Podróżnicze(?) podsumowanie 2020 roku

To mogłoby być najsmutniejsze podróżnicze podsumowanie w naszej niedługiej historii pisania podsumowań. Jednak w głębi duszy jesteśmy optymistami i „szklanka jest zawsze do połowy pełna” więc pomimo wielu niezrealizowanych planów, nieodwiedzonych miejsc, pomimo przymusowego siedzenia w domu, pokażemy Wam i przypomnimy sobie, jak wyglądał nasz 2020 rok.

W porównaniu z podsumowaniem 2019 roku, poniższe zestawienie będzie zdecydowanie uboższe. Nie będę zliczał, ile dni spędziliśmy w podróży, bo to zupełnie nie ma sensu. Bez wertowania notatek, przeglądania zdjęć przypominam sobie, że jednak wiele się wydarzyło. Było nurkowanie w egzotycznych wodach, były niesamowicie piękne plaże, było chodzenie po górach, wycieczki rowerowe, kąpiel w Bałtyku, a nawet morsowanie w grudniu. Zatem pomimo wielu trudności i przeciwności losu trochę się działo i tym wszystkim chcemy się z Wami podzielić.
A i jeszcze jedno. Jeżeli ktoś szuka metafizycznych przemyśleń na temat obecnej sytuacji, analizy raportów zakażeń, doniesień medialnych, argumentów za lub przeciw, fake newsów, to tego wszystkiego tu nie znajdzie. To będzie nasze, prywatne proste podsumowanie tego, co się u nas w kontekście podróży i wyjazdów działo w 2020 roku. Pewnie za kilka, kilkanaście lat miło będzie wrócić do podsumowania i przypomnieć sobie, jak to wyglądało.
Mała statystyka. W 2020 roku odwiedziliśmy 2 nowe kraje: Katar oraz Malediwy, zostało nam odwołanych kilka lotów oraz kilka wyjazdów ze względu na covidowe obostrzenia lub trudności w przemieszczaniu się. Na blogu powstało 37 nowych artykułów z naszych podróży.

Styczeń

Można powiedzieć, że styczeń rozpoczął się dosyć niewinnie i zupełnie nic nie wskazywało na to, że ten rok pod względem podróży, będzie zupełnie inny. Na początku wybraliśmy się z Nadią na narty do Rzeczki (Góry Sowie), aby mogła rozpocząć lekcje z instruktorem i cieszyć się białym szaleństwem. Mieliśmy od kilku miesięcy kupione bilety na Tajwan na luty/marzec i dosyć mocno śledziliśmy doniesienia z Chin w kontekście kolejnych zachorowań. Wybraliśmy interesujące nas miejsca, sprawdziliśmy trasy, atrakcje i stworzyliśmy plan podróży po Tajwanie. Niestety nasz lot miał odbyć się przez Pekin, gdzie ilości zachorowań codziennie biły kolejne rekordy. Po rodzinnej naradzie postanowiliśmy, a decyzja nie była zbyt łatwa, że nie ma co kusić losu i ryzykować więc pod koniec miesiąca skorzystaliśmy z możliwości darmowego anulowania naszych biletów. Nawet nie wspomnę, że pieniądze po wielu reklamacjach odzyskaliśmy dopiero pod koniec czerwca!
Pod koniec stycznia już tradycyjnie udałem się ze znajomymi na zimowy weekend w Karkonosze, aby zarejestrować kilka zdjęć jednych z najczęściej odwiedzanych przeze mnie gór. Ach, uwielbiam ich nocną odsłonę – zobaczcie sami, jak wyglądają Karkonosze nocą.
W międzyczasie wspominaliśmy wspaniałą podróż do Omanu i przygotowaliśmy dla Was artykuł o tym, co warto zobaczyć w Omanie. Otrzymywaliśmy mnóstwo zapytań o Jordanię, więc opisaliśmy w osobnym artykule nasz 10-dniowy plan podróży po Jordanii, którym bardzo Wam się spodobał. Pod koniec miesiąca opisaliśmy przepiękny z niesamowitymi widokami szlak w Petrze – Al Khubtha trail.

Luty

Nie chcieliśmy się tak łatwo poddać i cały czas szukaliśmy różnych możliwości wyjazdu w tropiki. Warunek był jeden: miało być pięknie oraz przede wszystkim bezpiecznie. No i się udało. Dokładnie 14 lutego, czyli w Walentynki siedzieliśmy w samolocie kierującym się na południe, gdzie czekało na nas słońce, plaże, małe wysepki i rajski kolor wody – lecieliśmy na Malediwy!!!
Wszystko zaczęło się od stolicy Kataru Doha. Tutaj spędziliśmy kilka dni, aby móc zobaczyć miasto, którego zupełnie nie znaliśmy, ani też niewiele o nim słyszeliśmy. Odwiedziliśmy niesamowitą bryłę Muzeum Narodowe Kataru oraz Muzeum Sztuki Islamskiej. Wieczorny spacer z widokiem na Doha Skyline, nocna odsłona muzeum Narodowego zachwyciły nas pięknymi widokami. Bardzo nam się spodobało i zapisaliśmy sobie, że do Kataru musimy wrócić na dłużej. Po krótkiej wizycie w Doha polecieliśmy do naszego docelowego miejsca, czyli na rajskie Malediwy
Tuz przed wylotem na Malediwy opublikowałem kolejny tekst z Petry opisujący główny szlak tzw. Main Trail in Petra.

Marzec

Jak w kilku słowach opisać Malediwy? Niesamowity kolor wody, którego nigdy wcześniej nie spotkaliśmy, drobny piasek, sympatyczni, otwarci i serdeczni mieszkańcy oraz pyszne jedzenie. Czego chcieć więcej? Czy faktycznie Malediwy są tak rajskie jak wszyscy mówią? Nam się bardzo podobało, ale głów nie przez to, że co kilka dni zmienialiśmy otoczenie, przenosząc się na inną wyspę. No i nie mieszkaliśmy w drogim prywatnym resorcie, a na publicznych wyspach, gdzie mogliśmy spotykać się i rozmawiać z mieszkańcami Malediwów. W trakcie naszej podróży padało na naszym facebook’u i Instagramie wiele praktycznych pytań, o to jak to zorganizować samemu wakacje na Malediwach, ile to kosztuje, jak znaleźć noclegi, aby nie zbankrutować. Wszystko to bardzo szczegółowo opisaliśmy w praktycznym wpisie -> Malediwy informacje praktyczne.
Krótko po naszym powrocie z Malediwów, w Polsce i Europie zaczęto wprowadzać restrykcje, aż ogłoszono zupełny lockdown. Mój zaplanowany wspólnie ze znajomymi wyjazd stricte fotograficzny na Islandię w połowie marca został odwołany z powodu anulowania naszych lotów. Kolejny raz nie było mi dane polecieć, zobaczyć magię Islandii. Właściwie to od początku marca do dzisiaj pracuję zdalnie z domu w ramach home office, a przez to, że nie mogliśmy wychodzić z domów, nadrobiłem trochę zaległości i opisałem na blogu nasz wyjazd na Malediwy.

Kwiecień

Praktycznie cały kwiecień spędziliśmy w domu, a jedynym wyjściem była „wyprawa” po pieczywo 50 metrów od domu. Niestety kolejny nasz wyjazd został odwołany – tym razem nie mogliśmy polecieć do Czarnogóry. Całe szczęście mamy kawałek ogródka więc piękne kwietniowe popołudnia spędzaliśmy na zielonej trawce, utrwalając naszą opaleniznę z Malediwów. Wspólnie ze znajomymi z instagrama stworzyliśmy „zachętę” do pozostania w domu #zostańwdomu, mając nadzieję, że to covidowe szaleństwo szybko się skończy.

W kwietniu mogliście przeczytać artykuł Katar informacje praktyczne, ale przede wszystkim wiele materiału i zdjęć z Malediwów. Nasze wrażenia z niewielkiej wyspy Hurraa, piękno plaży Thulusdhoo, a także mogliście pierwszy raz zajrzeć pod wodę i zobaczyć podwodny świat w okolicach Thulusdhoo. Wirtualnie wspólnie przenieśliśmy się na cudowną wyspę Fulidhoo, z przepysznym jedzeniem i rajskimi widokami, aby także móc zanurkować z rekinami.

Maj

W maju odkurzyliśmy nasze dawno nieużywane rowery i staraliśmy się spędzać na nich każdą wolną chwilę na odkrywaniu ścieżek w naszej okolicy. Wielokrotnie pedałowaliśmy przez piękną Dolinę Bystrzycy, odkryliśmy dla siebie Las Ratyński, Gałówek i okolice Smolca. Szukaliśmy terenów, gdzie są małe szanse na spotkanie drugiego człowieka. Smutne to, ale niestety tak należało zrobić. Była także wycieczka na okoliczną Ślężę.
Najważniejsze co się u nas zmieniło w maju, to powiększyła nam się „rodzina”. W naszym życiu pojawiła się Psotka. Malutka kotka, która od samego początku skradła nasze serce i takim sposobem staliśmy się kociarzami.
W maju mogliście przeczytać kilka zaległych tekstów z Malediwów: o turystycznej i mało ciekawej wyspie Maafushi oraz o przyjemnej Gulhi.

Czerwiec

Restrykcje zostały zmniejszone, więc pierwszy raz po prawie 3 miesiącach, mogliśmy wybrać się na prawdziwą wycieczkę. Na długi czerwcowy weekend wybraliśmy się z Nadią w Tatry. Chciałem pokazać Nadii piękno tatrzańskich podziemi, dlatego głównie chodziliśmy po Dolinie Kościeliskiej i jej okolicach. Odwiedziliśmy turystyczne jaskinie: Mylna, Raptawicka, Smocza Jama, Obłazkowa.
W czerwcu na blogu pojawił się ostatni artykuły z Malediwów pokazujący piękno podwodnego świata wyspy Gulhi. Podczas przeglądania zdjęć na dysku znaleźliśmy zeszłoroczne kadry z wchodzenia na Szczeliniec Wielki i dzięki temu pojawił się nowy artykuł o wejściu na kolejny szczyt w ramach Korony Gór Polski.
Pod koniec czerwca pojechaliśmy zwiedzić kilka ciekawych miejsc na Dolnym Śląsku. Mieszkaliśmy w przepięknym Zamku Kliczków, poznawaliśmy proces powstawania bolesławieckiej ceramiki, spacerowaliśmy po Szwajcarii Lwóweckiej oraz szukaliśmy duchów w Zamku Grodziec. Jak widać po powyższym wpisie, czerwiec był dosyć intensywny.

Lipiec

Jak dobrze wiecie, u nas miesiące wakacyjne raczej nie należą do aktywnych. W tym czasie pracujemy, a dopiero na jesień wyjeżdżamy. Zatem w samym lipcu praktycznie nic się nie działo, poza tym, że wybrałem się ze znajomym na wspinanie w Lądeckie Skały, a później wziąłem udział w bardzo fajnych warsztatach wspinaczkowych. Odkopałem z czeluści mojego dysku zdjęcia z Kościoła Pokoju w Świdnicy i przygotowałem nowy artykuł na bloga. To przepiękne miejsce, które wydaje się, że nie jest zbyt popularne, a powinno być, bo jest niesamowite.

Sierpień

Nasz sierpień wyglądał, tak jak w polskim filmie „A w filmie polskim, proszę pana, to jest tak: nuda… Nic się nie dzieje, proszę pana. Nic. Taka, proszę pana… Dialogi niedobre… Bardzo niedobre dialogi są. W ogóle brak akcji jest. Nic się nie dzieje.” /Rejs/. Jedynie udało mi się zmobilizować do złożenia w całość artykuł o atrakcjach Doha, a później na długi weekend pojechaliśmy ze znajomymi nad polskie morze do słynnego Rewala.
Rozbiliśmy na kempingu nasz wielki namiot w niewielkiej odległości od plaży. Trochę bałem się tego wyjazdu ze względu na to, że to Bałtyk w szczycie sezonu i myślałem, że będą tłumy, a jednak było bardzo spokojnie i praktycznie bez ludzi. Wystarczyło tylko odejść kawałek dalej od zejścia na plażę i mieliśmy dla siebie wielką, niezaludnioną przestrzeń. To były bardzo pozytywne dni z dużą ilością zabawy, słońca i pozytywnych doświadczeń. Woda była cieplutka i zachęcała do kąpieli. Teraz żałujemy, że nie zostaliśmy tam trochę dłużej. Gdybyśmy wiedzieli, że nie ma sensu oszczędzać urlopu na jesień.

Wrzesień

Z różnych względów kolejny raz mój wyjazd fotograficzny w Dolomity nie doszedł do skutku. Który to już raz? Nawet nie będę liczył. Jedyne co pod względem wyjazdowym się udało, to pojechaliśmy rodzinnie zdobyć kolejny szczyt w ramach KGP. Tym razem padło na Biskupią Kopę, czyli najwyższy szczyt Gór Opawskich.

Październik

Październik jak na warunki covidowe był dosyć intensywny. Nigdy wcześniej całą rodziną nie byliśmy w Pieninach, więc postanowiliśmy się wybrać tam, aby poszukać kolory jesieni. To był pięknie, kolorowy wyjazd. Szukałem kadru o wschodzie słońca na Sokolicy, zdobyliśmy kolejny szczyt w ramach KGP, czyli Wysoka, weszliśmy na Trzy Korony oraz mogliśmy podziwiać, jak wygląda prawdziwy redyk w górach, a także szukaliśmy duchów w zamku Dunajec w Niedzicy. Ach piękne wspomnienia.
Dodatkowo dołożyliśmy do naszego zestawienia szczytów KGP ostatni szczyt położony w województwie dolnośląskim – Kłodzka Góra.

Listopad

Znów mieliśmy ciekawe plany na długi listopadowy weekend, lecz kolejny raz wprowadzone restrykcje (zamknięcie hoteli dla ruchu turystycznego) zmusiły nas do odwołania wyjazdu. Szkoda gadać.
Musieliśmy ratować się jednodniowymi wyjazdami. Tak odkryliśmy ciekawy wąwóz Myśliborski w okolicy Jawora, oraz zobaczyliśmy Organy Myśliborskie. „Polowaliśmy” na bardzo mglistą pogodę i udało nam się taką zarejestrować podczas kolejnego wejścia na Ślężę. Niesamowity klimat.

Grudzień

Na początku miesiąca pojechaliśmy zobaczyć, jak pięknie wyglądają Ogrody Światła w zamku Książ i przespacerowaliśmy się ciekawym szlakiem dookoła zamku. No ale, to tylko tyle.

Pod koniec roku udało mi się pierwszy raz w życiu morsować? Na dworze temperatura -4, woda przykryta cienką warstwą lodu, a ja wchodzę do wody i wytrzymuję tam kilka minut. Uff – udało się coś, co od dawna chodziło mi po głowie. Okazało się, że wygląda strasznie, a w rzeczywistości nie jest tak źle.

Uwierzycie, że jest grudzień, a ja nadal mam jeszcze niewykorzystany urlop? Nigdy wcześniej mi się taka sytuacja nie przydarzyła i chyba z tego bierze się moja frustracja. Jeszcze nigdy nie było tak, że mając urlop, nie miałem gdzie pojechać. Liczyłem, że pod koniec roku sytuacja lekko znormalnieje i będzie można się gdzieś wybrać, aby psychicznie odpocząć od tego szaleństwa, ale niestety tak nie jest. Przymusowy urlop spędzam w domu.

Podsumowanie na Instagramie 2020 rok

Nasz instagram i instastories w tym dziwnym roku zdominowała Polska oraz relacje z Malediwów. W sumie wszystko się zgadza – wiele więcej, pod kątem podróży, u nas się nie działo. W tym roku byliśmy bardziej aktywni na naszym Instagramie i pokazywaliśmy Wam, co się u nas dzieje w ramach instastories. Czasami to były wspominki z poprzednich wyjazdów , a często nasze „mini” wyjazdy dookoła przysłowiowego komina. Po reakcjach widzieliśmy, że bardzo Wam się to podoba.

Patrząc na Best Nine na naszym instagramie to kolejny rok z rzędu zdominowała go Polska (aż 7 zdjęć). Widać, że królują Karkonosze nocą (5 zdjęć) oraz dwa podobne zdjęcia z Sokolicy, a pozostałe dwa to nurkowanie na Malediwach i jedna z najgorszych plaż, które tam widzieliśmy czyli Maafushi.

2020 instagram best nine

 

Podsumowując, mam nadzieję, że cały limit pecha, restrykcji, ograniczeń, traum został już wyczerpany w roku 2020 i nigdy to się nie powtórzy. Pomimo że pod względem wyjazdów niewiele się u nas działo i teoretycznie mieliśmy dużo czasu na pisanie i nadrabianie zaległości w artykułach i zdjęciach, to nie miałem na to ochoty. Jak zawsze z wielką przyjemnością przygotowywałem artykuły na bloga, tak te ostatnie miesiące pozbawiły mnie radości z twórczości i pokazywania Wam świata z naszej perspektywy. Ograniczyłem się do instastories, bo tak było mi wygodniej. Mamy nadzieję, że wszystko wróci do normy, świat nadal będzie stał przed nami wszystkimi otworem, a wszystkie biznesy podniosą się po tych licznych kryzysach. Tego Wam i sobie bardzo życzymy.

Newsletter

Podobał Ci się artykuł i zdjęcia? Chcesz być zawsze na bieżąco i jako pierwsza/y otrzymywać powiadomienia o nowych wpisach na blogu? Zapisz się do newsletter'a. Obiecuję zero spam'u

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Podobają Ci się artykuły i zdjęcia?

Chcesz być zawsze na bieżąco?
Chcesz jako pierwsza/y otrzymywać powiadomienia o nowych wpisach na blogu? Zapisz się na newsletter. Obiecuję zero spam'u