Podróż do Wietnamu z dzieckiem
Od dłuższego czasu „Goooooooood morning Vietnam”, dźwięczy nam w uszach, kwestia wypowiedziana przez Robin’a Williams’a.
Dlaczego tym razem wybieramy się w podróż do Wietnamu z dzieckiem? Odpowiedź jest banalnie prosta — nie byliśmy jeszcze w Wietnamie, a uwielbiamy Azję Południowo-wschodnią. Znów będziecie mogli śledzić naszą podróż z Nadią, znów będziecie mogli „wirtualnie” podróżować z nami i cieszyć oko zdjęciami. Spróbujemy lokalnej kuchni, poleżymy na wietnamskich plażach, zobaczymy piękno przyrody, odwiedzimy wietnamskie zabytki i porozmawiamy z Wietnamczykami.
To co startujemy? Zapraszamy wszystkich na pokład i zaczynamy rodzinne wakacje w Wietnamie!!!
Spis treści
- 1 2018.02.16, 13:00 Lot Warszawa – Pekin
- 2 2018.02.17, 04:45 Lotnisko w Pekinie
- 3 2018.02.17, 09:45 Pekin – Chiński Mur
- 4 2018.02.18, 20:31 Ho Chi Minh – odpoczynek
- 5 2018.02.19, 19:23 Ho Chi Minh – włóczęga po mieście
- 6 2018.02.20, 08:23 Ho Chi Minh – Mui Ne przejazd
- 7 2018.02.20, 16:14 Mui Ne – wkurzenie na maxa
- 8 2018.02.21, 11:54 Wietnam chce nas zniechęcić do siebie
- 9 2018.02.21, 21:14 Mui Ne zwiedzanie okolicy
- 10 2018.02.22, 22:22 Mui Ne – Ho Chi Minh – Phu Quoc transport
- 11 2018.02.23, 21:55 Phu Quoc – leżakowanie
- 12 2018.02.24, 11:33 Phu Quoc – poszukiwanie plaż – Sao Beach
- 13 2018.02.24, 13:21 Phu Quoc – poszukiwanie plaż – Khem Beach
- 14 2018.02.25, 11:33 Phu Quoc – poszukiwanie plaż – Vung Bau Beach
- 15 2018.02.25, 14:46 Phu Quoc – poszukiwanie plaż – Cua Can Beach
- 16 2018.02.25, 20:33 Phu Quoc – durian – król owoców
- 17 2018.02.25, 21:33 [PODRÓŻOWANIE Z DZIECKIEM]
- 18 2018.02.26, 09:33 lot Phu Quoc – Hanoi – północ Wietnamu
2018.02.16, 13:00 Lot Warszawa – Pekin
Po wejściu do samoloty linii Air China już chyba wiem skąd promocyjne ceny na bilety. Miejsca na nogi bardzo niewiele, samolot lata swojej świetności miał dobre kilkanaście lat temu i pomimo że nie jesteśmy jakimiś wielkimi znawcami linii lotniczych, to widać olbrzymią różnicę w jakości samolotu. Komputery w zagłówku niby były, lecz jakość wyświetlacza i jego obsługi pozostawiały wiele do życzenia. Całe szczęście samolot nie był pełen, więc znaleźliśmy dla siebie dodatkowe miejsce i mogliśmy się trochę rozsiąść.
Jedzenie całkiem ok, więc nie możemy narzekać, a specjalnie zamówiony pakiet jedzenia dla Nadii był wyśmienity, zatem jak lecicie z dziećmi koniecznie pamiętajcie o tej kwestii bo warto.
Po prawie 9 godzinach punktualnie o 4:40 wylądowaliśmy na lotnisku w Pekinie.
Masz przesiadkę w Pekinie? Zastanawiasz się można zrobić mając kilka godzin? Zajrzyj do naszego poradnika.
2018.02.17, 04:45 Lotnisko w Pekinie
Nie wiem, czy jest to kwestia zmęczenia czy zupełnego braku komunikacji o oznaczeń, początek dnia nie możemy zaliczyć do udanych. Najpierw nastaliśmy się w nie tej kolejce co powinniśmy, aby później odstać kolejną godzinę po 24-godzinną wizę na wyjście z miasta, później znów kolejki i koniec końców prawie 3 godziny od wylądowania spotkaliśmy się z naszym umówionym kierowcą, który miał nas zabrać na The Great Wall. Jak to być w Pekinie i nie zobaczyć Chińskiego Muru prawda?
2018.02.17, 09:45 Pekin – Chiński Mur
Dojechaliśmy pod same kasy biletowe, gdzie należy uiścić stosowną opłatę. Było strasznie zimno – termometr pokazywał -5 stopni, a nasze niewyspanie jeszcze wzmagało poczucie zimna. Nadia ze zmęczenia ledwo powłóczyła nogami (było mocno po północy polskiego czasu), do tego wiatr i wszechobecne zimno, więc zdecydowaliśmy się na zakup opcji full wypas – na górę wjeżdżaliśmy kolejką linową.
Jakie wrażenie zrobił na nas mur? Komentarz Nadii chyba będzie najodpowiedniejszy – „taki murek”. Spodziewaliśmy się, że będzie większy, wyższy, szerszy i taki „GREAT”, a okazał się bardzo fajnym miejscem, lecz dosyć filigranowym. Byliśmy w jego najciekawszej i podobno najładniejszej części – Mutianyu. Przeszliśmy kilka wież i trzeba było wracać ze względu na zimno. Praktycznie poza nami było bardzo niewielu turystów. Zatem na pewno warto tu przyjechać, lecz trzeba być wyspanym i grubo ubranym bo z zimą nie ma żartów. Pomimo bluzy, kurtki puchowej, kurtki przeciwdeszczowej, szalika, czapki, grubych rajstop i spodni to nadal Nadii było zimno i marudziła, aby już dalej nie iść – takie uroki podróżowania z dzieckiem :). Nie zawsze jest kolorowo.
Na dole znajduje się knajpka, gdzie przesiaduje większość kierowców czekających na swoich klientów. Serwują pyszne dumplingsy – z kurczakiem i grzybami, z wieprzowiną i mięsem z fenka oraz z cukinią bardzo nam smakowały, a do tego pełen czajnik jaśminowej herbaty mocno pomógł nam się rozgrzać.
2018.02.18, 20:31 Ho Chi Minh – odpoczynek
Po przylocie w środku nocy musieliśmy solidnie wyspać się i odpocząć. Spaliśmy do 15:00 i ledwo wstaliśmy. Jednak trochę czasu spędziliśmy w podróży do Wietnamu. Wyszliśmy na ulice w poszukiwaniu jedzenia. Większość knajp jest zamknięta więc wbiliśmy się do pierwszej lepszej. Nikt nie m mówi po angielsku, a menu tylko wietnamskie. Całe szczęście, że niektóre nagłówki poszczególnych kart miały obrazki. Znaleźlismy kurczaka i krewetki i z przyjemnością zamówiliśmy.
Nie wiem co poszło nie tak, ale krewetki do nas nie dotarły, a jak otrzymałem dwa kawałki gotowanego kurczaka z rosołu – kurczak w środku był zupełnie surowy :( zatem niestety nie udało nam się nic zjeść.
Za rzeką był ogród botaniczny i zoo więc ze względu na Nadię poszliśmy zobaczyć. Z zewnątrz nie wyglądało to zbyt ciekawie, tak jakby u nas cofnąć się kilkadziesiąt lat do tyłu, ale zoo było całkiem fajnie zorganizowane. Duże wybiegi i zadbane zwierzęta.
Wieczorem udało nam się znaleźć przepyszna knajpkę z widokiem na rzekę – pyszne krewetki na ostro, smażony ryż itd.. oj pychota.
Niestety zmęczenie znów nas dopadło więc za chwilę znów idziemy spać.
Dobranoc.
2018.02.19, 19:23 Ho Chi Minh – włóczęga po mieście
Rano po przebudzeniu termometr już wskazywał 35 stopni C w cieniu. Bardzo gorąco. Po wyjściu z pokoju na ulicę, okazało się, że jest jeszcze cieplej – normalnie żar leje się z nieba. Postanowiliśmy zmienić nasze plany i zamiast pojechać do tuneli Cu Chi (3 godziny w jedną stronę w autobusie w taką pogodę nie należy do przyjemnych doznań) i wybierzemy się zobaczyć Sajgon – jego centrum i główne arterie miasta.
To też chyba nie był najlepszy pomysł bo w taką pogodę człowiek powinien leżeć na plaży, snorkelować lub nurkować a w przerwach pić coś przyjemnie chłodnego.
Ciężko się dzisiaj chodziło po mieście – jeszcze nie przywykliśmy do takich temperatur – człowiek poci się, chce mu się pić, a każdy ruch w takim gorącu sprawia mu trudności. Po kilku dniach powinno już być ok.
W mieście wiele miejsc jest nadal pięknie przystrojone ze względu na niedawno obchodzony Wietnamski Nowy Rok, a poza tym jesteśmy w trakcie święta Tet – najważniejszego i najdłuższego święta Wietnamczyków. Dla nas głównie wiąże się to z tym, że poza głównym centrum większość miejsc jest zamknięta.
Chodząc po Sajgonie nie sposób nie słyszeć warkotu wszędobylskich skuterów. Nie znam tutejszych przepisów, lecz mam wrażenie, że tutejsi mieszkańcy również ich nie znają, bo jeżdżą jak chcą, gdzie chcą i właściwie robią co chcą – chodnik, ulica, pobocze, pod prąd – zupełnie nie ma znaczenia.
Wieczorem zrobiło się troszkę chłodniej i da się prawie normalnie oddychać. Jutro jedziemy zobaczyć wybrzeże do Mui Ne.
2018.02.20, 08:23 Ho Chi Minh – Mui Ne przejazd
Wybierając się do Wietnamu słyszeliśmy, że kursują tu autobusy z miejscami leżącymi. Dzisiaj mieliśmy okazję jechać takim wynalazkiem. Najpierw wszyscy spotkaliśmy się w centrum Ho Chi Minh (272-274, Đề Thám, Phường Phạm Ngũ Lão, Quận 1), aby małym autobusem zostać wywiezieni na obrzeże miasta, gdzie przesiedliśmy się do autobusu z miejscami leżącymi. Przed wejściem do autobusu Pan wręcza nam foliówkę, gdzie mamy umieścić swoje buty i na boso wejść do autobusu. W środku mamy dwa piętra łóżek – odnajdujemy swoje miejsce i kładziemy się. W nogach jest miejsce na nasze małe plecaki – pamiętajcie aby były faktycznie małe – tak na oko plecak szkolny jest ok. Przykrywamy się kocykiem i tak spędzamy miło czas smacznie sobie chrapiąc. Świetne rozwiązanie.
2018.02.20, 16:14 Mui Ne – wkurzenie na maxa
Jesteśmy absolutnie wkurzeni i mega rozczarowani. Zupełnie nie rozumiem, jak można tak zniszczyć piękne miejsce. Delikatnie kołyszące się na wietrze palmy, dosyć ładny piasek, bardzo wąska plaża i…. tysiące śmieci. Część zabudowań hotelowych i resortów nawet nie sprząta swojej części plaży lub wybetonowała ją aż do samej wody. Normalnie tragedia. Jak ktoś mógł dopuścić do czegoś takiego? A podobno jeszcze bardziej się rozbudowują, podobno Rosjanie bardzo lubią to miejsce i chętnie tu przyjeżdżają. Czyżby nikomu nie przeszkadzały śmieci? Co prawda, nie przeszliśmy jeszcze całych 10 km wybrzeża, lecz po 2 chciało nam się płakać jak widzieliśmy tak niszczejące wspaniałe miejsce.
Miejsc z pysznym jedzeniem jest tu mnóstwo, a przynajmniej wszystkie tak wyglądają. Jedliśmy pyszne pho z kurczakiem, warzywne sajgonki, krewetki w tempurze i makaron dla Nadii, a do tego przepyszne soki z marakui, ananasa i dragon fruit’a (smoczego owocu). Mniam, mniam, mniam i tylko pojemność żołądka nie pozwoliła nam pójść jeść kolację. Nie możemy doczekać się śniadania.
2018.02.21, 11:54 Wietnam chce nas zniechęcić do siebie
Jesteśmy w Wietnamie zaledwie kilka dni i już nas chce do siebie zniechęcić. Wynajęliśmy skuter aby pojechać zobaczyć w okolicy wydmy. Mniej więcej kilka kilometrów po wyjechaniu z miasta zatrzymuje mnie patrol policji. Oho – myślę sobie kłopoty.
Pan posterunkowy zaprasza mnie do swojego szefa, który czeka pod drzewkiem w cieniu. Prosi o moje prawo jazdy. Daje mój międzynarodowy dokument i czekam. Na stole leżą 2 iPhony 6 na jednym z nich pokazuje mi moje zdjęcie na skuterze i wielki komunikat 50 km/h, a drugi służy mu jako tłumacz. Tłumaczy mi, że przekroczyłem prędkość, bo w terenie zabudowanym można jechać 40 km/h a ja jechałem 50 km/h. Ciekawe jakim cudem, bo mój skuter tyle nie da rady jechać.
Całą historię opisałem w osobnym poście, ku przestrodze innych turystów -> Mui Ne i policjanci.
Już chciałem wrócić do hostelu i olać temat wydm, bo wkurw..nie mną ogarnęło, ale mówię sobie – nie będzie mi taki jeden z drugim psuł wakacji.
Zatrzymuje się na parkingu i chcę zostawić skuter. Podchodzi chłopak, daje mi bilecik parkingowy z napisem 5000 VND i mówi, że mam zapłacić 10.000 VND. No co jest Q.WA!!! Czy oni myślą, że pieniądze rosną u mnie w ogródku i przyjechałem tu tylko je im wszystkim rozdać? No co jest? Mówię, że przecież jest napisane 5000 ND więc dalej próbuje ze mną pogrywać, woła kolegę, lecz na znajomości angielskiego polegli więc mi odpuścili i zapłaciłem tyle co na bileciku.
Dlaczego tak się dzieje? Wietnam – czy chcesz nas zniechęcić do siebie? No nic mnie tak najbardziej nie wkurza jak próba zrobienie mnie w konia z uśmiechem na ustach!!!
Co innego oferować swoją pracę, dobrze ją wykonać i czekać na napiwek – nie mam z tym problemu, ale w tak ordynarny sposób mnie naciągać? NIE CHCĘ TAK :(
2018.02.21, 21:14 Mui Ne zwiedzanie okolicy
We wcześniejszym wpisie dowiedzieliście się jak działa tutejsza policja. Mam nadzieję, że wy nie będziecie mieli takiej „nieprzyjemności” spotkać ich na swojej drodze.
Dzisiejszy dzień skuterowy to taki tutejszy standard.
Najpierw widok na wioskę rybacką (fishing village), gdzie jest mnóstwo knajpek, które przygotowują świeżo wyciągnięte dobroci z morza. Niestety byłem już po dużym śniadaniu i nie miałem już miejsca, aby cokolwiek wcisnąć.
Dalej kierowałem się w stronę Białych Wydm, czyli miejsca oddalonego o ok. 30 km od Mui Ne. Widok, jak widok – taka duża piaskownica porozjeżdżana przez kłady i rozwalające się samochody 4×4. Strasznie gorąco i zupełny brak cienia. Podobno warto być tu o wschodzie/zachodzie słońca lecz dzisiejsza przygoda z policją mnie skutecznie z tego wyleczyła.
Kolejna atrakcja to położone przy samej drodze Czerwone Wydmy. Nie wiem skąd ta nazwa, bo kolor piasku jest co najwyżej pomarańczowy. Dużo mniejszy teren niż Białe Wydmy, ot tak aby wskoczyć na parę minut – ukrop leje się z nieba, a piasek jest strasznie gorący.
Ostatni punkt programu standardowej wycieczki po okolicach Mui Ne to Fairy Stream. Według mnie to najciekawsze miejsce. Idzie się w miarę zacienionym strumieniu brodząc po kostki, czasami po łydki, aż do chodzimy do miejsca, gdzie jest głęboko po kolana. Dookoła piękne biało-czerwono-pomarańczowe ściany opadające do strumienia. Piękne miejsce – gdyby jeszcze usunąć stąd wszystkich ludzi i dokładnie posprzątać całość. Warto tu spędzić trochę czasu.
Generalnie w drodze do Białych wydm prawie cały czas jedziemy wzdłuż wybrzeża obserwując piękne widoki na zupełnie niezagospodarowane plaże. Ach chciałoby się tam poleżeć.
Zobacz -> Co warto zobaczyć w Mui Ne?
2018.02.22, 22:22 Mui Ne – Ho Chi Minh – Phu Quoc transport
W podróży co jakiś czas trafia się taki dzień, gdzie nie ma zwiedzania i oglądania ciekawych miejsc, a musimy się gdzieś przemieścić. Dzisiaj właśnie tak było.
Najpierw autobus z Mui Ne do Sajgonu. Całe szczęście to autobus z miejscami leżącymi – już wcześniej Wam mówiłem, że to kapitalne rozwiązanie. Zaraz po wejściu do środka poszliśmy spać. W końcu była 7:00.
Dojechaliśmy do przedmieść Ho Chi Minh skąd firma transportowa odstawiła nas do centrum miasta. Tu szybkie śniadanio-obiad i poszukiwanie przystanku autobusu 152, który ma nas zawieźć na lotnisko. Okazało się, że z okazji Nowego Roku biletu są za free – prawda, że miło?
Następnie na lotnisku okazało się, że nasz lot jest opóźniony o ponad godzinę, a musicie wiedzieć, że poczekalnia już po przejściu odprawy bezpieczeństwa w Ho Chi Minh to nie są jakieś luksusy – ciasny terminal z mała ilością siedzeń. Zwłaszcza, że kilka innych lotów również było opóźnionych.
Po 20:20 wylądowaliśmy na wyspie Phu Quoc, gdzie trzeba było wystać się w kolejce na żółtą taksówkę (najtańsza opcja). Dojechaliśmy do naszego hosteliku i biegiem do hostelowej knajpki aby dostać coś na kolację. Krewetki, soki owocowe, zupka – generalnie w sumie to nic nie powaliło nas na łopatki – było ok, lecz o tej godzinie już nie wybrzydzaliśmy. I tak po ponad 12 godzinach w drodze dotarliśmy na wyspę. Uf… zatem jak widzicie, podróże to nie zawsze leżenie na plaży czy zwiedzanie zabytków – to czasami ciężka praca :). Mam nadzieję, że jutro widok na plaży nam to wszystko wynagrodzi.
2018.02.23, 21:55 Phu Quoc – leżakowanie
Nie mieliśmy pomysłu na dzisiejszy dzień. Po prostu chcieliśmy odpocząć i zrelaksować się na plaży i korzystając z pięknej pogody. Okazało się to trudniejsze niż myśleliśmy. Ponad 35 stopni Celsjusza i praktyczny brak wiatru. Wyjście z cienia do wody tylko na szybko, bo było mega gorąco. Nie wiem jak niektórzy wytrzymywali te temperatury leżąc plackiem wystawiając swoje ciała wprost do słońca. Koło południa byli czerwoni jak raki ;) nie chcę wiedzieć co wieczorem będą robili :).
Na plaży było bardzo przyjemnie. Kilka zrobionych z liści palmowych parasoli i leżaków do tego kilka prowizorycznych huśtawek, które bardzo przypadły do gustu Nadii, piasek czysty, drobniutki, łatwe i proste wejście do wody. Woda o idealne temperaturze, która dawała trochę wytchnienia od tego gorąca. Cisza i spokój. Jedyny minus to, że w wodzie było całkiem sporo meduz więc podczas pływania trzeba było trochę uważać. To plaża przy naszym hostelu, a nie super polecane inne najlepsze plaże na wyspie więc nie możemy się doczekać jak to będzie wyglądało na tych najlepszych :).
Idziemy zbierać siły na jutrzejszy dzień – w planach skuter i poszukiwanie najładniejszej plaży na wyspie.
2018.02.24, 11:33 Phu Quoc – poszukiwanie plaż – Sao Beach
Wypożyczyliśmy skuter ponieważ chcieliśmy zobaczyć podobno najładniejszą plażę na wyspie – Sao Beach. Biały piasek, czysta plaża wzdłuż której wybudowano kilka lat temu kilka mniejszych lub większych resortów. Restauracje, bary , leżaki, parasole itd.. czyli generalnie pełna infrastruktura. Pomimo, że raczej nie lubimy takich miejsc, lecz wystarczy odejść kawałeczek na koniec całej infrastruktury i jest już super. Cisza spokój i piękna plaża prawie tylko dla nas. Od wschodu wiały dzisiaj wiatry tworząc super fale, idealne do zabawy. Nadia była prze szczęśliwa i nie chciała wyjść z wody. Miejsce na pewno może się podobać.
2018.02.24, 13:21 Phu Quoc – poszukiwanie plaż – Khem Beach
Za kolejny cel naszej skuterowej włóczęgi obraliśmy miejsce o nazwie – Khem Beach. Niestety nie było łatwo trafić. Jedna droga zamknięta ze względu na „military area” inna doprowadziła nas do hotelu Marriott gdzie sympatyczny strażnik łamaną angielszczyzną wytłumaczył, że tutaj to trzeba kupić bilet na plażę za UWAGA – 500.000 VND więc raczej nie poleca, a ta inna jest zamknięta.
Zrezygnowani wracaliśmy na plażę Sao Beach, lecz jeszcze zatrzymaliśmy się koło drogi przy Coconut Prison i to było to. Co prawda nadal „strefa militarna”, lecz drogą można do jechać do plaży. Droga bardzo, ale to bardzo w złym stanie. To właściwie bardziej byłą piaszczysta ścieżka z kamieniami, korzeniami i innymi przeszkadzajkami. Koniec końców dotarliśmy – REWELACJA.
Piękna malutka zatoczka, jedna knajpka skąd uśmiechnięta Pani wołała do nas jak tylko nas zobaczyła. Obok siedzą sami miejscowi, którzy świętują Tet oraz weekend, albo coś tam jeszcze.
Pyszne ryby z grilla, krewetki, pyszne soki z kokosa, pyszne jedzonko. Pani nas poinstruowała jak się je tutaj rybę z grilla, bo oprócz samej ryby (przepyszne) to przyniosła koszyk sałaty i ziół oraz papier ryżowy. Na papier nakładamy sałatę, trochę ziół, ogórka oraz kawałek ryby. Całość zawijamy w papier i maczamy w limonkowo ostrym sosie. Przepyszne!!! Dla takich chwil warto czasami się pomęczyć.
Czym dłużej siedzieliśmy i wcinaliśmy tym więcej przyjeżdżało miejscowych i całymi rodzinami grillowali pyszności, pili dużo piwa i generalnie było wesoło.
Polecamy wszystkim to miejsce!!!
W drodze powrotnej nasza Nadia zasnęła nam na skuterze w trakcie drogi. Nieźle nie?
2018.02.25, 11:33 Phu Quoc – poszukiwanie plaż – Vung Bau Beach
Kolejny dzień na skuterze. Tym razem wybraliśmy się na północny kraniec wyspy. Słyszeliśmy wiele dobrego o plaży Vung Bau Beach, że bardzo odludna, że bardzo długa, że bardzo ładna. I wiecie co? Wszystko się sprawdziło. Jedziemy leśnym duktem po pomarańczowej drodze wzdłuż wybrzeża i szukamy plaży. Po jakimś czasie ukazuje się biała, dosyć szeroka połać piachu. Jesteśmy na miejscu. Dookoła mnóstwo drzew, dzięki którym znajdziemy trochę cienia, a w 35 stopniach cień jest bardzo wskazany. Wejście do wody po idealnym piaseczku, a dookoła jak sięgnąć wzrokiem były 3-4 osoby :). Pięknie prawda?
Dopiero kilka kilometrów dalej jest wielki resort, gdzie nikt poza gośćmi nie ma wstępu, ale kto by chciał tam plażować, skoro tutaj jest tak pięknie? Oczywiście to jest Wietnam więc musimy pamiętać, że nawet tak piękne miejsca będą pełne śmieci. Vung Bau Beach to popularne miejsce gdzie z kumplami warto wyskoczyć na plażę, lecz niestety miejscowi po takich odwiedzinach zostawiają mnóstwo śmieci po sobie. Nikt ich nie nauczył sprzątania po sobie? Że przecież za jakiś czas zniszczą to miejsce przez swoje zachowanie?
No nic „przymykamy” oko na śmieci i podziwiamy.
2018.02.25, 14:46 Phu Quoc – poszukiwanie plaż – Cua Can Beach
Wracając już w stronę naszego guesthouse’u postanowiliśmy zawitać na jeszcze jednej plaży – Cua Can Beach. Nie jest łatwo tu trafić, bo wszędzie są zatarasowane drogi prowadzące do budowy okolicznych resortów. Jednak udało się znaleźć małą, wąską piaszczystą drogę, która doprowadziła nas do „picnic area”. Kilka zbudowanych wiat, gdzie miejscowi przyjeżdżają grillować. Jest to tu super zorganizowane. Jest mała knajpka która daje gościom grilla, sprzedaje ryby, owoce morza, warzywa, ryż i oczywiście zgrzewkę browara z wiaderkiem lodu, a klienci sami sobie przygotowują potrawę. Super podejście.
Tak dobrych krewetek i kalmarów z grilla oraz smażonych na głębokim oleju to jeszcze chyba nie jedliśmy. Do tego przepyszne – najlepsze jak do tej pory – soki z mango. Właściwie trudno to nazwać sokiem bo to była po prostu płynna wersja mango – niebo w gębie.
Nadii również bardzo smakowało i prawie nie pozwoliła spróbować swoich kalmarów i soczku. Po jedzonku poszliśmy pohuśtać się na huśtawce ustawionej na samej plaży.
Po złożeniu zamówienia na jedzenie trochę się zdziwiliśmy jak Pan szedł przez knajpkę z dwoma żywymi kalmarami do kuchni aby nam je przyrządzić. Okazuje się, że bambusowym mostku, przy samym brzegu właściciele dobytku mają rozstawione sieci w których trzymają jeszcze żywe, z porannego połowu, jedzenie sprzedawane w knajpce. Po co komu lodówka? Niezły patent prawda?
Po drodze musieliśmy się jeszcze zatrzymać na malutkiej, rodzinnej plantacji pieprzu, który podobno jest jednym z głównych (zaraz obok sosu rybnego) towarów tej wyspy. No i jak to się skończyło? Prawie kilogram pieprzu oraz kilka flaszek sosu mamy w plecaku, a na odchodne dostaliśmy jeszcze woreczek świeżego pieprzu na gałązkach. Tylko jak ten świeży pieprz przewieźć aby nic się z nim nie stało?
2018.02.25, 20:33 Phu Quoc – durian – król owoców
Próbowaliśmy kiedyś duriana? Jak smakuje? Aga dzisiaj pierwszy raz spróbowała. Był słodki, kleisty, specyficzny w smaku. Nie śmierdział, nie był paskudny. Smak wg Agi zbliżony był do słodkiej jajecznicy :) Niezłe porównanie co?
Poza durianem znów nakupiliśmy mnóstwo owoców. Uwielbiamy marakuję i mango, które jedliśmy cały wieczór. Ach dlaczego takich rarytasów w takich cenach i takiej jakości nie ma w Polsce? Ach…
2018.02.25, 21:33 [PODRÓŻOWANIE Z DZIECKIEM]
Wiecie jakie nas dzisiaj czekało zajęcie wieczorem? Nie bajka w telefonie, nie opowiadanie lub czytanie bajki, lecz Nadia ni z gruchy ni z pietruchy wymyśliła sobie że narysuje aniołka a my go jej wytniemy z papieru. Ma skrzydełka, aureolę, buźkę, oczki itd…
A teraz z aniołkiem i myszką poszła spać ;)
Dobranoc.
2018.02.26, 09:33 lot Phu Quoc – Hanoi – północ Wietnamu
Dzisiaj czekała nas mega wczesna pobudka, szybkie pakowanie, śniadanie i wyjazd na lotnisko. Pomimo, że Phu Quoc jest dużo mniejszy niż Ho Chi Minh to lotnisko ma o wiele ciekawsze. Kilka sklepów z pamiątkami, kilka knajpek, całkiem sporo miejsca, zatem godzina przed lotem bardzo szybko upływa.
Nadia, jak to dziecko, oglądała sobie wystawy sklepowe i bardzo spodobała jej się maskotka – kotka. No nic tatuś dał się namówić na mały prezent przed lotem :).
Dalsza część relacji z naszej podróży dostępna jest w osobnym wpisie – Podróż do Wietnamu z dzieckiem – część północna. Zapraszamy do śledzenia.
PS. Dla osób planujących swoją własną podróż do Wietnamu powstał specjalny artykuł zawierający informacje praktyczne, które będą bardzo pomocne przy organizacji swojego wyjazdu -> Wietnam informacje praktyczne: ceny, noclegi, transport, pogoda.