Na co uważać w Mũi Né? Nieprzyjemna historia z policjantami

Podróżując po Azji, dosyć często wypożyczamy skuter na dzień czy dwa, gdyż on umożliwia nam przemieszczanie się na własną rękę, wtedy, kiedy chcemy i gdzie chcemy. Czasami to skoczenie do wioski obok, czasami to jedyny transport, aby dostać się w jakieś określone miejsce, a czasami tak po prostu dla wygody, aby nie trzeba było iść na plażę. Z reguły poruszanie się skuterem w Azji jest proste, tanie i przyjemne.

Na początku roku byliśmy w Wietnamie. Pojechaliśmy do nadmorskiej miejscowości Mui Ne, która słynie z okolicznych białych i czerwonych wydm, pięknego Czerwonego Wąwozu (Fairy Stream) i wioski rybackiej na końcu miasteczka. Niestety nie wiedziałem tego, że okolice Mui Ne słyną z nieuczciwych i pazernych policjantów, którzy wymyślili sobie sposób na dorobienie do pensji, nękając turystów.

wietnam mui ne policjanci skuter Mũi Né
Pomimo, nieprzyjemności po drodze dojechałem do wydm koło Mũi Né.

Mui Ne i policjanci

Moja historia była prosta. Wynajęliśmy skuter, aby pojechać zobaczyć położone w okolicach Mui Ne atrakcje. Jest piękny słoneczny dzień. Dookoła palmy kołyszą się na wietrze, niebieskie niebo z białymi chmurkami, a na drodze dziesiątki skuterów poruszających się w różne strony.
Wyjeżdżam dosłownie kilka kilometrów za Mui Ne i na horyzoncie widzę patrol policji. Dla pewności patrzę na licznik – 40 km/h. Zbliżam się do niego i nagle wychodzi pan policjant i macha na mnie, abym się zatrzymał i zjechał na pobocze.
Grzecznie parkuje skuter w cieniu, a Pan posterunkowy zaprasza mnie do swojego szefa, który czeka pod drzewkiem. „Pan Szef” łamanym angielskim prosi o moje prawo jazdy. Spokojnie wyjmuję mój międzynarodowy dokument i kładę na stoliku. Obok leżą dwa nowiutkie i lśniące iPhone’y.
„Pan Szef”  kartkuje dokument, kręci głową i pokazuje mi na jednym z telefonów moje zdjęcie na skuterze z naniesionym na nim wielkim, czerwonym komunikatem 50 km/h. Do drugiego telefonu dyktuje zdanie po wietnamsku, a automatyczny tłumacz w języku angielskim informuje mnie, że przekroczyłem prędkość o 10 km/h. Podobno jechałem w terenie zabudowanym 50 km/h, czego dowodem ma być wcześniej pokazane zdjęcie, a w Wietnamie w miastach jest ograniczenie prędkości do 40 km/h. Ciekawe jak to możliwe, bo skuter, który wypożyczyłem lata świetności miał dawno za sobą i demonem prędkości to on nie jest i pewnie nigdy nie był.
Jednak to nie koniec. Drugi komunikat dotyczy mojego prawa jazdy. Głos z telefonu informuje mnie, że mam międzynarodowe prawo jazdy kategorii B, a aby móc jeździć w Wietnamie skuterem powyżej 50cc pojemności, potrzebuję prawa jazdy kategorii min. A1 (wg mnie mój skuter miał mniej niż 50cc pojemności, ale oczywiście dokumentów na to nie miałem). „Mamy problem. Duży problem mówi „Pan Szef”. Nieśpiesznie wyciąga taryfikator i wskazuje na grube miliony dongów, jakie muszę zapłacić. Za takie wykroczenia należy się mandat w wysokości 2.500.000 VND. Zimny pot pojawił się na moim czole.
Próbuje grzecznie wytłumaczyć „Panu Szefowi”, że nie jechałem tak szybko, że zawsze przestrzegam przepisów, że jestem turystą, że wakacje, że dziecko i żona w hotelu czekają, że chcę mieć miłe wspomnienia, że ja na wydmy jadę itd… „Pan Szef”  delikatnie się uśmiechnął i kolejny raz przy użyciu translatora mówi mi, że o braku prawa jazdy na skuter może zapomnieć, ale zdjęcie jest dowodem mojego przewinienia i musimy „coś” z nim zrobić.
We mnie narasta wściekłość, bo nie lubię, jak ktoś próbuje mnie zrobić na szaro, lecz nie za bardzo wiem, jak się zachować w takiej sytuacji. Ani wezwać policję, bo właśnie ona próbuje mnie zrobić w wała, ani się nie ma komu poskarżyć, normalnie nic nie można zrobić. Muszę zagrać w ich grę. Próbuję negocjować, że może jakieś pouczenie, a ja uroczyście obiecam, że już nigdy przenigdy nie będę tak „szybko” jeździł i że rozumiem, jak ważna jest ich praca, i że chcę mieć dobre wspomnienia z podróży po Wietnamie itd…

wietnam mui ne policjanci skuter Mũi Né
Piękna droga do wydm w Mũi Né

Niestety na nic zdały się moje prośby, zapewnienia i negocjacje. „Pan Szef” zaczyna wypisywać mandat spisując moje dane z dokumentu. Wpisuje kwotę 1.000.000 VND, więc kolejny raz tłumaczę, że ok. niech będzie ten mandat, ale tyle pieniędzy to ja nie mam, i znów, że żona, że dziecko, że wakacje, że turysta… Oburzony „Pan Szef” poprawia kwotę na 500.000 VND. Ja znów, że to za dużo, że nie mam tyle, że obiecuję, że coś tam… Jeszcze bardziej oburzony „Pan Szef” drapie się w głowę i mówi coś do telefonu, a tłumacz tłumaczy „A ile masz?”.
No i tu zakończyła się nasza gra w ważnego policjanta i wystraszonego turystę. Sięgnąłem do portfela patrząc, że niestety najmniejszy banknot, jaki miałem to 200.000 VND (ok. 30 zł), bo z 10.000 VND nie chciałem zaczynać. Pokazuję „Panu Szefowi”, że mam tylko tyle. Oj, jaki on jest w tym momencie jeszcze bardziej oburzony. Fuka, sapie, kręci głową, smarka i odchrząkuje – oj bardzo jest niezadowolony. Zdegustowany, zniechęcony i wyraźnie obrażony pokazuje mi, że mam położyć banknot na stole. Znów fuka, sapie i głęboko wzdycha. Patrzy się na mnie i mocno niezadowolony kręci głową. W międzyczasie jego kolega policjant zatrzymał kolejnego kierowcę na skuterze. „Pan Szef” zdegustowany całą sytuację oddał mi dokument prawa jazdy i gestem ręki kazał znikać. Pokwitowania za zapłacenie mandatu jakoś zapomniał wypisać.wietnam mui ne policjanci skuter Mũi Né

Opisuje tę całą sytuację, aby osoby, które wybierają się do Mui Ne, były świadome takiego procederu. Jak się później okazało, jest to standardowe miejsce w Mui Ne, gdzie prawie zawsze stoją policjanci wymuszający „mandaty” od turystów. Dopiero po tym fakcie „odkryłem” liczne informacje w Internecie o tym procederze. Uważajcie w okolicach wyjazdu z miasta, zaraz za zakrętem na drodze prowadzącej do wydm. Podobno policja zatrzymuje tu nie tylko turystów, lecz także miejscowych. Podobno 200.000 VND to standardowa nowa stawka, bo jeszcze w zeszłym roku „mandat” wynosił 100.000 VND. Piszę podobno, bo tyle dowiedziałem się od Wietnamczyka, który wynajmował mi motor. Żałował, że nie uprzedził mnie 😊
O całej sytuacji pisałem na bieżąco będąc w Wietnamie w zapiskach z podróży i na FB. Wiele komentarzy od czytelników wskazywało, że miałem wiele szczęścia, że „Pan Szef” był tak łaskawy i że zszedł do tak niskiej kwoty. Podobno zdarzały się przypadki, że policja jechała z biednym turystą, który nie miał przy sobie wystarczającej kwoty, do hotelu po pieniądze lub nawet do bankomatu. Grunt, żeby nikt nie musiał przekonać się o tych doniesieniach, na własnej skórze. Zatem przestroga dla wszystkich – omijajcie na skuterze to miejsce w Mui Ne.

PS. Nasza podróż do Wietnamu odbyła się w terminie 16.02-12.03.2018 roku. Zapraszam do zapoznania się z zapiskami z podróży, które powstawały na gorąco w trakcie wyjazdu:  Podróż do Wietnamu z dzieckiem – zapiski z podróży część 1Podróż do Wietnamu z dzieckiem – zapiski z podróży część 2Podróż do Wietnamu z dzieckiem – zapiski z podróży część 3 oraz z artykułem Wietnam informacje praktyczne: ceny, noclegi, transport, pogoda, który zawiera bardzo dużo pomocnych materiałów dla tych, którzy planują wybrać się do Wietnamu.

Newsletter

Podobał Ci się artykuł i zdjęcia? Chcesz być zawsze na bieżąco i jako pierwsza/y otrzymywać powiadomienia o nowych wpisach na blogu? Zapisz się do newsletter'a. Obiecuję zero spam'u

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *