zawieszony na drewnianych drzwiach wydał z siebie dźwięk w momencie przekraczania progu. Za białą ladą krząta się kilku mężczyzn w grubych, roboczych rękawicach trzymając w rękach kolorowe „coś”. W powietrzu unosi się specyficzny, słodki posmak. Tak, dobrze trafiliśmy, to tutaj wytwarza się starą, ręczną metodą kolorowe cukierki. Próbuję porozumieć się z operatorem drewnianej maszyny, czy mogę zrobić kilka zdjęć. Nie dogadujemy się, facet chyba zrozumiał, że chcę spróbować cukierka, bo wręcza mi jednego. Jest jeszcze ciepły, świeżo wyszedł z maszyny – jest cudownie słodki, delikatnie rozpływa się w ustach i łechce kubki smakowe. Tak, będąc w Svaneke, koniecznie trzeba tu przyjść.
Zaraz obok znajduje się coś przeznaczonego dla osób pełnoletnich – malutki browar Bryghuset. W ciemnych pomieszczeniach stoi wielka miedziana kadź, która chyba jeszcze niedawno służyła, jako główne naczynie do wytwarzania piwa. Półki uginają się od różnych odmian tego najczęściej złocistego napoju, bo i całkiem sporo jest tu ciemnych odmian. Nie sposób wszystkiego spróbować :) za jedną wizytą.
Jednak największa magia Svaneke, czyli architektura miasteczka, jest na zewnątrz. Malutkie, wąskie uliczki, przepiękne filigranowe domki, doskonałe zestawienia kolorystyczne, wszystko zadbane, czyste i utrzymane w doskonałym stanie. Nie ma co się dziwić, że Svaneke dawno temu, bo w 1975 roku otrzymało wyróżnienie Rady Europy, za najlepiej zachowane historyczne miasteczko Europy.
Ogromną przyjemnością jest możliwość spacerowania po uliczkach, po zakamarkach i móc obserwować jak pięknie może być w malutkim, bornholmskim mieście.
Powoli schodzimy do portu, gdzie kończymy nasz spacer po malowniczym Svaneke w tutejszej, najsłynniejszej na całym Bornholmie røgeri(wędzarni), czyli Røgeriet i Svaneke. Tak, to ten budynek z charakterystycznymi pięcioma białymi kominami widniejącymi na większości pocztówek z Bornholmu. Grzechem byłoby nie zamówić bornholmskiego przysmaku o nazwie bornholmer, czyli wędzony śledź podawany z chlebem, masłem, morską solą, rzodkiewką, szczypiorkiem oraz żółtkiem (uprzedzając pytania – smakuje bardzo dobrze w przeciwieństwie do szwedzkiego przysmaku surströmming).
Niewiele ponad tysięczne miasteczko Svaneke jest po prostu magiczne, wspaniała filigranowa pomalowana pastelowymi farbami zabudowa doskonale współgra z groźnymi, ciemnymi, morskimi falami rozbijającymi się o brzeg. Każdy, kto tu zawita, na pewno nie będzie żałował.